Drybling zawsze się obroni. Dośrodkowania? Raczej nie

14.06.2021

Pamiętacie śmiechy z Cracovii, która stała się swego czasu „Dośrodkowią”? W ten sposób środowisko piłkarskie było poirytowane stylem gry zespołu z Kałuży, w którym dominowały dośrodkowania. Niestety, reprezentacja Polski w inauguracyjnym meczu na Euro trochę nawiązali do takiego grania.

W zasadzie trudno sobie przypomnieć dobre dośrodkowania kadry Paulo Sousy. Większość z nich dotyczyło sytuacji, w których niewielu biało-czerwonych było w polu karnym. Ewentualnie byli ustawieni w okolicach linii szesnastego metra, na którym było może dwóch lub trzech zawodników. Trudno w ten sposób znaleźć swoje szansę na strzelenie gola, gdy wokół naszych piłkarzy stało dwa razy większa liczba Słowaków.

Zabrakło 1 na 1

Coś, co jest jednym z głównych piłkarskich grzechów głównych, czyli dryblingu i chęci gry 1 na 1. Dużo klepania na własnej połowie lub w okolicach koła środkowego. Niby nabijaliśmy podania, niby było posiadanie piłki, ale kompletnie bezproduktywne. Oczywiście trudno jest wchodzić z piłką w środkowym sektorze boiska, gdzie jest mnóstwo rywali. Po bokach jednak od takich zawodników jak Kamil Jóźwiak czy Maciej Rybus musimy wymagać chociaż jakiejkolwiek próby dryblowania.

To nie jest tak, że to są piłkarze kompletnie pozbawieni tego elementu. Oczywiście nie są także wirtuozami. Mimo wszystko patrząc na postawę Roberta Maka czy Lukasa Haraslina, można odnieść wrażenie, że jest różnica w podejściu. Przypomnijmy sobie akcje bramkową. Mak miał sytuacje 1 na 2, a mimo tego podjął próbę, wygrał pozycję i strzelił – nieco przypadkowo – gola. Pod koniec pierwszej połowy Haraslin nawinął Karola Linettego, a później Jana Bednarka. Oczywiście mówimy na bazie pojedynczych przypadków. Z drugiej strony to właśnie takie akcje robią różnicę.

Co z tego, że mieliśmy 120 podań więcej i były one o kilka punktów procentowych celniejsze? Nic! Przez pierwsze 45 minut nie stworzyliśmy praktycznie żadnego zagrożenia pod bramką rywala. Dopiero w drugiej połowie spróbowaliśmy innej gry, niż dośrodkowania. Może nie było efektownych dryblingów, ale szybsze rozegranie z pierwszej piłki, bez przyjęcia. W ten sposób Karol Linetty dwukrotnie stanął przed szansą na strzelenie gola. Oddał dwa nie najlepszej jakości strzały, ale jeden z nich okazał się skuteczny!

Brak alternatywy

Oczywiście teraz będzie mecz z Hiszpanią, w którym role diametralnie się odwrócą. My będziemy głęboko bronić się przez cały mecz i liczyć na pojedyncze zrywy zawodników z przodu. To jednak nie zmienia faktu, że w reprezentacji Polski nie mamy praktycznie żadnego skrzydłowego z dobrym dryblingiem. Przez wiele lat liczyliśmy na Kamila Grosickiego czy Sławomira Peszkę, ale to byli zawodnicy bardzo mocni pod względem motorycznym, ale bez nadzwyczajnych umiejętności technicznych. Był Jakub Błaszczykowski, ale to przeszłość. Teraz jest mnóstwo zawodników wybieganych. Solidnych, na niezłym poziomie, ale nadal bez tego błysku, który może zrobić różnicę w najważniejszych momentach.

Oczywiście Kamil Jóźwiak dawał dobre zmiany, jak przeciwko Węgrom. Przemysław Płacheta fajnie pokazał się z Holandią czy Ukrainą. Ale to nadal pojedyncze wyskoki, a nie tendencja. W takich meczach zawsze to będzie widoczne…