Aleksandra Nieciąg: „Bohaterem GieKSy jest cała drużyna”
W końcówce kwietnia piłkarki GKS-u Katowice są na „pole position” w wyścigu po trofea. Prowadzą w tabeli ORLEN Ekstraligi, a niedawno awansowały też do finału ORLEN Pucharu Polski. Gola na wagę zwycięstwa w półfinale strzeliła Aleksandra Nieciąg. I to właśnie z nią porozmawialiśmy tym razem.
FutbolNews: Jakie to uczucie, gdy po twojej bramce drużyna awansuje do finału?
Aleksandra Nieciąg, piłkarka GKS-u Katowice: Na pewno związane z bardzo dużymi emocjami. Piszemy na nowo historię „GieKSy”. Ta bramka podbudowała i mnie, i całą drużynę. Miałyśmy trudną drabinkę, a mimo to zdołałyśmy awansować do finału. Nie wiem, czy ktokolwiek w historii przeszedł trudniejszą drogę. Wszystko dzięki dziewczynom i sztabowi. Zrobiłyśmy to wspólnie.
– Drabinkę rzeczywiście miałyście „zabójczą”. Zdarza się, że klub ma szczęście i dobrnie do finału bez większych przeszkód. A wy mierzyłyście się z Pogonią Szczecin, Górnikiem Łęczna i SMS-em Łódź. Ale… czy można nazwać to pechem? To chyba wymarzona droga do finału, o ile się ją już przejdzie.
– Droga nie była usłana różami. Zaczęłyśmy z wysokiego „C”, bo już na jesieni grałyśmy z Pogonią, która była wówczas liderem. Na kolejne mecze wychodziłyśmy z nastawieniem, że każdy jest dla nas takim małym finałem. I krok po kroku realizowałyśmy cel, który założyłyśmy sobie na początku. Zagramy w wielkim finale. Zasłużyłyśmy, by w nim być. Udowodniłyśmy to w każdym ze spotkań.
– Czujesz się dziś bohaterką „GieKSy”?
– Piłka to sport zespołowy. Ja znalazłam się w odpowiednim miejscu, co na pewno po części zawdzięczam swoim umiejętnościom, ale przede wszystkim doskonałemu podaniu Asi Olszewskiej. Gdyby nie ona, nic by z tego nie było. Wszystkie zagrałyśmy dobry mecz, byłyśmy konsekwentne. Bohaterem „GieKSy” jest cała ta drużyna.
– Jest chyba spory przeskok, jeśli chodzi o oczekiwania, między grą w UJ Kraków a GKS-em Katowice?
– Zdecydowanie. To dwa różne kluby. W Krakowie dziewczyny zawsze łączą grę albo ze studiami, albo z pracą. W Katowicach jest już profesjonalna piłka. Nadal pracuję, ale już na pół etatu. Mogę skupić się na grze. Bycie w „GieKSie” z góry wiąże się z tym, że walczymy o najwyższe cele. Sztab szkoleniowy z Karoliną Koch bardzo dużo wnosi. Każda z nas rozwija się taktycznie, motorycznie i piłkarsko. Dzięki temu cała drużyna jest lepsza, co widać po wynikach.
– Idziecie po trofea, choć po jesieni nie było to wcale oczywiste. Był strach, że i na jednym, i na drugim polu może wam nie wyjść?
– Oczywiście, że były obawy. Spadłyśmy na drugie miejsce, w pucharze miałyśmy trudną drabinkę. Powiedziałyśmy sobie jednak, że spokojnie, krok po kroku musimy realizować założone cele. Należy się skupić tylko na sobie, na eliminacji własnych błędów, bo teraz tylko my możemy sobie przeszkodzić w osiągnięciu celu.
– Celu, czyli wywalczeniu podwójnej korony?
– Pomidor (śmiech). Nie chcę zapeszać. Każdy wie, jak jest.
– Wspomniałaś, że wszystkie te trudne mecze Pucharu Polski traktowałyście jak małe finały. Teraz w lidze będzie podobnie – finał co tydzień?
– Zgadza się. Przed nami mimo wszystko trudna końcówka sezonu. Jesteśmy liderem, ale z gry w Krakowie wiem, że właśnie na lidera mobilizujesz się najbardziej. Musimy być więc skoncentrowane. Każdy mecz będzie bardzo ważny.
– Rzeczywiście, macie jeszcze parę trudnych starć w tym sezonie. Gracie między innymi z twoim byłym klubem. A wiadomo, że będąc w pozycji faworyta, gra z UJ Kraków nie należy do najprzyjemniejszych. Sezon skończycie w Łodzi, czyli tam, gdzie wywalczyłyście awans do finału Pucharu Polski. To był taki przedsmak? Pojawiły się myśli, że tam wrócicie?
– Nie było takich myśli, bo byłyśmy zbyt skoncentrowane na zadaniu, jakim był awans do finału Pucharu Polski. Teraz w lidze czeka nas kilka trudnych meczów. UJ jest w stanie wygrać z każdym, mimo miejsca w dole tabeli. Trudno będzie też ze Śląskiem Wrocław, który już raz popsuł dziewczynom z Katowic fetę. Jeśli chcemy być mistrzem, musimy wygrywać.
– Najważniejszym meczem sezonu będzie ten w ostatniej kolejce ORLEN Ekstraligi czy finał ORLEN Pucharu Polski?
– Każdy będzie ważny. Patrząc przez pryzmat rangi, gry na dużym stadionie i liczbie kibiców, to finał Pucharu Polski wyrasta na ten najbardziej prestiżowy. To święto kobiecej piłki.
– Wspomniałaś o Śląsku Wrocław, który popsuł „GieKSie” zabawę w zeszłym sezonie. Tak się składa, że w tym może popsuć ją dwa razy. Tydzień po tygodniu gracie z nim w finale pucharu i w lidze. Były jakieś rozmowy o tym czego uniknąć?
– Myślę, że wtedy dziewczyny sparaliżowała trochę obecność kibiców. Po raz pierwszy przyszło ich aż tylu. Teraz mamy już pewne przetarcie, także po eliminacjach Ligi Mistrzyń. W meczu u siebie ze Śląskiem będziemy bardzo zdeterminowane.
– Lepiej, że najpierw gracie z nimi w finale Pucharu Polski? Ten drugi raz zawsze wydaje się być bardziej czytelny.
– Nie ma tu różnicy. Mamy świetny sztab szkoleniowy, który jest w stanie prześwietlić każdego przeciwnika. Finał od meczu ligowego będzie różnił się przede wszystkim tym, że będzie grany na dużym stadionie. I tym, że wszystko będzie tu i teraz, bez możliwości odrobienia strat w następnych kolejkach.
– Po tej serii trudnych spotkań muszę zapytać o zmęczenie. Jest już powoli odczuwalne?
– Przy adrenalinie gry o trofea nie czuć zmęczenia. Ono pewnie wyjdzie po finale. Na szczęście mamy mocną, szeroką kadrę. Ostatnie kolejki będą pewnie najtrudniejsze, ale jestem przekonana, że damy sobie radę.
Materiał powstał we współpracy z ORLEN
Oto inne nasze wywiady z cyklu „Prosto z kobiecej murawy”: