Słynne drużyny EURO: Francja 1984

Dokładnie cztery dekady temu Francuzi organizowali finały mistrzostw Europy, a pierwsze skrzypce grał na nich Michel Platini. Trudno będzie pobić jego rekord dziewięciu zdobytych bramek, a przecież miał na to tylko pięć spotkań. Dziś finaliści mają siedem. Oto kolejny z cyklu „Słynne drużyny EURO”. Przed wami Francja 1984. 

Chcieli zafundować zwiedzanie

Francuzi marzyli o tym, by zachwycić całą Europę, ale też i odkuć się za mistrzostwa świata, w których to odpadli z Niemcami dopiero po rzutach karnych w półfinale. Potem w meczu o trzecie miejsce przegrali rozbici mentalnie z Polską. Teraz mieli mieć kibiców po swojej stronie. Dlatego przygotowywali się bardzo starannie do tej imprezy. Z tej okazji wybudowali efektowny, jak na tamte czasy, stadion w Nantes. Inne obiekty zostały poddane renowacji. Gospodarze chcieli, by uczestnicy turnieju wspominali grę we Francji na różnych stadionach.

  • Parc des Princes w Paryżu: 48 360 kibiców, dwa mecze grupowe (mecz otwarcia), finał
  • Stade Velodrome w Marsylii: 55 000 kibiców, mecz grupowy, półfinał
  • Stade de Gerland w Lyonie:: 51 860 kibiców, mecz grupowy, półfinał
  • Stade Geoffroy-Guichard w Saint-Etienne: 48 274 kibiców, dwa mecze grupowe
  • Stade Felix-Bollaert w Lens: 49 000 kibiców, dwa mecze grupowe
  • Stade de la Beaujoire w Nantes: 52 923 kibiców, dwa mecze grupowe
  • Stade de la Meinau w Strasburgu: 42 756 kibiców, dwa mecze grupowe

Dlatego wpadli na pomysł, by każdy zespół rozgrywał każdy mecz w grupie w innym miejscu – zatem trzy starcia i trzy obiekty, które miały robić duże wrażenie. Sęk w tym, że nie udało się tego ambitnego planu zrealizować, bo przeszkodą okazały się kwestie logistyczne. Nie było sensu uprzykrzać życia nie tylko piłkarzom, którzy musieliby pokonywać spore odległości między stadionami, ale też – kibicom.

Faworyt zawiódł

Format rozgrywek z perspektywy czasu wydaje się zaskakujący. Chociaż były zmagania w grupach, to w kolejnej fazie dwie najlepsze drużyny z każdej z nich docierały do fazy pucharowej. Wynikało to z niewielkiej liczby uczestników (dokładnie ośmiu), do czego jeszcze wrócimy. Cztery zespoły walczyły w półfinałach o miejsce w decydującej batalii. Przed turniejem w prognozach ekspertów wśród potencjalnych zwycięzców najczęściej wymieniano kadrę RFN. Niemcy tymczasem nie spełnili oczekiwań i zajęli w grupie dopiero trzecie miejsce. U naszych zachodnich sąsiadów była odczuwalna olbrzymia gorycz.

Słynne starcie francusko-portugalskie

Na Stade Velodrome w Marsylii został rozegrany piłkarski spektakl. Starcie Francuzów z Portugalczykami zapisało się złotymi zgłoskami w dziejach futbolu reprezentacyjnego. Gospodarze prowadzili, bo dokładnie z rzutu wolnego przymierzył Jean-François Domergue. Jednak główka Rui Jordao przyniosła trafienie wyrównujące i… dogrywkę. Później ten sam gracz Sportingu zanotował fantastyczne uderzenie z półwoleja i przybysze z Półwyspu Iberyjskiego wyszli na prowadzenie.

Piłkarze Michela Hidalgo nie złożyli broni. Po zmianie stron w dogrywce doszło do wyrównania. W 114. minucie Domergue ustrzelił dublet. Francuzi obawiali się loteryjności serii rzutów karnych. Dlatego ze wszystkich sił czynili starania, by rozstrzygnąć sprawę w dogrywce. Jak postanowili, tak też zrobili. Podanie Tigany, gol Platiniego i Francja zameldowała się w finale.

Później strzelec zwycięskiego gola, którego kojarzymy chociażby z maestrii prezentowanej na włoskich boiskach, zdobył się na szczerość:: – Jean Tigana zdradził, że nie zdarzyło mu się w karierze wygrać konkursu rzutów karnych. Dlatego dążyliśmy do tego, aby zmóc Portugalczyków wcześniej, by nie było karnych. 

Hiszpania bez polotu

Karne były za to w drugim, również dramatycznym półfinale. Ale po kolei… Hiszpanie grali z Duńczykami i niespodziewanie pierwszego gola w tej rywalizacji strzelili Skandynawowie. Było to trafienie Soerena Lerby’ego. Mimo że Duńczycy imponowali odwagą czy wręcz brawurą, a Hiszpanów ratował z opresji bramkarz Luis Arconada, w końcu gracze „La Roja” zadali cios rozpędzonym rywalom. Bramkę zdobył Antonio Maceda. Jedenastki lepiej wykonywali Hiszpanie i w finale doszło do hitu, starcia Francji właśnie z nimi.

Finał odbywał się na Parc de Princes. Francuzi mieli bardzo wysokie morale, bo przed tym meczem zaliczyli komplet zwycięstw. Hiszpanie zdaniem niektórych wręcz „doczołgali się” do finału, to nie był efektowny hiszpański futbol, który znamy z czasów współczesnych. Tym razem nie było żadnej niespodzianki. Faworyci, czyli Francuzi, bez większych problemów rozprawili się z Hiszpanami, ale przegrali długo jeszcze obwiniali Luisa Arconadę. Golkiper wpuścił dziecinnie łatwy strzał Michela Platiniego z rzutu wolnego w 57. minucie. Szybko mu zapomnieli doskonały półfinał… Podcinka Bruno Bellone’a zwieńczyła dzieło w ostatniej minucie.

Po zakończeniu turnieju, gdy obsypywano Francuzów pochwałami, najwięcej komplementów zebrał Michel Platini. To on był w drużynie Michela Hidalgo niekwestionowanym liderem. Wszyscy nad Sekwaną pamiętali, że strzelił w samej końcówce dogrywki arcyważnego gola, który zapewnił gospodarzom półfinałowe zwycięstwo z Portugalią (3:2). Platini błyszczał skutecznością w całym turnieju, o czym świadczy jego pokaźny dorobek: dziewięć zdobytych bramek. Nigdy król strzelców (wcześniej ani później) nie strzelił tylu goli w finałach EURO. Czy ktoś mu w ogóle dorówna? Jego rodak Antoine Griezmann w 2016 roku zdobył co najwyżej sześć bramek.

Pierwszy gol Platiniego był premierowym trafieniem podczas całych mistrzostw. Trafił do siatki w meczu z Danią, a następnie dołożył jeszcze dwa kolejne hat-tricki w konfrontacjach z Belgią i Jugosławią. O trafieniach w półfinale i finale już wspominaliśmy. Platini od 1982 roku grał we włoskim Juventusie. Był też świeżo upieczonym królem strzelców Serie A.

Francuski kogut

Dla młodych kibiców to może być niepojęte, ale trzeba mieć świadomość, że wtedy w turnieju finałowym mistrzostw Europy uczestniczyło zaledwie osiem drużyn: Francja, Belgia, Portugalia, Dania, Jugosławia, Rumunia, RFN, Hiszpania. Ba, w pierwszych turniejach było tych ekip zaledwie cztery, a dopiero od 1980 roku właśnie osiem. Jeszcze kiedy słynnego gola strzelił Antonín Panenka, to Czechosłowakom wystarczyło w 1976 roku wygrać jedną dogrywkę, jedne rzuty karne i już byli zwycięzcami. O wiele trudniej za to było się dostać na turniej, skoro nie potrafiły tego zrobić „Orły Górskiego”. EURO 1984 to też był drugi czempionat kontynentu w historii, na którym pojawiła się… maskotka. Tutaj już bez zaskoczeń, był nią kogut o imieniu Peno.

