Droga Legii Warszawa do finału Pucharu Polski

Już niebawem cały piłkarski świat w Polsce skieruje swój wzrok na Narodowy w Warszawie, gdzie Legia Warszawa i Pogoń Szczecin powalczą ze sobą o Puchar Polski. W poprzednich rundach stołeczny klub radził sobie świetnie i obecnie jest postrzegany jako faworyt nadchodzącego finału, jednak warto wspomnieć, że w pierwszym meczu miał spore problemy z awansem… Oto cała droga Legii do finału Pucharu Polski. Przypomnijmy ją sobie.
1/16 finału: Legia Warszawa o krok od blamażu w Legnicy
Choć Legia Warszawa była postrzegana jako murowany faworyt i jej pojedynek z grającą w Betclic 1. Lidze Miedzią Legnica miał być swego rodzaju spacerkiem, to rzeczywistość okazała się spacerem po wysypanych gwoździach. Legia przystępowała do pierwszego meczu w tej edycji Pucharu Polski, a Miedź wyeliminowała wcześniej Raków. „Wojskowi” jako jeden z beneficjentów (awans do europejskich pucharów bądź wygrane trofeum w poprzedniej edycji) rozpoczynali rywalizację od 1/16 finału. Choć oddali więcej strzałów, to ich skuteczność pozostawiała wiele do życzenia.
Pierwsza połowa – ku zaskoczeniu – była bardzo wyrównana, co też przełożyło się na bezbramkowy remis. Jednakże po zmianie stron to gospodarze zaczęli bardzo odważnie i niespodziewanie w 49. minucie objęli prowadzenie za sprawą Juliusza Letniowskiego!
UWAGA UWAGA! 🚨
Miedź Legnica wychodzi na prowadzenie w meczu z Legią Warszawa ❗️
🔴 📲 OGLĄDAJ ▶️ https://t.co/qjXD1rsUcX pic.twitter.com/LY7aq4CoEz
— TVP SPORT (@sport_tvppl) October 31, 2024
Na odpowiedź Legii przyszło poczekać kilkanaście minut, kiedy to w 57. minucie kapitan Bartosz Kapustka zamienił rzut karny na bramkę. Rozochocony klub ze stolicy Polski radził sobie coraz lepiej, ale miał problemy z przełamaniem linii obrony przeciwnika. Koniec końców, po niemałych męczarniach, na 13 minut przed końcem regulaminowego czasu gry golem na wagę zwycięstwa, a co za tym idzie – awansu do II rundy – popisał się wprowadzony po przerwie Luquinhas. Legia nie spodziewała się, że napotka taką przeszkodę. Tym bardziej, że dopiero co pokonała Betis czy zdeklasowała GKS Katowice (4:1).
SKRÓT SPOTKANIA Z MIEDZIĄ LEGNICA
1/8 finału: 17 minut wystarczyło na ŁKS Łódź
Tym razem Legia Warszawa nie zawiodła już kibiców, tak jak miało to miejsce we wcześniejszej rundzie Pucharu Polski. Podopieczni Goncalo Feio spisali się bardzo dobrze w rywalizacji z ŁKS-em Łódź i zanotowali w pełni zasłużone zwycięstwo, awansując tym samym do 1/4 finału rozgrywek PP. Przy okazji odpoczął sobie bardzo eksploatowany Bartosz Kapustka. Łodzianie mogli liczyć na udany rezultat po pierwszej połowie. Maksymilian Sitek robił „wiatrak” Rubenowi Vinagre, ŁKS stworzył kilka (choć nie stuprocentowych) okazji.
Po przerwie Legia się wkurzyła i ostatecznie wygrała 3:0, a dwie bramki zdobył Marc Gual, który słusznie został wybrany też MVP tego meczu. Warto podkreślić, że „Legioniści” awans zapewnili sobie w zaledwie 17 minut w drugiej połowie, strzelając wtedy wszystkie trzy gole. Mimo pewnych złudzeń łodzian było już pewnym, że to warszawiacy zapewnili sobie bilet do kolejnej rundy. Trzecią z bramek dla Legii zdobył jeszcze Kamil Dankowski (samobójcze trafienie).
Mając na uwadze posiadanie, mecz był w miarę wyrównanie, ale pod względem sytuacji bramkowych oraz skuteczności w ofensywie, Legia była o półkę wyżej niż łódzki klub. Podczas gdy Legia oddała siedem celnych strzałów na bramkę, to ŁKS dokonał tego raptem dwukrotnie.
1/4 finału: Wiele emocji z Jagiellonią i anulowany rzut karny
Spotkanie Legii Warszawa z Jagiellonią Białystok w ramach 1/4 finału Pucharu Polski było pełne emocji na boisku i na trybunach. Jak wskazali eksperci oraz fani, w trakcie meczu doszło do przynajmniej dwóch kontrowersji oraz szeroko komentowanych sytuacji. Mowa chociażby o zagraniu ręką lub też jej braku przez Ilję Szkurina. Głośniejsza była sytuacja z udziałem Oskara Pietuszewskiego. Upadł na ziemię po starciu z Pawłem Wszołkiem. Były piłkarz Sampdorii oraz Hellasu zostawił nogę, o którą zahaczył piłkarz Jagiellonii. Sędzia Piotr Lasyk podyktował pierwotnie rzut karny.
