Rozbiór Girony. Co się stało z rewelacją La Liga?

Napisane przez Krzysztof Małek, 25 stycznia 2025
Girona w ubiegłym sezonie była rewelacją rozgrywek La Liga i awansowała pierwszy raz w historii do Ligi Mistrzów. Aktualnie drużyna pod przewodnictwem Michela przechodzi spory kryzys. W Champions League przegrała sześć z siedmiu meczów, do tego sensacyjnie odpadła z Pucharu Króla po meczu z Logrones, grającym w czwartej lidze. Co spowodowało taki spadek dyspozycji katalończyków? 

Współpraca braci i City Football Group

W Gironie w 2015 roku doszło do ważnych zmian właścicielskich. Klub był już na skraju bankructwa, jednak dzięki m.in. Pere Guardioli \doszło do współpracy klubu z City Football Group. To właśnie brat trenera Manchesteru City nabył 44,3 proc. akcji i… zapewnił sobie posadę prezesa. Z kolei City Football Group to spółka holdingowa, która zarządza wieloma klubami piłkarskimi na świecie. Najwięcej udziałów w spółce, bo 81% ma Abu Dhabi United Group, 18% należy do amerykańskiej firmy Silver Lake, a 1% swoich udziałów mają chińskie firmy Media Capital i CITIC Capital.

Właścicielem grupy Abu Dhabi United Group jest szejk Mansour bin Zayed Al Nahyan, który jest członkiem rodziny królewskiej Zjednoczonych Emiratów Arabskich i wiceprezydentem tego kraju. To właśnie ta grupa stoi za sukcesami, jakie w ostatnich latach osiągał Manchester City. Współpraca klubów braci Guardiola w ramach jednej grupy jest bardzo widoczna.

Pep podsuwa co roku Gironie kilku graczy do ogrania. Tam doświadczenie zdobywali już m.in.: Pablo Maffeo, Douglas Luiz, Aleix Garcia, Yan Couto, Yangel Herrera czy też Savinho. Hiszpanie korzystają z juniorów, którzy mają małe szanse na przebicie się u mistrzów Anglii. Mogą tam się wybić. Savinho zresztą zapracował sobie na transfer do City latem ubiegłego roku za ponad 30 mln funtów (ok. 40 mln euro). Jego statystyki w Hiszpanii były obiecujące – 11 goli oraz 10 asyst w 41 meczach. Co ciekawe, formalnie był to piłkarz… Troyes, innego z klubów City Football Group.

Te zmiany pozwoliły drużynie piąć się po szczeblach drabiny w La Liga. Ostatni sezon udało się zakończyć na sensacyjnym trzecim miejscu. W pewnym momencie Girona nawet potrafiła prowadzić w tabeli. O mały włos, a udałoby się przegonić Barcelonę, którą to Girona dwukrotnie pokonywała w poprzednich rozgrywkach 4:2. Dawno nie było w Hiszpanii drużyny, która mogła wprowadzić takie zamieszanie w czołówce. Niektórzy się z tego powodu cieszyli, bo nudną była już ciągła walka odwiecznych rywali – Realu Madryt z Barceloną.

Zgrany kolektyw

Dzięki współpracy z City Football Group Girona zyskała możliwość pozyskiwania wielu obiecujących piłkarzy, którzy nie tylko mieli się rozwijać, ale również wspierać drużynę w rywalizacji na hiszpańskich boiskach. Klub, unikając wysokich wydatków na wzmocnienia, sprowadzał takich zawodników jak: Oriol Romeu, Jhon Solis, Wiktor Cyhankow czy Artem Dowbyk za stosunkowo niewielkie kwoty. Mimo skromnego budżetu na Estadi Montilivi udało się zbudować zgrany zespół, który przez pewien czas zaskakiwał nie tylko w Hiszpanii, ale i poza jej granicami.

Pere Guardiola i trener Michel zdołali stworzyć solidną drużynę praktycznie od podstaw. Trzon zespołu w poprzedniej kampanii stanowili: bramkarz Paulo Gazzaniga oraz obrońcy – doświadczony Daley Blind, Miguel Gutierrez, wypożyczony z Barcelony Eric Garcia i Yan Couto. W środku pola wyróżniali się: Aleix Garcia, Yangel Herrera i Ivan Martin, a na skrzydłach zawsze można było polegać na Savinho i Wiktorze Cyhankowie. Tworzyli tam przewagę 1 vs 1. Na szpicy prym wiódł Artem Dowbyk, który po transferze z Dnipro-1 okazał się sensacyjnie królem strzelców La Liga.

