Przewodnik po EURO: Polska

18.05.2024
Ostatnia aktualizacja 8 czerwca, 2024 o 11:03

Polska zaliczyła żenujące eliminacje, zdobywając między innymi punkt z Mołdawią. W ich trakcie PZPN zwolnił irytującego wszystkich Fernando Santosa, a Cezary Kulesza postawił na Michała Probierza kosztem Marka Papszuna. „Polski Guardiola” sprawy nie uratował, lecz wdrapał się do finałów poprzez baraże i tchnął trochę pozytywnego ducha w kompletnie rozbity zespół. 

Eliminacje reprezentacji Polski

Polska jeszcze nigdy nie grała w takiej grupie, jak teraz. O tak słabych rywalach marzy każdy. Wydawało się, że będą to sparingi, bo nie da się tu skończyć poniżej drugiego miejsca. Gdyby nie gra w Lidze Narodów A, to „Biało-czerwonych” nie byłoby w barażach. Tylko alternatywna ścieżka uratowała awans na turniej z tak śmieszną grupą eliminacyjną. Spotkania kwalifikacyjne możemy co najwyżej podzielić na słabe, beznadziejne i absolutnie kompromitujące. Do tej ostatniej kategorii zalicza się przede wszystkim porażka w Kiszyniowie i bezsilność w drugiej połowie, której nie da się wytłumaczyć. To jedna z największych kompromitacji w historii polskiego futbolu. Lewandowski i koledzy na słabiuteńkiej Mołdawii zrobili w grupie tylko punkt, bo był jeszcze remis na Stadionie Narodowym.

Zaczęło się od porażki w Pradze, gdzie po 25 sekundach Czesi prowadzili 1:0 i to po wrzucie z autu. Półtorej minuty później mieliśmy już 2:0 po akcji lewym skrzydłem i dośrodkowaniu. Napastnik Tomáš Čvančara uprzedził Kiwiora i po dwóch minutach było już pozamiatane. Nie tak wyobrażał sobie debiut Fernando Santos. Portugalczyk został zapamiętany z tego, że przyszedł do polskiej reprezentacji i nic za bardzo o niej nie wiedział, nie znał na przykład pozycji Pawła Wszołka, nie wypracował w ogóle respektu, traktował PZPN trochę jak frajerów, nie miał żadnej motywacji, a ogólnie to rozkładał bezradnie ręce i nie posiadał żadnego pomysłu na grę. Opowiadał jakieś bajki o uczestniczeniu w szkoleniach młodzieży, projektach, pisał bajki na wodzie. Myślał, że wygra się samo. Wytrzymał raptem siedem spotkań i został zwolniony.

12 września los zesłał ślepej kurze ziarno. Czesi przegrali z Albanią aż 0:3. Taki wynik sprawił, że mimo żenujących eliminacji Polacy na dwie kolejki przed końcem mieli szansę na bezpośredni awans. Wystarczyło Michałowi Probierzowi pokonać w Warszawie najpierw Mołdawię, a potem w bezpośrednim meczu Czechów i stałby się cudotwórcą. Na pierwszej przeszkodzie się skończyło. Ion Nicolaescu został prawdziwym katem polskiej reprezentacji, bo aż trzykrotnie pokonał Wojciecha Szczęsnego. 1:1 z Mołdawią – koniec marzeń. 

Kolejny absolutnie kompromitujący występ to wizyta w Tiranie, gdzie gospodarze byli szybsi, ambitniejsi, bardziej waleczni i wygrywali praktycznie każdą drugą piłkę. Skończyło się na 2:0 dla Albanii i przepięknym trafieniu Jasira Asaniego. To po nim został zwolniony Fernando Santos. Nawet z Wyspami Owczymi kadra Santosa męczyła się do 73. minuty. To wtedy podyktowany został rzut karny, po którym większości Polaków było szkoda walecznych Farerów, ponieważ dzielnie się bronili i trzymali, dopóki pechowo jeden z obrońców nie dostał piłką w rękę.

Awans udało się wywalczyć dopiero po dwumeczu barażowym z Estonią i Walią. Wojciech Szczęsny obronił karnego od Daniela Jamesa i to okazało się kluczowe. Dzięki tej interwencji „Biało-czerwoni” jadą na EURO 2024 i nie przerwą passy kolejnych występów na wielkich turniejach. To już pięć – EURO 2016, MŚ 2018, EURO 2020, MŚ 2022 i obecne mistrzostwa Europy.

Tak prezentowały się wszystkie wyniki kadry Polski:

  • Czechy – Polska 3:1
  • Polska – Albania 1:0
  • Mołdawia – Polska 3:2
  • Polska – Wyspy Owcze 2:0
  • Albania – Polska 2:0
  • Wyspy Owcze – Polska 0:2
  • Polska – Mołdawia 1:1
  • Polska – Czechy 1:1

Baraże:

  • Polska – Estonia 5:1
  • Walia – Polska 0:0 (5:4 w karnych)

Trener reprezentacji Polski

Michał Probierz króciutko pracuje na tym stanowisku, ponieważ został wyznaczony do ratowania Polski po kompletnej żenadzie w wykonaniu Fernando Santosa. To na niego postawił Cezary Kulesza, choć opinia publiczna domagała się na tym stanowisku Marka Papszuna i była trochę wyborem rozczarowana. Probierz przybył prosto z młodzieżówki U21, w której też nie notował jakichś wybitnych rezultatów. Zarzucano mu zatem, że dostał robotę po znajomości, a nie po osiągnięciach.

W przeszłości przez wiele lat współpracował z prezesem PZPN w Jagiellonii Białystok. Tam pasował jak ulał. To drużyna, z którą utożsamia się pracę obecnego selekcjonera. Zdobył tam drugie, trzecie i czwarte miejsce w Ekstraklasie. „Jaga” za jego kadencji wyrosła na jedną z najsilniejszych drużyn w Ekstraklasie. Podczas pierwszej kadencji wywalczył Puchar Polski. Pod jego skrzydłami grało wielu obecnych reprezentantów Polski – Kamil Grosicki, Przemysław Frankowski, Karol Świderski, Bartłomiej Drągowski, Taras Romanczuk w Jagiellonii oraz Krzysztof Piątek w Cracovii. „Pasy” to drugi klub, w którym Probierz dość długo popracował i pełnił nawet funkcję wiceprezesa. Miał jednak za dużo na głowie i nie mógł pogodzić dwóch ról. Kiedy odszedł, to świętej pamięci Janusz Filipiak namówił go, żeby… jednak został. Było to w lutym 2021 roku.

Kadrę prowadził dopiero w sześciu spotkaniach. To tyle, co nic. Zdążył jednak przywiązać się do kilku nazwisk, a jedno z nich wyczarować. Zaufał Jakubowi Piotrowskiemu, który był jedną z nielicznych wyróżniających się ostatnio postaci w kadrze.

Styl gry reprezentacji Polski

Taktyka Polski jest przewidywalna. To przede wszystkim gra wahadłami z naciskiem na lewe, na którym to przewagę dryblingami buduje Nicola Zalewski. W jesiennych eliminacjach, sparingu z Łotwą i potem w barażach często wyglądało to tak, że Polacy skupiali na sobie uwagę w innej strefie, żeby szybko przerzucić piłkę na lewą stronę, gdzie gracz Romy miał sporo miejsca i pozwolenie na dryblingi. Po drugiej stronie mniej aktywny był Przemysław Frankowski, lecz np. to on otworzył wynik z Estonią. Zalewski z kolei zaliczył dwie asysty w meczu towarzyskim z Łotwą. Wahadła są u Probierza bardzo ważne.

Polska gra dwoma napastnikami. Obok Roberta Lewandowskiego prawdopodobnie zagra Karol Świderski, który w kadrze zwykle nie zawodzi, choć ostatnio z jego formą gorzej. Środek pola też jest w zasadzie pewny, gdyż jeżeli nie stanie się tragedia w postaci urazów, to stworzy go trio: Slisz-Piotrowski-Zieliński. Ten pierwszy do roli zabezpieczającego defensywę jako typowa „szóstka”, drugi i trzeci natomiast z wymiennością w akcjach ofensywnych. Jakub Piotrowski przebojem wdarł się do pierwszego składu.

Skład reprezentacji Polski

Bramkarze: Marcin Bułka (OGC Nicea), Łukasz Skorupski (Bologna), Wojciech Szczęsny (Juventus)Obrońcy: Jan Bednarek (Southampton), Bartosz Bereszyński (Sampdoria, poprzedni sezon na wypożyczeniu w Empoli), Paweł Dawidowicz (Hellas Werona), Jakub Kiwior (Arsenal), Tymoteusz Puchacz (Union Berlin, poprzedni sezon na wypożyczeniu w Kaiserslautern), Bartosz Salamon (Lech Poznań), Sebastian Walukiewicz (Empoli),

Pomocnicy: Przemysław Frankowski (RC Lens), Kamil Grosicki (Pogoń Szczecin), Jakub Moder (Brighton), Jakub Piotrowski (Łudogorec Razgrad), Taras Romanczuk (Jagiellonia), Bartosz Slisz (Atlanta United), Damian Szymański (AEK Ateny), Sebastian Szymański (Fenerbahce), Michał Skóraś (Club Brugge), Kacper Urbański (Bologna), Nicola Zalewski (AS Roma), Piotr Zieliński (SSC Napoli),

Napastnicy: Adam Buksa (RC Lens, poprzedni sezon na wypożyczeniu w Antalyasporze), Robert Lewandowski (FC Barcelona), Krzysztof Piątek (Basaksehir), Karol Świderski (FC Charlotte, poprzedni sezon na wypożyczeniu w Hellasie Werona).

W bramce nie ma innej opcji niż Wojciech Szczęsny. To jedynka od czasów, gdy zrezygnował Łukasz Fabiański. Bramkarz Juventusu udowodnił swoją wielkość na mundialu w Katarze czy też w barażach z Walią, gdy obronił decydującego karnego. Od kilku lat jest podporą reprezentacji. Największy kłopot jest z kolei na środku defensywy. Tutaj Michał Probierz będzie kombinował w sparingach, bo wciąż nie wie jaką trójką stoperów wyjść na reprezentację Holandii. W barażach nieźle spisał się Paweł Dawidowicz, ale z nim i jego zdrowiem bywało różnie.

W innych formacjach sytuacja jest raczej klarowna. Podstawowe wahadła to Nicola Zalewski i Przemysław Frankowski. Ten pierwszy niepokojąco mało gra za kadencji Daniele De Rossiego, co musi martwić Probierza. O drugiego bać się nie musi, bo „Franek” to bardzo ważna postać w Lens i trener Franck Haise nie wyobraża sobie składu bez niego. Zaczął też trafiać w kadrze, bo i w sparingu z Łotwą jesienią 2023 i potem w barażu z Estonią wiosną 2024. W lidze z Lyonem zanotował z kolei dublet. Po świetnych eliminacjach pewny skład powinien mieć Jakub Piotrowski, a obok Roberta Lewandowskiego raczej nie ma innej alternatywy niż Karol Świderski.

Nieograny będzie też Piotr Zieliński, jednak w jego przypadku może to zadziałać pozytywnie, bo na wiosenne baraże przyjechał tak pozytywnie naładowany, jaki nie był już dawno. Wszystko na skutek przeciętnego sezonu w Napoli, w którym do tego skreślono go z listy zgłoszonych na fazę play-off Ligi Mistrzów. Aurelio De Laurentiis nie mógł przeboleć, że „Zielu” dogadał się z Interem.

Największa gwiazda reprezentacji Polski

Wciąż jest to 36-letni Robert Lewandowski. Może nie potrafi już w tak spektakularny sposób wygrywać samemu eliminacji, jak czynił to w latach 2017-2020, ale dopóki tylko będzie grał, to cały czas będzie największą polską gwiazdą. Tym bardziej, że w Barcelonie nie  odcina kuponów. Trudno tak nazwać regularną grę w pierwszym składzie i walkę o koronę króla strzelców La Liga. 24 gole we wszystkich rozgrywkach to nie jest tyle, co w czasach maszyny ładującej w Niemczech co kolejkę, jednak to wciąż więcej niż przyzwoity rezultat. Pod koniec kwietnia w świetnym stylu skompletował pierwszego w barwach Barcelony hat-tricka.

