Robert Ziętarski: Codziennie analizowaliśmy mecze Cracovii

03.03.2021

Chojniczanka Chojnice w 1/8 finału Pucharu Polski wyeliminowała Zagłębie, a w ćwierćfinale na drodze zespołu stanie Cracovia. Czy drugoligowy zespół jest w stanie sprawić kolejną sensację? Co okazało się kluczowe w starciu z Zagłębiem? Jak piłkarze z Chojnic podchodzą do trudnej walki o powrót do pierwszej ligi? O tym w rozmowie z zawodnikiem Chojniczanki, Robertem Ziętarskim.

***

Jak to mówi Czesław Michniewicz, 2:0 to niebezpieczny wynik. Można powiedzieć, że w waszym przypadku ostatnio się to sprawdziło.

Niby to taki popularny slogan, ale czasami ma odzwierciedlenie. Przy dwubramkowej przewadze poczuliśmy się za bardzo komfortowo i pewnie, dlatego szybko dostaliśmy bramkę. Z perspektywy czasu myślę, że ten gol okazał się kluczowy. Szczerze – 2:0 do przerwy mogłoby nam wystarczyć, by druga połowa potoczyła się zupełnie inaczej. My dostaliśmy bramkę, a przeciwnik dostał drugie życie. Na drugą połowę piłkarze Górnika wyszli bardziej naładowani i zmotywowani. W drugiej połowie grali od nas lepiej, zdominowali nas. Po meczu byliśmy zawiedzeni.

Mimo wszystko, ten remis nie wygląda z waszej perspektywy najgorzej. Górnik traci najmniej goli w lidze, a mecz z wami był dla tego zespołu dopiero trzecim w tym sezonie, w którym stracił dwie bramki.

Z jednej strony to był trudny mecz, graliśmy z liderem na wyjeździe. Patrzymy jednak na perspektywy dogonienia rywali – Wigry w tej kolejce wygrały, GKS Katowice także. Przód nam ucieka, a my walczymy o pierwsze-drugie miejsce. Ten mecz mógł być dla nas znakomitą szansą żeby zapunktować i zbliżyć się do tej strefy.

Za wami okres przygotowawczy – więcej podczas niego było porażek niż zwycięstw, aczkolwiek graliście choćby z pierwszoligowcami – Stomilem i Arką. Jak podeszliście do tych spotkań?

Nasze wyniki były przeciętne. Graliśmy z rywalem lepszym – przegrywaliśmy, z teoretycznie słabszym – wygrywaliśmy. Nie skupialiśmy się jednak na samych wynikach, ale konkretnych aspektach gry, ćwiczyliśmy nowe schematy i ustawienia. Po drodze mieliśmy jeszcze mecz z Zagłębiem w Pucharze Polski, do którego przygotowywaliśmy się przez dwa tygodnie. Tak naprawdę już gdy graliśmy z Arką, nie analizowaliśmy konkretnie tego rywala, tylko testowaliśmy założenia pod spotkanie z Zagłębiem.

Myślę, że cały okres przygotowawczy przepracowaliśmy solidnie, tylko szkoda tych kontuzji na sam koniec. Wypadł nam do końca sezonu Kamil Orlik, który w sparingach grał regularnie i miał zacząć rundę w wyjściowym składzie. Przed meczem z Górnikiem wypadł nam też Artur Golański, Marcin Grolik też miał problemy zdrowotne. Trochę się rozsypaliśmy, ale będziemy patrzeć pozytywnie. Baterie mamy naładowane – zostało osiemnaście kolejek i zobaczymy, na ile jesteśmy przygotowani.

Zatrzymajmy się na moment przy meczu z Zagłębiem. Po waszej grze było widać, że jesteście w pełni gotowi do rundy wiosennej.

