Declan Rice jest niemożliwy! Arsenal nie dał żadnych szans Realowi Madryt

Napisane przez Krzysztof Małek, 08 kwietnia 2025
Arsenal Rice

Declan Rice – cóż on najlepszego zrobił?! Anglik rozegrał mecz życia, a jego dwa fenomenalne gole z rzutów wolnych dały Arsenalowi przekonujące zwycięstwo 3:0 nad Realem Madryt. Tego nikt się nie spodziewał. Podopieczni Carlo Ancelottiego byli kompletnie bezradni wobec takiej dominacji „Kanonierów”. Rewanż już w przyszłą środę na Santiago Bernabéu – Real będzie musiał wspiąć się na wyżyny, by (w ogóle) odrobić te straty.

Betters oferta powitalna Futbolnews

Przed meczem

Pojedynek Arsenalu z Realem Madryt w tegorocznych ćwierćfinałach Ligi Mistrzów już na papierze zapowiadał się fascynująco, choć obie drużyny wcześniej notowały w rozgrywkach wyniki w kratkę. Zespół prowadzony przez Mikela Artetę zajął trzecie miejsce w fazie ligowej, a następnie wrócił do gry od 1/8 finału, mierząc się z PSV. Dwumecz okazał się jednostronnym widowiskiem – Arsenal zdeklasował rywala łącznym wynikiem 9:3. Tak naprawdę sprawa awansu została rozstrzygnięta już w pierwszym spotkaniu, które „Kanonierzy” wygrali na wyjeździe aż 7:1.

Z kolei Real Madryt wciąż trzyma się w grze, choć faza ligowa nie była w ich wykonaniu udana i szybko została zapomniana. W fazie play-off „Królewscy” pokonali najpierw Manchester City, a później przyszło im stoczyć pasjonujące derby Madrytu z Atlético. Rewanżowe spotkanie na Metropolitano długo będzie wspominane przez kibiców obu drużyn – pełne dramaturgii, zakończyło się rzutami karnymi, z których zwycięsko wyszli piłkarze Carlo Ancelottiego. Przypomnijmy, że Real jest obrońcą tytułu i wciąż ma szansę powtórzyć sukces z ubiegłego roku.

Obie drużyny po raz ostatni zmierzyły się ze sobą w meczu o stawkę w 2006 roku, również w 1/8 finału Champions League. Wówczas górą był Arsenal, który wygrał 1:0 na Santiago Bernabeu po trafieniu legendarnego Thierry’ego Henry’ego. Teraz w składzie Kanonierów nie ma tak bramkostrzelnego Francuza, ale jest Jakub Kiwior. Polak zyskał na kontuzji Gabriel Magalhãesa i dostał szansę od pierwszych minut przeciwko Realowi Madryt.

Składy:

Arsenal: D. Raya, J. Timber, W. Saliba, J. Kiwior, M. Lewis-Skelly, M. Odegaard, D. Rice, T. Partey, B. Saka, M. Merino, G. Martinelli,

Real Madryt: T. Courtois, F. Valverde, R. Asencio, A. Rudiger, D. Alaba, L. Modric, J. Bellingham, E. Camavinga, Rodrygo, Vinicius, K. Mbappe,

Rice jeszcze bez gola

To było spotkanie z ogromnym potencjałem ofensywnym – takim, w którym można było sobie wyobrazić nieustanne ataki z obu stron, rajdy skrzydłami, strzały, dryblingi i próby sforsowania defensywy rywala. I rzeczywiście – wyobraźnia tym razem nie zawiodła. Od pierwszych minut na Emirates Stadium działo się naprawdę sporo. Już w 1. minucie Kylian Mbappé miał świetną szansę na szybkie otwarcie wyniku. Francuz zdecydował się na strzał z dystansu, ale uderzenie było zbyt czytelne i David Raya bez większego problemu złapał piłkę.

Więcej emocji przyniósł jednak moment z 21. minuty – Vinícius Júnior po otrzymaniu podania pognał w kierunku bramki Arsenalu i huknął z linii pola karnego. Piłka minęła jednak prawy słupek o centymetry. W międzyczasie pomiędzy tymi sytuacjami gości była też analiza VAR pod kontem ewentualnego rzutu karnego dla Arsenalu. Sędzia z Bośni Irfan Peljto wyraźnie wskazał, że trwa konsultacja, czy ręka Raula Asencio nadawała się na karnego. Ostatecznie nawet arbiter nie musiał podchodzić do monitora, by głębiej przeanalizować sytuację.

Arsenal także potrafił odpowiedzieć. Gospodarze częściej meldowali się w polu karnym Realu, szukając szczęścia zwłaszcza po stałych fragmentach gry. Rzuty rożne stwarzały zagrożenie, ale brakowało wykończenia – i, co ważniejsze, typowego środkowego napastnika, który potrafiłby znaleźć się tam, gdzie piłka aż się prosiła, by ją dobić. Bukayo Saka w pojedynkę potrafił zrobić sporo zamieszania, ale nie miał do kogo dogrywać w środkowej strefie ataku.

