PKO Ekstraklasa. Kogo już nie zobaczymy w lidze po jej wznowieniu?

13.05.2020

PKO Ekstraklasa wróci 29 maja po ponad dwóch miesiącach zawieszenia. Wiemy już, że po przerwie na pewno nie zobaczymy na polskich boiskach niektórych zawodników. Większość z nich to rezerwowi, chociaż byli też tacy, którzy pełnili ważną rolę w drużynie.

Zvonimir Kozulj

To bez wątpienia najgłośniejsze odejście z klubu w czasie izolacji. Zvonimir Kozulj był bowiem kluczową postacią w środku pola zespołu, który walczy o awans do europejskich pucharów. 26-latek spędził w Szczecinie blisko dwa lata. W ekstraklasie zanotował 56 występów, w których zdobył 12 goli i zaliczył 11 asyst.

Jego umowa wygasała z końcem obecnego sezonu. Piłkarz liczył na to, że zostanie w zespole “Portowców” na dłużej. Bośniak, wbrew wcześniejszym doniesieniom, zgodził się na obniżkę wynagrodzenia o połowę. Ze względu na brak propozycji ze strony Pogoni, Kozulj postanowił opuścić klub jeszcze przed końcem kontraktu.

Pogoń nie zdecydowała się na przedłużenie kontraktu o rok, a miała taką możliwość zgodnie z umową, którą podpisałem dwa lata temu. (…) W sytuacji gdy liga nie gra, będzie lepiej dla mnie, jeśli opuszczę klub i wrócę do rodziny w Mostarze – wyznał Zvonimir Kozulj na łamach “Super Expressu”.

Soufian Benyamina

Wraz z Zvonimirem Kozuljem, z Pogonią Szczecin pożegnał się również inny piłkarz z wygasającą umową. Soufian Benyamina występował w zespole Kosty Runjaicia również przez dwa lata. W ekstraklasie wystąpił jednak tylko w 25 meczach, w których dwukrotnie trafił do siatki.

Wpływ na jego nieliczne występy miały problemy zdrowotne. Już na początku przygody z klubem okazało się, że piłkarz ma pękniętą czaszkę i niedowidzi na jego oko. Gdy Benyamina już doszedł do siebie, odnowił mu się uraz stopy.

Niemiec nigdy na stałe nie wywalczył miejsca w pierwszym składzie. Mógł mieć nadzieję na to po odejściu Adama Buksy, gdyż pojawiła się luka w ataku Pogoni. Sytuacja piłkarza się nie poprawiła i klub postanowił nie przedłużać z nim umowy.

Obie strony uznały, że w obliczu obecnie panującej sytuacji, związanej m.in. z niepewnym terminem wznowienia rozgrywek, zasadne jest rozwiązanie obowiązującej do końca czerwca 2020 roku umowy już teraz. Wcześniej zawodnik zaakceptował program tymczasowej redukcji płac. – można przeczytać w oficjalnym komunikacie klubu.

Bryan Nouvier

Niewielu Francuzów do tej pory grało w ekstraklasie i żaden z nich nie zagrzał w niej miejsca na dłużej. Tak samo było w przypadku byłego piłkarza Rakowa Częstochowa, Bryana Nouviera. Piłkarz trafił do klubu latem z rumuńskiego Cluj za 100 tysięcy i wydawał się obiecującym wzmocnieniem dla beniaminka ekstraklasy. Okazał się jednak niewypałem transferowym i wystąpił w zaledwie dziesięciu meczach.

Po nowym roku Nouviera przeniesiono do rezerw Rakowa. Jego odejście było już nieuniknione, choć jeszcze w lutym dostał szansę gry w pierwszej drużynie od Marka Papszuna. Można powiedzieć, że zawieszenie ligi z powodu koronawirusa tylko przyspieszyło jego odejście. Mimo tego, że jego umowa miała wygasnąć z końcem sezonu 2021/2022.

Andrija Luković

Trzy dni po rozwiązaniu umowy z Bryanem Nouvierem, z Rakowem pożegnał się również inny piłkarz pozyskany latem. Andrija Luković mógł się wydawać solidnym wzmocnieniem zespołu z Częstochowy. Co więcej, transakcja wyniosła milion złotych, co jest dotychczasowym rekordem klubu.

Pomocnik również nie sprawdził się w ekstraklasie. Poza przebłyskami w meczu z Lechią Gdańsk, nie pokazał tak naprawdę nic. Otrzymał tylko siedem szans w lidze i po zakończeniu rundy dostał zielone światło na poszukiwanie nowego miejsca pracy. Okres przygotowawczy spędził w rezerwach, a obecny sezon miał być jego pierwszym i ostatnim w Częstochowie.

Obaj posiadają duże umiejętności czysto piłkarskie. Kolejny raz okazało się, że to nie wszystko – trzeba się zaadoptować w drużynie, oddać serce, w każdym momencie zachować etos pracy. Niestety w tych aspektach były problemy. – wyznał Marek Papszun w rozmowie dla “FutbolNews”.

Rodrigo Zalazar

Młodzieżowy reprezentant Urugwaju, który jeszcze niedawno występował u boku Fede Valverde w środku pola – taki ruch teoretycznie musiał wypalić. W praktyce Rodrigo Zalazar jednak kompletnie się nie sprawdził w zespole Korony Kielce i jeszcze w kwietniu wrócił z wypożyczenia do Eintrachtu.