Później jeszcze na spokojnie ocenialiśmy ten mecz i naprawdę poszło nam bardzo dobrze. Zarówno pod względem indywidualnym każdego z nas, jak i całej drużyny, wszystko funkcjonowało jak należy. Wyszliśmy zmotywowani, choć oczywiście wiedzieliśmy, że nie mamy nic do stracenia, bo graliśmy z drużyną ekstraklasy. Zależało nam po prostu na tym, żeby się dobrze zaprezentować. Powiedzieliśmy sobie przed meczem, żeby każdy z nas po prostu zagrał najlepiej jak potrafi. Bez kompleksów czy bojaźni o to, że gramy na boisku zespołu grającego dwie ligi wyżej.

I wyszło nam to dobrze. Nie było rozpaczliwej “obrony Częstochowy” – gra była wyrównana. Chyba to jest dowodem na to, że zespół z drugiej ligi też może namieszać w Pucharze Polski.

No właśnie, często zespoły z pierwszej czy drugiej ligi w starciu z rywalem z ekstraklasy załamują się w trakcie meczu, nawet po objęciu prowadzenia. A wy nie tylko wytrzymaliście 90 minut, ale także dogrywkę i rzuty karne. Jak to się stało, że zachowaliście energię przez tyle czasu?

Myślę, że to było główną przyczyną tego, że zaskoczyliśmy Zagłębie. Przygotowaliśmy się przed tym meczem na wysoki pressing i nie chcieliśmy, żeby rywale pomyśleli, że przyjechała druga liga i będziemy tylko wybijać piłki z pola karnego. I dla nich okazało się to problemem, bo na pewno nie tak sobie wyobrażali pojedynek z nami.

Jaka była wasza pierwsza reakcja na awans?

Na pewno było dużo radości. Szczególnie, że Chojniczanka właściwie po raz czwarty w historii grała w 1/8 finału Pucharu Polski, zresztą dla mnie to jest w ogóle pierwszy występ w tej fazie rozgrywek. Teraz mamy przed sobą kolejny mecz i otwiera się przed nami kolejna szansa, na to, by się pokazać. Zależy nam na tym, żeby naszymi występami też wypromować Chojniczankę oraz Chojnice.

W kolejnej rundzie zmierzycie się z Cracovią, która ostatnio w lidze jest w słabszej formie. Może się nawet okazać, że mentalnie to wy będziecie górą. Spróbujecie to wykorzystać?

Oglądaliśmy spotkania Cracovii – teraz codziennie je analizujemy. Widać, że na pewno początek roku dla tego zespołu nie jest udany. Nie będziemy się jednak tylko tym sugerować – są między nami dwie klasy różnicy. Myślę też, że nasi rywale wiedzą, że to jest ich jedyna droga do europejskich pucharów. Dlatego będą zmotywowani podwójnie.

Wróćmy jeszcze do drugiej ligi. Wciąż jesteście w stu procentach nastawieni na czołowe dwa miejsca na koniec sezonu?

Bacznie obserwujemy dwa czołowe miejsca. A wejście przez baraże? Tamten rok pokazał, że nie jest to proste i GKS Katowice, który miał tyle samo punktów co Widzew, odpadł w pierwszej rundzie play-offów. Dlatego gra w barażach nie jest komfortowa, jeden mecz wiąże się z dużym ryzykiem. Zostało osiemnaście kolejek i trzeba gonić. Myślę jednak, że mamy zespół na to, żeby wygrywać seriami i tyle. Trzeba się skupić na tym, by punktować jak najczęściej, grać jak najrówniej i patrzeć tylko w górę tabeli.

Gdy rozmawialiśmy na początku sezonu, zdradził pan, że założył się pan o to, że w tych rozgrywkach dwukrotną liczbę asyst i bramek niż w poprzednich. Chyba jest pan na dobrej drodze?

Jestem w połowie rundy i ciekawa runda przede mną. Cel jest utrzymany i jest na pewno do wykonania.

Z końcem sezonu wygasa pana kontrakt z Chojniczanką. Czy już wiadomo coś więcej na temat pana przyszłości?

Na razie skupiam się na kolejnych spotkaniach. Moja umowa jest tak skonstruowana, że po awansie zostanę w Chojnicach. A jeśli awansu nie będzie? To już życie pokaże.

ROZMAWIAŁ: PRZEMYSŁAW CHLEBICKI

Fot. Chojniczanka Chojnice