Niech każdy oceni sam. #LEGJAG pic.twitter.com/W454C73aSY
— JB1920 (@_JB1920_) February 26, 2025
Po konsultacji z systemem VAR arbiter zdecydował się jednak zmienić swoją pierwszą decyzję, ku ogromnemu zaskoczeniu kibiców z Podlasia i samych piłkarzy Adriana Siemieńca. Kibice „Wojskowych” są też zdania, że gdyby odgwizdano faul w środku pola na Rubenie Vinagre – do całej kontrowersji by nie doszło, a po braku decyzji Lasyka w środku pola reszta poszła lawinowo. Szymon Marciniak tłumaczył się później z tej decyzji, bo to on siedział na VAR i za nią odpowiadał. Bartosz Kapustka i spółka odnieśli kolejne zwycięstwo, a bramkarz „Jagi” – Słąwomir Abramowicz – przyznał nawet, że ich rywale grali… w 14!
Na kwadrans przed końcem pierwszej połowy klub z Białegostoku wyszedł na prowadzenie za sprawą Jarosława Kubickiego. Co do drugiej części starcia, stołeczny klub był skuteczniejszy, co też przełożyło się na trzy gole. W 53. minucie na 1:1 wyrównał Jan Ziółkowski, zaś na kolejne dwa trafienia przyszło nam czekać do samego końca – na pięć minut przed końcem na 2:1 trafił Ryoya Morishita, po czym w dziewiątej minucie dogrywki, Japończyk postawił kropkę nad i wpisał się na listę strzelców po raz drugi w tym meczu Pucharu Polski. Głośniej jednak było zdecydowanie o decyzjach sędziowskich.
SKRÓT MECZU LEGIA – JAGIELLONIA
1/2 finału: Ruch rozbity i rozłożony na czynniki pierwsze
Dla Legii Warszawa to był równie ważny mecz, jak i również dla grającego na zapleczu PKO BP Ekstraklasy Ruchu Chorzów, który dotarł do półfinału rozgrywek po raz pierwszy od 12 lat. Na trybunach Stadionu Śląskiego pojawiło się ponad 37 tysięcy widzów. Widzieli jednak olbrzymią klęskę miejscowych i wielu wyszło przed końcowym gwizdkiem. Śląski klub miał pewne powody do optymizmu przed tym starciem, jednak stołeczni bardzo szybko zweryfikowali będącego w słabej formie rywala. Pierwszy gol dla zespołu Goncalo Feio padł już w 5. minucie, gdy Kacper Chodyna wpakował piłkę do siatki.
#RCHLEG Fatalna strata w srodku pola, blysk Kapustki i celne uderzenie Chodyny.
Ruch – Legia 0:1 (Chodyna 5') pic.twitter.com/sz7qHbXTUZ
— GOATopedia (@GOATopedia) April 2, 2025
W 28. minucie sprawy Ruchu skomplikowały się jeszcze bardziej, bowiem na 2:0 podwyższył Marc Gual. Po zmianie stron Legia Warszawa nie zwolniła tempa i 11 minut po wznowieniu gry w drugiej połowie swoje trzy grosze dołożył Paweł Wszołek, pakując piłkę do siatki z kąta. Kto jednak powiedział, że warszawiacy poprzestaną tylko na trzech trafieniach? To był typowy wiosenny Ruch Chorzów, który już wcześniej przy rekordzie frekwencyjnym w XXI wieku w polskiej klubowej piłce dostał łomot od Wisły Kraków (0:5). Widząc chwiejący się Ruch, „Wojskowi” także postanowili go dobić i byli bezlitośni.
Po meczu. Wszolek pewnie po dlugim rogu i Legionisci prowadzą 3:0.
Ruch – Legia 0:3
Chodyna 5'
Gual 28'
Wszolek 56' pic.twitter.com/cyHdgoR8zO— GOATopedia (@GOATopedia) April 2, 2025
Najpierw w 79. minucie na listę strzelców wpisał się bohater poprzedniego boju w Pucharze Polski, czyli Ryoya Morishita, który wykorzystał podanie Chodyny i podwyższył prowadzenie kolegów na 4:0. Na sześć minut przed gwizdkiem kończącym mecz na Śląskim w Chorzowie, Ilja Szkurin wbił przysłowiowy „gwóźdź do trumny” chorzowskiego klubu. W ostatecznym rozrachunku Legia po pogromie 5:0 awansowała do finału Pucharu Polski po dwuletniej przerwie. Zatem zarówno półfinał Legii, jak i Pogoni to były… spacerki, bardzo łatwo przyklepali awans.
Fot. PressFocus