Francuzi doprowadzili do powstania największych turniejów w futbolu, w tym także do narodzin EURO. Jednak mieli pecha, bo przez długi czas nie potrafili w tych imprezach sięgnąć po prymat. Dopiero w 1984 roku im się to udało. Ładniej ujął to przed laty na łamach „Rzeczpospolitej” Paweł Wilkowicz:  Klątwę zdjął dopiero Michel Platini. 27 czerwca 1984 roku na paryskim Parc des Princes po zwycięskim finale z Hiszpanią wziął w ręce Puchar Henriego Delaunaya. Wszystko zostało wśród swoich, nagrodę wręczał mu francuski szef UEFA Jacques George.

Chociaż Platini był wybitną jednostką, znakomitą indywidualnością na tamtej imprezie, Paweł Wilkowicz w tekście „Wielcy wśród wielkich” podkreślił, że as Juventusu sprzed lat bynajmniej nie był na boisku sam i potrzebował świetnych partnerów wokół siebie, aby świecić pełnym blaskiem. Tak też to wyglądało: Platini i van Basten mieli to szczęście, że byli wielkimi wśród wielkich. Nazwiska piłkarzy, którzy grali w Euro 1984 w pomocy reprezentacji Francji, każdy kibic zna jak imiona Dumasowskich muszkieterów.

Słynne drużyny EURO: ważne role imigrantów we Francji

Gdy w 1998 roku Francja po raz pierwszy w dziejach mundiali sięgnęła po złoto, publicyści podkreślali, że tamta reprezentacja była symbolem udanej integracji przybyszów z różnych stron świata. W drużynie widoczna była multikulturorowość i wieloetniczność. 14 lat wcześniej triumf „Trójkolorowych” mógł stać się faktem w dużej mierze również za sprawą imigrantów… O sile drugiej linii Francuzów stanowili czterej gracze, których określano mianem carré magique. Tyle że jedynie Alain Giresse był Francuzem z dziada pradziada, a zatem rodowitym. Pozostali mieli niefrancuskie korzenie. Platini – włoskie, Jean Tigana przyszedł na świat w Mali, natomiast Luis Fernandez, jak łatwo się domyślić, urodził się w Hiszpanii.

Wtedy nie było szowinizmu, nikt nie zwracał na to uwagi, że czołowi piłkarze pochodzili z innych krajów. Używaliśmy w tym tekście nazwy „EURO”. Teraz istotne zastrzeżenie – właśnie wówczas, za sprawą Francuzów, ten termin przebił się do powszechnej świadomości. Trzeba przyznać, że pomysł, by wprowadzić etap półfinałów zamiast – jak poprzednio – grania w grupach, aż do wyłonienia dwóch finalistów, okazał się niezwykle ciekawy i po prostu słuszny. Trudno mieć inne zdanie, skoro oba półfinały przyniosły ogrom emocji wszystkim, w tym także postronnym kibicom.

Dla odmiany wiele osób pewnie mogło poskarżyć się na to, że nie wiedzieć czemu w 1984 roku nie rozgrywano już meczu o trzecie miejsce. Notabene od tamtego czasu obaj przegrani z półfinałów dostają brązowe medale.

Samotność bramkarza

Chociaż dziś, wspominając tamte czasy, zwykle skupiamy się na wielkim święcie futbolu we Francji po triumfie u siebie, to warto pamiętać o koszmarze Arconady. Gdy Platini kopnął piłkę z rzutu wolnego, uchodzący za bramkarza z absolutnej czołówki światowej Hiszpan myślał, że ma już ją pod kontrolą. Tymczasem niespodziewanie ją wypuścił. To był niesamowicie pechowy gol, bo piłka wtoczyła się pod Hiszpanem do bramki. Francuzi są bezwzględni i gdy dziś bramkarz popełnia podobny błąd, zwykło się mówić w tym kraju, że „zrobił Arconadę”.

A oto inne stworzone przez nas ekipy z cyklu „słynne drużyny EURO”:

  1. CZECHY 2004
  2. HISZPANIA 2012
  3. HOLANDIA 2000
  4. DANIA 2020
  5. DANIA 1992
  6. GRECJA 2004