Niestety, ale z tych wyżej wymienionych nazwisk niewielu się ostało. Lato 2024 roku było okresem przewietrzenia kadry. Od dawna było wiadomym, że spora część z zawodników odejdzie do mocniejszych drużyn za spore pieniądze. Natomiast Ci, którzy ich zastąpili rozczarowują na całej linii.

Rozbiór Girony

Latem ubiegłego roku kręgosłup drużyny Girony został poważnie osłabiony, co odbiło się na jej potencjale. W ostatnim meczu Ligi Mistrzów przeciwko Milanowi można było dostrzec skalę tych zmian – z podstawowej jedenastki, która wywalczyła trzecie miejsce w lidze, w składzie pozostali jedynie: Paulo Gazzaniga, Daley Blind, David Lopez, Yangel Herrera i Wiktor Cyhankow.

Jedynie z ławki weszli za to: Ivan Martin, Portu i Cristhian Stuani – dwaj ostatni to dwie klubowe legendy, parę lat temu po pierwszym awansie (do La Liga) obaj byli obecni. Kontuzjowany jest za to czołowy boczny obrońca ligi jakim jest Miguel Gutierrez. Reszta ważnych postaci opuściła zespół, choć nie wszyscy odnaleźli się w nowych realiach.

Artem Dowbyk, choć trafił do Romy, zdobył do tej pory siedem bramek w Serie A i zyskał nawet pseudonim „Drewnyk”, sporo jest u niego niepewności. Dużo pewniej radził sobie w Gironie, gdzie mógł wykorzystywać wiele dośrodkowań. Savinho, grający w Manchesterze City, potrafi zrobić szum, ale nie ma liczb. Wydaje się być równie nijaki, co obecna forma całego klubu – pierwszego gola strzelił dopiero po kilku miesiącach, mnóstwo okazji marnował. Yan Couto stał się trzeciorzędnym graczem w Borussii Dortmund, a teraz czeka go spotkanie z nowym trenerem po zwolnieniu Nuriego Sahina.

Aleix Garcia w Bayerze Leverkusen, mimo że wydawał się idealnie pasować do systemu Xabiego Alonso, pozostaje rezerwowym – w 25 meczach zanotował tylko dwie asysty i dwie bramki. Eric Garcia wrócił do Barcelony po wypożyczeniu, ale Hansi Flick nie darzy go zaufaniem i nawet przy urazie Inigo Martineza. Coraz częściej mówi się o tym, że 24-latek mógłby ponownie trafić na Montilivi. Ostatnio jednak przypomniał o sobie ważnym golem na 4:4 z Benficą.

Brak następców

Największym rozczarowaniem jest fakt, że następcy bohaterów zeszłego sezonu okazali się być daleko poniżej oczekiwań. Mimo że klub zainwestował aż 45 milionów euro, wyniki tych transferów są co najwyżej przeciętne. Przykładem jest Yaser Aspirilla, za którego zapłacono aż 18 milionów euro, bijąc klubowy rekord transferowy. 20-letni Kolumbijski napastnik miał być inwestycją w przyszłość, jednak na razie więcej czasu spędza w gabinetach lekarskich niż na murawie. Do tej pory udało mu się strzelić tylko jednego gola w meczu z Athletikiem.

Podobnie rozczarowuje Abel Ruiz, który kiedyś zachwycał skutecznością w młodzieżowych reprezentacjach Hiszpanii. Wydawało się, że będzie wielką gwiazdą w linii ataku, ale jego kariera klubowa to jedno wielkie rozczarowanie. W barwach Girony rozegrał 18 meczów, strzelając zaledwie trzy gole – wynik kompletnie nieadekwatny do oczekiwań.

Bryan Gil, ze względu na swoją fryzurę jest nazywany „piątym Beatlesem”. Girona to już jego szósty klub, do której jest wypożyczony z Tottenhamu. Niestety, jak przez całą swoją karierę, nie potrafi utrzymać stabilnej formy. Jego najlepszy występ w barwach Girony to mecz z Espanyolem, gdzie zdobył bramkę i zaliczył dwie asysty. Poza tym, jego gra pozostawia wiele do życzenia, choć przypomnijmy, że ma on dopiero 23 lata.

Donny van de Beek, niegdyś uznawany za złotego chłopca Ajaksu, nie potrafi odnaleźć się w nowych klubach. W wieku 27 lat, po obiecującej kampanii w Holandii, znowu zmaga się z problemami. Girona przejęła ten problem od Manchesteru United, jednak zapłaciła za niego „grosze”. Van de Beek spalił się na wypożyczeniach w Evertonie, spalił w Eintrachcie. To wrak piłkarza do odbudowania, jeden z największych niewypałów Man United ostatnich lat. Na razie efekty jego gry są skromne, a jego występy dalekie od oczekiwań. Nawet Oriol Romeu, znany doskonale w Gironie, gra poniżej swoich możliwości.

Jedyne pozytywne zaskoczenie to Ladislav Krejci. Dla Czecha Girona to pierwszy zagraniczny klub, ale już stał się pewnym punktem defensywy. Pojawiły się nawet plotki o zainteresowaniu ze strony Realu Madryt, który borykając się z problemami w defensywie i szukał alternatyw. Kibice na długo zapamiętają jego piękną bramkę w meczu z Villarrealem, który to Girona finalnie zremisowała 2:2. Takie bramki w szczególności u obrońców są niezwykle rzadkie.

Ladislav Krejci stanowi ciekawą perspektywę na przyszłość. W kontekście innych graczy, jak Yaser Asprilla, wciąż nie wszystko jest przesądzone. W tak młodym wieku, w jakim jest Kolumbijczyk, nie można jeszcze oceniać ostatecznie przyszłości zawodnika. Perspektywy są, ale trzeba wyciągnąć wnioski z dotychczasowych działań i z większym rozeznaniem budować kadrę na przyszłość.

Czas zejść na ziemię

Po poprzednim sezonie apetyty kibiców Girony zdecydowanie wzrosły. Dzięki zajęciu miejsca na podium w lidze, drużyna zapewniła sobie udział w Lidze Mistrzów. Mimo zmian w składzie, forma zespołu była jednak dużym znakiem zapytania. Zwłaszcza że podopieczni Michela musieli zmierzyć się z rywalami na równym poziomie w fazie ligowej, co stawiało ich przed poważnym wyzwaniem.

Jedyne zwycięstwo w Lidze Mistrzów odniesione raptem w starciu ze Slovanem Bratysława to z pewnością rozczarowujący rezultat dla Girony i żaden powód do dumy. To jedna z najgorszych drużyn w całej stawce. Nie ma już szans na awans do 1/16 finału. Zagra tylko „towarzysko” z Arsenalem na koniec zmagań. Warto jednak pamiętać, że w pierwszym spotkaniu było bardzo blisko wywiezienia remisu z Paryża. W ostatnim meczu z Milanem drużyna zmarnowała kilka szans, co jeszcze bardziej podkreśliło ich problemy na tym poziomie rozgrywek.

Również w Copa del Rey zespół Michela nie pokazał się z najlepszej strony, doznając upokarzającej porażki już w drugiej rundzie z czwartoligowym UD Logrones w rzutach karnych. Jednej z jedenastek nie wykorzystał sam legendarny Stuani, który w przeszłości robił to bez mrugnięcia okiem. Nawet fakt, że Michel wystawił w tym meczu rezerwowych nie jest w stanie wytłumaczyć tej klęski.

Gironie pozostała już tylko walka w lidze, gdzie na ten moment zajmuje 8. miejsce. Jednak są perspektywy na lepsze zakończenie sezonu. Po pierwsze, kończy się już ich przygoda z Ligą Mistrzów. Po drugie, strata do Mallorki, która obecnie znajduje się na 6. miejscu, wynosi zaledwie dwa punkty. Przeskoczenie drużyny Jagoby Arrasate dałoby prawo do udziału w kwalifikacjach do Ligi Konferencji. To z pewnością poziom, na który stać tę drużynę. Liga Mistrzów była prawdopodobnie „jedną jaskółką”, a obecnie to już zbyt ambitne progi, nawet przy obiecujących wzmocnieniach zimą.

Projekt Girony wcale się jednak nie kończy, a przed drużyną przyszłość wciąż stoi otworem. Awans do europejskich pucharów mógłby tylko pomóc w dalszym rozwoju, zarówno na polu sportowym, finansowym, jak i marketingowym. Trzeba jednak wrócić do korzeni i pomyśleć o pozyskaniu piłkarzy, którzy mogliby przejść na wypożyczenie, na przykład z Manchesteru City, aby nabrać doświadczenia w La Lidze. Choć patrząc na formę aktualnych mistrzów Anglii, może to i lepiej, że Girona na razie nie korzysta z ich zasobów…

fot. PressFocus

Bonus 200% wpłaty
Do 400 zł