148 występów w narodowych barwach i rekordzista pod względem liczby bramek, których uzbierał 82. Jak najbardziej możliwa do zrealizowania jest „setka”. Lewandowski w eliminacjach strzelił zaledwie trzy gole – jednego w nieszczęsnym spotkaniu z Mołdawią, gdzie do przerwy wszystko było w porządki i dwa z Wyspami Owczymi (ten drugi cudnej urody). Adam Nawałka mianował go kapitanem i rolę tę pełni już od dekady.

Przewidywania

Rokowania nie są zbyt dobre. Reprezentacja Polski jedzie na EURO 2024 skazywana na pożarcie. Nie będzie faworytem ani w meczach z Francją i Holandią, ani także ze świetnie prezentującą się Austrią za kadencji Ralfa Rangnicka. Awans z takiej grupy będzie już dużym sukcesem, gdyż zapowiada się tutaj na czwartą lokatę i szybki wypad do domu. Żenujące eliminacje nie dają zbyt wielkiej wiary. Polska rozpocznie od starcia z Holandią w Hamburgu. Drugi mecz z Austrią może się zatem okazać de facto tym o wyjście z grupy, bo trudno myśleć o sprawieniu sensacji z Francją. Wyprzedzenie tutaj kogokolwiek będzie dużym sukcesem.

Sprawdź typy i zapowiedzi spotkań reprezentacji Polski na Euro 2024:

Największe sukcesy reprezentacji Polski

Za takie należy uznać pokolenie z Kazimierzem Deyną, Grzegorzem Latą, Andrzejem Szarmachem czy Janem Tomaszewskim, a pod wodzą legendarnego Kazimierza Górskiego. Polska na mistrzostwach świata w 1974 roku potrafiła pokonać Włochów i Argentyńczyków już w pierwszej fazie grupowej, a potem ograć Haiti aż 7:0. Eksperci wskazywali „Biało-Czerwonych” jako czarnego konia i kandydatów do walki o złoto. Zwłaszcza, że mowa była o mistrzach olimpijskich sprzed dwóch lat z Monachium. Do dziś pozostaje Polakom mówienie „co by było gdyby”, ponieważ zmierzyli się z RFN w meczu na wodzie. Takie warunki były sprzyjające dla gospodarzy, bo to Polacy lepiej operowali piłką.

Sukces ten powtórzył osiem lat później selekcjoner Antoni Piechniczek. W tamtym składzie grał już Zbigniew Boniek, wówczas zawodnik Widzewa Łódź, a po turnieju Juventusu. Tu też jest odcinek z kategorii „co by było gdyby”, bo najlepszy polski zawodnik musiał pauzować za kartki w półfinale z Włochami. Kto wie co by się stało, jeżeli mógłby zagrać? Kolejnym dużym sukcesem reprezentacji Polski jest srebro na igrzyskach olimpijskich w Barcelonie w 1992 roku. Prestiż futbolu na tej imprezie zdecydowanie zmalał, ale z racji ogromnej posuchy w latach 90. tamten sukces urósł do wielkiej rangi. Kadra Janusza Wójcika rozkochała w sobie kraj i przegrała dopiero w finale z Hiszpanami na Camp Nou i to w ostatniej akcji meczu.

Jeżeli chodzi o same mistrzostwa Europy, to nie ma się zbytnio czym chwalić. Polacy do dziś wzdychają do filmików z 2016 roku. Byli wtedy o jednego karnego od półfinału EURO z Walią. Jakub Błaszczykowski był najlepszym piłkarzem na tamtym turnieju i udowodnił swoją wielkość po przeciętnym sezonie we Fiorentinie, gdzie nie stawiał na niego Paulo Sousa. Kuba strzelił dwa gole – z Ukrainą, Szwajcarią i asystował przy golu Milika z Irlandią Północną. A potem to akurat on jako jedyny spudłował w konkursie karnych z Portugalią. W ten sposób Polska zakończyła swoje najlepsze mistrzostwa Europy w historii.

Tworzymy codziennie nasz przewodnik po EURO 2024:

  1. NIEMCY
  2. SZKOCJA
  3. WĘGRY
  4. SZWAJCARIA
  5. HISZPANIA
  6. WŁOCHY
  7. CHORWACJA
  8. ALBANIA
  9. SŁOWENIA
  10. DANIA
  11. SERBIA
  12. ANGLIA