Można powiedzieć, że Urugwajczyk na polskich boiskach wyróżnił się tylko raz, i to w negatywnym sensie. W spotkaniu z Cracovią otrzymał czerwoną kartkę za brutalny faul na Michale Heliku w 40. minucie. Za to ukarano go zawieszeniem na cztery mecze ligowe.

W czasie izolacji piłkarz nie zgodził się na obniżkę pensji. Prawdopodobnie była to jedna z przyczyn skrócenia wypożyczenia przez Koronę. Jak podał “Bild”, kielecki klub rozstał się z 20-latkiem bez wcześniejszego uprzedzenia. Według klubowych informacji, piłkarz nie stawił się na pierwszym treningu.

Ivan Marquez

Wraz z Rodrigo Zalazarem, z Koroną pożegnał się także hiszpański obrońca. W przeciwieństwie do Urugwajczyka, Ivan Marquez regularnie występował w pierwszym składzie. Od początku sezonu wystąpił w 24 meczach, opuszczając tylko dwa.

Co zadecydowało o jego odejściu?

Po meczach w weekend i w środę, musiałem wyjechać do Hiszpanii i nie zagrałem jedynie w ostatnim spotkaniu. Później wybuchł kryzys związany z koronawirusem. Rozmawiałem z klubem i kupiłem nawet bilety, ale nie powiedzieli mi, czy mam wrócić, a wkrótce granice zostały zamknięte – tłumaczył środkowy obrońca w rozmowie z “Interią”.

Poza tym piłkarz wyznał, że przed obniżkami pensji liczył na to, że Korona zapłaci mu wszystkie należności z lutego.

Wysłali mi list, w którym napisali, że jeśli nie zaakceptuję umowy, to rozwiążą ze mną kontrakt. Odpowiedziałem, że najpierw powinni wypłacić to, co są nam winni – dodał na łamach “Interii” Marquez.

Piłkarz wyznał, że po odejściu z Korony kontaktowały się z nim inne kluby ekstraklasy. Może jeszcze zobaczymy go na polskich boiskach?

Wato Arweładze

Kolejnym zawodnikiem, który podczas zawieszenia rozgrywek opuścił Koronę, był Wato Arweładze. Piłkarz jest bratankiem legendy gruzińskiego futbolu, Szoty Arweładze i jest uważany w swoim kraju za ogromny talent. Choć w Polsce rzadko błyszczał.

Owszem, zdarzały mu się całkiem dobre występy, które przyciągnęły zainteresowanie Trabzonsporu. Można jednak stwierdzić, że gruziński napastnik wystrzelał się na przełomie lutego i marca ubiegłego roku. Od tamtej pory niewiele wniósł do zespołu, choć stawiał na niego Gino Letteri. Po odejściu trenera, Arweładze zagrał w Koronie już tylko raz.

Na początku roku 22-latek został przeniesiony do rezerw i otrzymał zielone światło na odejście. Na początku maja rozwiązał umowę z klubem za porozumieniem stron.

Salvador Agra

Również Legia Warszawa postanowiła rozstać się w czasie zawieszenia z jednym z podopiecznych. Podobnie jak w większości powyższych przypadków, Portugalczyk okazał się niewypałem. Co więcej, kosztował z nich najwięcej, bo 500 tysięcy euro! Benfica, Betis, Granada – to tylko niektóre zespoły z CV 28-latka. Ruch wydawał się obiecujący, wyszło inaczej.

Salvador Agra podczas pobytu w Legii nie zmagał się z żadnymi kontuzjami. Mimo to, zagrał w zaledwie dziewięciu spotkaniach w stołecznym zespole. O ile Ricardo Sa Pinto szukał dla niego miejsca z składzie, jego następcy podchodzili do zawodnika bez entuzjazmu. Mógł odejść już latem, ale żaden klub nie wyraził nim zainteresowania.

Na początku roku Agra został przesunięty do trzecioligowych rezerw, gdzie zagrał w dwóch spotkaniach. Ostatecznie w maju rozwiązał kontrakt z klubem za porozumieniem stron na rok przed wygaśnięciem.

Chcę podziękować za możliwość gry w tak dużym klubie z długą historią. Dziękuję wszystkim za wsparcie i komfort, z którymi spotkałem się od pierwszego dnia. Dzięki temu ja i moja rodzina czuliśmy się częścią klubu i miasta. Odchodzę ze świadomością tego, że każdego dnia robiłem, co mogłem dla zespołu. – wyznał piłkarz na Instagramie.

Nemanja Miletić

Wokół transferu Serba do Korony było dużo zamieszania. Nemanja Miletić miał trafić do Kielc już w sierpniu, w dzień podpisania kontraktu doznał jednak kontuzji kolana. Ostatecznie podpisał umowę 17 września, ale okazało się, że wciąż potrzebuje czasu na rehabilitację, która się wydłużała. Klub zgłosił go do rozgrywek dopiero na początku listopada.

Koniec końców, wyszło że Miletić więcej meczów zagrał w rezerwach Korony niż w pierwszej drużynie. Mirosław Smyła dał mu szansę tylko w dwóch spotkaniach, natomiast w drugim zespole zagrał trzykrotnie.

Korona SA informuje, że kontrakt z Nemanją Mileticiem został rozwiązany za porozumieniem stron. – poinformował klub w oficjalnym komunikacie.