Najlepszą okazję dla „Kanonierów” stworzył w 44. minucie Declan Rice. Wyskoczył do dośrodkowania i głową uderzył w kierunku lewego dolnego rogu, ale Thibaut Courtois popisał się znakomitą interwencją. W zamieszaniu próbował jeszcze dobijać Martinelli, lecz Real po raz kolejny wyszedł z opresji obronną ręką.

Declan Rice jest niemożliwy!

Na początku drugiej połowy czekaliśmy na bardziej konkretne akcje podbramkowe, ale gra toczyła się w dość spokojnym tempie. Obie defensywy spisywały się solidnie, często skutecznie przerywając próby ataku już w zarodku.

W końcu Arsenal postanowił zmienić podejście – skoro nie wychodziło z ataku pozycyjnego, trzeba było spróbować ze stałego fragmentu. W 58. minucie „Kanonierzy” mieli rzut wolny, a do piłki podszedł Declan Rice. Anglik uderzył niczym David Beckham za swoich najlepszych lat – precyzyjnie, z odpowiednią rotacją i siłą. Piłka wpadła do siatki, a Thibaut Courtois był bez szans. Stadion eksplodował z radości – Arsenal objął prowadzenie 1:0.

Real Madryt został zepchnięty do głębokiej defensywy, a jedyna szansa, jaką wypracował, została bezlitośnie zmarnowana przez Jude’a Bellinghama – sytuacja, która wiele mówiła o bezradności „Królewskich” tego wieczoru. Chwilę później mogło być już 2:0. W 67. minucie Thibaut Courtois popisał się klasą światową, broniąc dwa groźne uderzenia – najpierw Mikela Merino, a zaraz po nim Gabriela Martinellego, który próbował dobić piłkę po rzucie rożnym.

Ale tego wieczoru nie było rzeczy niemożliwych – przynajmniej dla Declana Rice’a. Jego gol z 58. minuty wydawał się nie do przebicia, ale Anglik miał inne plany. W 70. minucie ponownie podszedł do rzutu wolnego… i znów uderzył fenomenalnie. Piłka poszybowała jak zaczarowana, idealnie w okienko. To się po prostu nie miało prawa wydarzyć – a jednak się wydarzyło. Arsenal prowadził 2:0, a Rice był absolutnym bohaterem.

Gasimy światła. Arsenal zrobił swoje

Declan Rice zrobił swoje – dwa genialne gole z rzutów wolnych, które zapiszą się w historii klubu. Być może Anglik już nigdy nie powtórzy takiego wyczynu, ale tego wieczoru na Emirates był nie do zatrzymania. Arsenal miał już wyraźny komfort. Prowadzenie 2:0 to poważna zaliczka, nawet jeśli po drugiej stronie stał Real Madryt – zespół znany z legendarnych powrotów.

A jednak to „Kanonierzy” dołożyli kolejne trafienie. W 75. minucie Mikel Merino wykorzystał chwilę nieuwagi defensywy gości. Hiszpan huknął z pierwszej piłki tuż zza pola karnego, celując precyzyjnie w lewy dolny róg. Strzał był nie do obrony, a Courtois po raz trzeci musiał wyciągać piłkę z siatki. 28-latek występujący z konieczności w roli napastnika, raczej nie spodziewał się, że to jego gol przypieczętuje tak efektowne zwycięstwo Arsenalu.

Po trzecim golu Real Madryt był już kompletnie bezradny. Druga połowa w ich wykonaniu nadaje się wyłącznie do zapomnienia. Tak naprawdę „światła” na Emirates mogły zostać zgaszone dużo wcześniej – nikt z „Królewskich” nie próbował już nawet zdobyć bramki honorowej, która mogłaby nieco ułatwić sytuację przed rewanżem. Nic z tego. Arsenal oddał w całym meczu 12 strzałów z celnością ogromnie imponującą – aż 11 z nich było celnych.

Porażka 0:3 i tak wydaje się łagodnym wymiarem kary. Gdyby nie Thibaut Courtois, który kilkukrotnie ratował swój zespół, rezultat mógłby być znacznie bardziej bolesny. Symbolicznym podsumowaniem tej fatalnej nocy była jeszcze czerwona kartka dla Eduardo Camavingi w końcówce meczu – frustracja wzięła górę i Francuz otrzymał drugi żółty kartonik.

Rewanż odbędzie się za tydzień na Santiago Bernabeu. Real stanie przed arcytrudnym zadaniem. Barcelona czy Deportivo La Coruna niegdyś jednak pokazały, że trzy bramki (a nawet cztery) da się odrobić.

fot. screen Canal Plus

Miłośnik sportu wszelakiego. Nie odmawia tylko pacierza. W piłce nożnej najbardziej ceni sobie hiszpański styl, dlatego La Liga nie jest mu obca. Prywatnie fan Realu Madryt i Los Angeles Lakers. Typowy kibic sukcesu.

Bonus 200% od wpłaty
Do 400 zł!
1
Bonus 200% od pierwszego depozytu do 400 zł!
2
Cashback do 50 zł + gra bez podatku 24/7
3
Bonusy od depozytu do 600 zł +zakład bez ryzyka do 100 zł
4
Zakład bez ryzyka 3x111 zł (zwrot na konto główne)