Bezpłciowy Lech znowu traci punkty
Niedzielnym hitem 30. kolejki PKO BP Ekstraklasy miało być spotkanie między Lechem Poznań a Cracovią. Stwierdzenie „miało być” jest tutaj idealne, gdyż mecz między klubami z Wielkopolski i Małopolski zdecydowanie zawiódł, a ostatecznie starcie zakończyło się nudnym wynikiem 0:0.
Wielki zawód
Przed spotkaniem kibice „Kolejorza” mogli mieć wielkie nadzieję na zwycięstwo. O tym świadczyła chociażby frekwencja, ponieważ na ENEA Stadionie zasiadło ponad 40 tysięcy kibiców. Mecz z Cracovią mógł bezpośrednio włączyć Lecha do gry o mistrzostwo Polski, gdyż w przypadku zwycięstwa do liderującej Jagiellonii brakowałoby zaledwie dwóch punktów, aby wskoczyć na fotel lidera. Fani oczekiwali od zespołu ofensywnej gry przyjemnej dla oka, a otrzymali nudny mecz, w którym nie zobaczyli żadnych bramek.
Mrozek: "Kolejny raz mamy okazję, żeby doskoczyć do Jagiellonii i tego nie wykorzystujemy. To jest masakra." #LPOCRA pic.twitter.com/9m4u78En7f
— Mateusz Dukat (@DukatMateusz) April 28, 2024
Fatalny Lech w ofensywie
Po raz kolejny zespół prowadzony przez Mariusza Rumaka zagrał bardzo słabe spotkanie w ataku. Nie było widać pomysłu na stwarzanie sobie sytuacji, a jedyną opcją, żeby zagrozić rywalom były niecelne dośrodkowania przede wszystkim bocznych obrońców, gdyż w podstawowej jedenastce nie zobaczyliśmy żadnego nominalnego skrzydłowego, co na pomeczowej konferencji tłumaczył Rumak.
Po fakcie możemy jednak stwierdzić, że szkoleniowiec Lecha przekombinował, gdyż pomysł, aby posadzić na ławce chociażby Velde był sporym błędem. Słabą grę Lecha w ataku najbardziej obnażają liczby. W 12 spotkaniach za kadencji Mariusza Rumaka „Kolejorz” co najmniej jedną bramkę zdobył w zaledwie sześciu z nich. Jak łatwo policzyć, połowę spotkań zagrał zatem na zero z przodu!
Ishak zdetronizowany
Gwiazda drużyny z Wielkopolski po długiej kontuzji żeber wróciła do zdrowia w bardzo dobrym stylu. Podczas poprzednich trzech spotkań szwedzki snajper zdobył aż trzy bramki i potwierdził, że zasługuje na miano legendy klubu. W dzisiejszym spotkaniu zaprezentował się jednak mizernie, a do tego najbardziej przyczynił się zdecydowanie Kamil Glik, który przez cały mecz był wręcz przyklejony do gwiazdora Lecha.
Taki był też plan szkoleniowca Cracovii, gdyż reprezentant Polski fizycznie zdominował Ishaka, co zdarza się niesamowicie rzadko. Przez całe starcie z ekipą z Krakowa Szwedowi piłka raczej przeszkadzała niż pomagała, co potwierdzały liczne niedokładne przyjęcia, podania, czy strzały w trybuny, które nigdy nie są dobrym znakiem.
90'+9 🏁 Remis.
_____#ESA | #LPOCRA 0:0 pic.twitter.com/NOVp46ignv— Lech Poznań (@LechPoznan) April 28, 2024
Kibice tracą cierpliwość
Przed meczem rozgrywanym na ENEA Stadionie spodziewano się raczej spokojnej atmosfery, gdyż kibice Lecha i Cracovii od lat żyją w zgodzie, a całemu spotkaniu towarzyszyła akcja „Kibicuj z Klasą”, która ma zachęcać najmłodszych kibiców do kibicowania i oglądania meczów nie tylko w telewizji, ale także na żywo.
Po meczu kibice skandowali "Gdzie jest Rumak". Trener Lecha nie pojawił się jednak pod trybuną. pic.twitter.com/S13u21rFbd
— Mateusz Dukat (@DukatMateusz) April 28, 2024
Prawda była jednak zupełnie inna, gdyż fani zgromadzeni w „Kotle”, czyli trybunie zarezerwowanej dla najbardziej zagorzałych kibiców „Kolejorza” wielokrotnie dawali upust swoim negatywnym emocjom. Nie ma co się jednak dziwić, gdyż ostatnie tygodnie nie są najlepsze dla ekipy z Poznania, która marnuje kolejną szansę, by bezpośrednio włączyć się do wyścigu o mistrzostwo Polski. Po meczu fani Lecha „wezwali” do siebie drużynę oraz Mariusza Rumaka, jednak szkoleniowiec nie pojawił się pod sektorem. Na konferencji pomeczowej trener powiedział, że gdy kibice go wołali, to był już w szatni.
Rumak: "Kiedy kibice skandowali moje nazwisko, byłem w szatni." #LPOCRA pic.twitter.com/UEGOt1sRAt
— Mateusz Dukat (@DukatMateusz) April 28, 2024
Z Poznania,
Mateusz Dukat
fot. PressFocus
Może zaciekawi Was odrobina nostalgii! Zerknijcie na nasz cykl ”Słynne drużyny EURO”: