Przewodnik po EURO 2024: Holandia

Ostatnia aktualizacja 7 czerwca, 2024 o 19:31

Reprezentacja Holandii w eliminacjach do EURO 2024 wygrała sześć razy. Tylko Francja okazała się za silna dla drużyny Ronalda Koemana. „Oranje” przeciwko „Trójkolorowym” nie zdobyli żadnego punktu. W całych zmaganiach zgromadzili ich 18 i zajęli drugie miejsce w grupie B.

Eliminacje reprezentacji Holandii

Holendrzy oczywiście mieli chrapkę, by sprawić niespodziankę i postawić się Francuzom, jednak to się nie udało. Na starcie rywalizacji ulegli obecnym wicemistrzom świata aż 0:4. Tyle, że tamten blamaż nie doprowadził do upadku morale w zespole. Przeciwnie, zapoczątkował… zwycięską serię. Gracze „Oranje” w kolejnych czterech meczach wygrali z Grecją dwa razy plus po razie z Irlandią i Gibraltarem. Później był rewanż z Francją. I tym razem Holandia nie sprostała wyzwaniu, przegrywając 1:2.

Holendrzy ostatecznie wywalczyli awans na EURO w Niemczech dzięki zwycięstwu nad Irlandią. Było 1:0 po szybkim golu, strzelonym przez Wouta Weghorsta, który wykonał efektowną akcję. Holandia wywalczyła dziesiąty awans do finałów mistrzostw Europy.

  • Francja – Holandia 4:0
  • Holandia – Gibraltar 3:0
  • Holandia – Grecja 3:0
  • Irlandia – Holandia 1:2
  • Holandia – Francja 1:2
  • Grecja – Holandia 0:1
  • Holandia – Irlandia 1:0
  • Gibraltar – Holandia 0:6

Na uwagę zasługuje to, że w pierwszym meczu z Gibraltarem, wygranym w sumie skromnie, patrząc na różnicę klas między rywalami – 3:0, dublet ustrzelił obrońca, grający na co dzień w Manchesterze City – Nathan Ake. Zaznaczmy też, że ogółem po trzy gole dla Holendrów strzelili gracze, którzy nie mają statusu gwiazd pierwszej wielkości. Mowa o Woucie Weghorście i Codym Gakpo. Ten drugi oczywiście zaliczył sportowy awans, a jednak chyba nie tak duży, jak się spodziewano. Jeśli pominiemy mecze z Francją, okaże się, że Holandia wygrała wszystkie pozostałe. Z tym że było to możliwe, bo w rywalizacji z Grecją na wyjeździe jedynego gola w meczu w 93. minucie strzelił nieoceniony, arcydzielny lider obrony Virgil van Dijk.

Jeśli chodzi o wspomnianego Gakpo, to słowem wyjaśnjenia – jest raczej w „The Reds” rozczarowaniem. Zdarzały mu się przebłyski – np. bardzo dobry wrzesień, gdy wrócił naładowany ze zgrupowania kadry. Zaczął trafiać głównie w końcówce sezonu, jednak na przestrzeni całego 2023/24 zawiódł. Rok temu w pół rundy strzelił w lidze prawie tyle samo goli (siedem), co teraz w 34 meczach (osiem). Jeśli spojrzymy na liczbę rozegranych minut, to widać, że Gakpo jest bardziej uzupełnieniem, bo aż 18 razy wchodził z ławki.

Największa gwiazda Holandii

Na to miano zasługuje lider obrony i charyzmatyczna postać, która dba o podtrzymanie wysokiego morale w holenderskiej ekipie. Łatwo się domyślić, że chodzi o Virgila van Dijka. Od ładnych paru lat stoper Liverpoolu i reprezentacji Holandii jest wymieniany wśród najlepszych graczy na swojej pozycji na całym świecie. W 2018 roku trafił na Anfield. Kwota transferu była może nawet szokująca (na pewno zszokowała komentatora „Viaplay” Andrzeja Twarowskiego). 75 milionów euro robiło ogromne wrażenie. Van Dijk został wówczas najdroższym obrońcą świata. Z ekipą „The Reds” triumfował w rywalizacji o mistrzostwo Anglii, Ligę Mistrzów, Klubowe Mistrzostwo Świata oraz Superpuchar Europy. Przede wszystkim całkowicie odmienił dziurawą wcześniej obronę.

Imponuje znakomitymi warunkami fizycznymi. Jest atletą, którego trudno „przejść” i wygrać z nim pojedynek. Zaliczył kolejny doskonały sezon, ponieważ został nominowany do nagrody gracza sezonu w Anglii. Twardo stąpa po ziemi. Nie ma wokół niego skandali. Skupia się na piłce w pierwszej kolejności. To niesamowite, że piłkarz, który przechodząc z Southampton do Liverpoolu przed kilkoma laty, wzbudzał wiele wątpliwości, stał się niekwestionowanym liderem zarówno na najwyższym poziomie w piłce klubowej, a więc w Premier League, jak i w drużynie narodowej. W 2019 roku w uznaniu zasług Virgila UEFA przyznała mu nagrodę dla najlepszego piłkarza w Europie. W głosowaniu na Złotą Piłkę przegrał zaledwie o siedem punktów z Lionelem Messim.

To też może pewien paradoks, że choć Holandia od czasów Rinusa Michelsa i Johana Cruyffa kojarzy się nam przede wszystkim z radosnym, nowoczesnym, ofensywnym futbolem, zdecydowaliśmy, że warto wyróżnić środkowego obrońcę. Cóż, selekcjoner też grał w obronie…

Selekcjoner reprezentacji Holandii

Ronald Koeman jako piłkarz miał status legendy FC Barcelony. Strzelił zwycięskiego gola w pamiętnym finale Pucharu Europy, gdy Barca po raz pierwszy w historii zdobyła to prestiżowe trofeum. Teraz trwa jego druga kadencja za sterami teamu „Oranje”, który prowadzi ponownie od 2023 roku. Jako zawodnik występował w reprezentacji swojego kraju na mundialach w 1990 i 1994 roku. Był obrońcą, ale też pomocnikiem. Zasłynął z potężnych strzałów z rzutów wolnych. Trenersko realizował się w kraju jako szkoleniowiec najlepszych drużyn z Eredivisie. Trenował Ajax, PSV i Feyenoord.

Później trafił na Wyspy Brytyjskie. Był menedżerem Evertonu i Southampton. Zwłaszcza w tym drugim klubie szło mu bardzo dobrze. Przed sezonem 2020/2021 zrezygnował z posady selekcjonera reprezentacji Holandii, by przejąć ukochaną Barcelonę. Na Camp Nou sobie nie poradził. Irytował często cules aroganckimi wypowiedziami. Tworzył wokół klubu toksyczną atmosferę. Nie miał ciekawych rozwiązań taktycznych, a zespół z Katalonii popadł w marazm. Po zwolnieniu z Barcelony ponad rok pozostawał bez pracy. W 2023 roku jednak znów został selekcjonerem reprezentacji Holandii, z którą wywalczył awans na EURO 2024.

O dziwo Koeman wypowiedział się nader pochlebnie o „Biało-czerwonych” w rozmowie z portalem „WP Sportowe Fakty”: – Każda drużyna eksponuje swoje największe atuty. Jeśli chodzi o defensywę, Polacy są bardzo silni.

Kontynuował:

Nie uważam, że Polacy są najsłabszym zespołem w grupie. Drużyny prezentują zbliżony poziom. Gdyby ktoś miał wskazać faworyta, patrząc na jakość, sukcesy i doświadczenie na wielkich turniejach, pewnie wybrałby Francuzów. Ale nie zgadzam się, że mecz z Polakami będzie łatwy i że ten zespół nie lubi grać w piłkę. Każdy trener lubi to robić. Jednocześnie musisz zwracać uwagę na charakterystykę piłkarzy i myśleć, jaki jest najlepszy sposób na osiągnięcie sukcesu. Trzeba szanować każdy styl.

Kadra reprezentacji Holandii

Bramkarze: Justin Bijlow (Feyenoord), Mark Flekken (Brentford), Bart Verbruggen (Brighton)

Obrońcy: Nathan Aké (Manchester City), Daley Blind (Girona), Virgil van Dijk (Liverpool), Denzel Dumfries (Inter Mediolan), Jeremie Frimpong (Bayer Leverkusen), Lutsharel Geertruida (Feyenoord), Matthijs de Ligt (Bayern), Micky van de Ven (Tottenham), Stefan de Vrij (Inter)

Pomocnicy: Ryan Gravenberch (Liverpool), Frenkie de Jong (Barcelona), Teun Koopmeiners (Atalanta), Tijjani Reijnders (AC Milan), Jerdy Schouten (PSV Eindhoven), Joey Veerman (PSV Eindhoven), Georginio Wijnaldum (Al Ettifaq)

Napastnicy: Steven Bergwijn (AFC Ajax), Brian Brobbey (AFC Ajax), Memphis Depay (Atlético), Cody Gakpo (Liverpool), Donyell Malen (Borussia Dortmund), Xavi Simons (RB Lipsk), Wout Weghorst (TSG Hoffenheim)

Jak już wspomnieliśmy wcześniej, obecnie Holendrzy mają gwiazdę światowego formatu w tyłach. Obroną kieruje z dużą zręcznością i pewnością siebie twardy jak skała Virgil van Dijk. Dzielnie sekunduje mu Matthijs de Light, gracz, który ma za sobą występy w Ajaksie Amsterdam i Juventusie, a obecnie jest zawodnikiem Bayernu Monachium. Polacy nie wspominają go dobrze, bo po rewanżowym półfinale Ligi Mistrzów na Santiago Bernabeu skarżył się w mocnych słowach na pracę zespołu sędziowskiego z naszego kraju… to on strzelił wówczas gola w akcji, której Szymon Marciniak nie pozwolił dograć. W obronie gra jeszcze zdobywca potrójnej korony w sezonie 2022/23 – Nathan Ake. Tak więc to w tej formacji grają największe gwiazdy.

Teun Koopmeiners to często niedoceniany piłkarz, który odgrywa coraz większą rolę w holenderskiej ekipie. Lider Atalanty potrafi zaatakować z głębi pola lub zagrać progresywne, prostopadłe podanie. Jego pozycja w reprezentacji rośnie. Już ustabilizował formę na wysokim poziomie. Wydaje się, że ma potencjał, by wykonać kolejny krok do przodu. To specjalista od stałych fragmentów gry, który z dużą skutecznością potrafi bić rzuty wolne i karne. W drugiej linii pozytywnie zaskakuje elastycznością, gdyż może być graczem numer sześć, osiem, a nawet dziesięć w ustawieniu 3-4-2-1. Na pewno nie jest typowym defensywnym pomocnikiem, bo widać jak na dłoni, że ciągnie go do przodu. Chce uczestniczyć w konstruowaniu akcji w fazie ofensywnej.

Ulubieńcem Ronalda Koemana jest pomocnik FC Barcelony Frenkie de Jong. Holenderscy trenerzy generalnie mają do niego słabość. Nie od dziś wiadomo, że Erik ten Hag od dłuższego czasu zabiegał, by ściągnąć do Manchesteru United właśnie Frenkiego. Tyle, że on chce ustatkować się w stolicy Katalonii, gdzie świetnie mu się żyje. Nie ukrywa tego. A zatem standard życia jest wysoki, sęk w tym, że pod względem sportowym Holender nie spełnia oczekiwań.

W tym sezonie jego zmorą są kontuzje. Gdy już występował w lidze hiszpańskiej, to w zasadzie często grał przyzwoicie. Rzecz w tym, że fani Barcy oczekują od niego czegoś ekstra. Pod koniec kwietnia Barcelona poinformowała, że 26-latek skręcił prawą kostkę, dlatego w tym sezonie ligowym już nie zagra. Holendrom zależy wszakże bardzo, by zdołał wrócić do do pełni sprawności przed startem europejskiego czempionatu w Niemczech.

Teraz najwyżej wycenianym graczem z Holandii jest Xavi Simons. 20-latek to czarodziej z RB Lipsk, który potrafi zachwycić finezją. Umie wdawać się w efektowne dryblingi czy soczyście i kąśliwie uderzyć na bramkę rywali. Jego wartość rynkowa sięga 70 milionów euro. Cody Gakpo, który został wyceniony na 50 mln euro, to kolejny gracz ofensywny, który stale się rozwija. Transfer do Premier League mu służy. Oczywiście doświadczeniem w topowych ligach imponuje niepokorny, krnąbrny Memphis Depay, którego wciąż stać na wiele z przodu.

16 maja Ronald Koeman ogłosił szeroką kadrę Holandii na EURO 2024 i od razu zaskoczył. Jedna nieobecność wzbudziła kontrowersje i ożywione dyskusje w Kraju Tulipanów. Mimo że Joshua Zirkzee gra pierwsze skrzypce w rewelacji sezonu w Serie A, czyli Bolonii, selekcjoner zdecydował się pominąć tego utalentowanego piłkarza.

Styl gry reprezentacji Holandii

Ronald Koeman z pewnością nie jest wizjonerem piłki nożnej na miarę Rinusa Michelsa czy Johana Cruyffa, natomiast jego drużyna bez wątpienia lubi utrzymywać się przy piłce. Zwykła prowadzić grę w ataku pozycyjnym z racji posiadania wielu zdolnych graczy ofensywnych. Holandia chce w miarę możliwości grać futbol na tak. Nie zawsze tak było. Warto sobie przypomnieć, że gdy ekipa „Oranje” dostała się do finału mundialu w RPA blisko półtora dekady temu, to Johan Cruyff kategorycznie zapewniał, że w decydującym meczu turnieju na Czarnym Lądzie kibicował… Hiszpanom. Ot cały przekorny, boski Johan…

Obecnie Holendrzy kojarzą się z elegancją, futbolem, który ma być rozrywką. Oczywiście Koeman stawia na kolektyw, kompaktowość, chce, by drużyna była jak dobrze naoliwiona maszyna, by wszystko się zazębiało. Elementy mają do siebie pasować, tworząc spójną strukturę. Rzecz jasna Koeman pozwala też na spontaniczność, przejawy improwizacji. Piłkarzem, który prawdopodobnie w największym stopniu i najczęściej potrafi złamać dany schemat, jest przywoływany już w tym tekście Xavi Simons.

Ronald Koeman testował różne ustawienia, zarówno to z czwórką obrońców, jak i z wahadłowymi. To o tyle istotne, że możemy się zastanawiać, czy jeden z bohaterów nowego mistrza Niemiec, prawy wahadłowy Jeremie Frimpong odnajdzie się na EURO w Niemczech. W Bayerze Leverkusen, przypomnijmy, szaleje na prawym wahadle. Jest niezmordowany i niebywale efektowny.

Futbol totalny – holenderska idea

Po II wojnie światowej Holendrzy wrócili do gry na mundialu dopiero w 1974 roku. Za przełom poczytuje się to, co stało się w połowie lat 60. Wtedy Ajax Amsterdam przejął legendarny Rinus Michels. On stworzył zręby futbolu totalnego, koncepcji nowatorskiej w ówczesnych realiach.

Polegało to z grubsza na tym, że między zawodnikami z pola ze wszystkich formacji dochodziło do wymienności pozycji. Każdy gracz w drużynie musiał wypełniać różne role, by szachować zdezorientowanych takim obrotem spraw rywali. Zresztą gwoli prawdy nie odnosiło się to tylko do obrońców, pomocników i napastników. Przecież już wtedy bramkarz w holenderskiej wizji był postrzegany jako ostatni obrońca, który miał aktywnie uczestniczyć w inicjowaniu akcji zespołu. odpowiedzialny był za rozgrywanie. Michels odnosił spore sukcesy w Ajaksie. Z czasem przejął stery w kadrze.

Na mundialu w 1974 roku w finale Holendrzy zagrali z Niemcami. Gracze z Niderlandów byli romantykami futbolu. Postronni widzowie darzyli ich dużą sympatią za nieszablonowość w grze. Już w drugiej minucie tamtej rywalizacji Johan Neeskens dał „Oranje” prowadzenie. Jednak ostatecznie to team RFN wygrał 2:1.

Michels czuł się odpowiedzialny za tamto niepowodzenie, dlatego zrezygnował z pracy z reprezentacją. Zastąpił go wywodzący się również z Ajaksu George Knobel. Holandia znowu czarowała i kolejny raz również zaliczyła wywrotkę na ostatniej prostej. Tym razem musiała uznać wyższość drużyny-objawienia turnieju, czyli Czechosłowacji. Porażka w półfinale była dla Holendrów koszmarem.

W 1978 roku mundial odbywał się w Argentynie. Tamtejsza junta, która w sposób brutalny rządziła krajem, miała ochotę ogrzać się w blasku piłkarzy triumfujących na własnej ziemi. Ten scenariusz rzeczywiście się spełnił. Holendrzy mogli znowu wylewać żale, bo ponownie byli tak blisko… Drużyna prowadzona przez zmarłego niedawno trenera-romantyka Cesara Luisa Menottiego zmogła „Pomarańczowych” w starciu o złoto. Argentyna wygrała 3:1 po dogrywce. Dublet ustrzelił największy as „Albicelestes” na tym turnieju, czyli Mario Kempes. Tym razem on „zniszczył” marzenia efektownych przybyszów z Beneluksu.

Przewidywania na EURO

Holendrzy trafili do trudnej grupy. Z perspektywy Polski jest to wręcz grupa śmierci, bo nasi piłkarze zmierzą się nie tylko z „Oranje”, ale też z Francją i Austrią, która jest teraz naprawdę solidnym średniakiem, z graczami odgrywającymi istotne role w Bundeslidze. Holandia zacznie turniej od meczu z Polską. Wydaje się, że piłkarze Ronalda Koemana będą musieli wygrać ten mecz z teoretycznie najłatwiejszym rywalem.

Później bowiem dojdzie do konfrontacji z Francją, która w eliminacjach EURO dała się mocno we znaki Holendrom. Trzeba przyznać, że nie mają szczęścia do „Trójkolorowych”. „De Telegraaf” przytoczył opinię selekcjonera Koemana, który stwierdził nieoczekiwanie, że losowanie nie było niekorzystne dla jego zespołu. Kto wie, może to blef, by nie psuć atmosfery w drużynie? Przecież przed losowaniem były trener między innymi Barcelony zaznaczał, że liczy na to, iż uda się uniknąć konfrontacji z wicemistrzami świata z turnieju w Katarze…

Sprawdź najlepsze typy na mecz Polska – Holandia

Największe sukcesy reprezentacji Holandii

Na czoło od razu wysuwa się jeden jedyny turniej. Przez lata to Hiszpanom wypominano, że grają atrakcyjny futbol, ale nie przekłada się to na jakiekolwiek trofea w turniejach najwyższej rangi. Po wspominanych wcześniej niepowodzeniach w 1988 roku wreszcie udało się drużynie z Beneluksu postawić na swoim. Holendrzy, którzy czerpali pełnymi garściami z unikalnego w skali globalnej dziedzictwa Johana Cruyffa, triumfowali w finałach mistrzostw Europy. Na czele tamtej magicznej w istocie drużyny stał powtórnie Rinus Michels. Na boisku brylowali gracze tej klasy co Ronald Koeman, Ruud Gullit, Frank Rijkaard czy Marco van Basten. W finale Holandia pokonała Związek Radziecki 2:0, a ozdobą meczu był cudowny gol van Bastena. Trzeba jednak dodać, że „Oranje rozkręcili się tam dopiero po fazie grupowej.

Więcej o tamtym występie w osobnym tekście pt. „Słynne drużyny EURO”, gdzie opisaliśmy właśnie Holendrów z 1988 roku. Co ciekawe, w finale zagrali bardzo wyrachowanie, ponieważ Rinus Michels nie chciał powtórki z fazy grupowej. Zaprzeczyli więc własnym ideałom na rzecz triumfu.

Stylowy napastnik, który z powodu naprawdę ciężkiej kontuzji zdecydowanie przedwcześnie musiał wziąć rozbrat z piłką nożną, był klasą dla siebie podczas tamtego czempionatu. Dość powiedzieć, że został graczem turnieju na tamtym EURO. Miał wówczas status niepodważalnego lidera. Strzelić wówczas pięć goli i poprowadził swój team do złota. Jego trafienie z decydującego meczu turnieju było swego rodzaju arcydziełem (więcej o tym golu także w tekście o Holendrach). Niebywały wolej, nadzwyczaj precyzyjne uderzenie z bardzo ostrego kąta i na koniec dobrze widoczny szok bramkarza Sowietów Rinata Dasajewa.

Dziś pewnie młodszym kibicom trudno byłoby uwierzyć, że van Basten na początku EURO był jednym ze zmienników w holenderskiej ekipie. Kolejne zaskoczenie – Holandia w pierwszym meczu przegrała z… ZSRR 0:1. Los bywa przewrotny. Historia kołem się toczy itd. itp. Przecież kilkadziesiąt lat wcześniej analogiczne zdarzenie miało miejsce w przypadku konfrontacji Niemców z Węgrami. Znany i ceniony za elokwencję dziennikarz sportowy Jerzy Chromik obserwował tamten turniej z bliska, jego relacje z tygodnika „Sportowiec” można przeczytać w „Remanencie”, książce wydanej przez SQN. Zacytujmy fragment:

Nie jest tajemnicą, że Ruud Gullit przyjaźni się z Marco van Bastenem. W meczu przeciwko ZSRR osamotniony najdroższy piłkarz Europy niewiele wskórał. Nie wiadomo na sto procent, czy miały miejsce rozmowy, czy ktoś upomniał się o van Bastena. Faktem jest, że na Rheinstadion w Duesseldorfie wyszło od pierwszej minuty dwóch zawodników AC Milan i co ciekawe – Gullit usunął się w cień, a swoją grę podporządkował rehabilitacji van Bastena. Trzy gole człowieka z ławki rezerwowych odebrały nadzieje Anglikom. Dwa z nich były zasługą Ruuda. Marco van Basten opuścił boisko przed czasem. Potem bohater spotkania dostał termos i raz jeszcze spojrzał na kolegów zza bieżni. Inaczej jednak, bo zyskał uznanie i stał się w oczach kibiców bohaterem meczu. Za skandowanie nazwiska i doping podziękował im, rzucając w tłum swoją koszulkę o wymownym numerze 12. Pierwszy do zmiany okazał się tego dnia najważniejszy.

Dla van Bastena reprezentacja była oczkiem w głowie. W dorosłej kadrze zadebiutował, gdy miał niespełna 19 lat. To był mecz z drużyną Islandii. Na wielkiej scenie pojawił się właśnie w 1988 roku, Holandia wcześniej przeżywała pasmo rozczarowań. Tak śmiało można przecież nazwać brak awansu na dwa duże turnieje: EURO 1984 oraz mistrzostwa świata w 1986. Gdy już awans stał się faktem i skończył się czas niemocy, to Holendrzy sprawili sobie niezwykły prezent. Triumfowali w stylu, który zadowolił nawet największych malkontentów i sceptyków…

Tworzymy codziennie nasz przewodnik po EURO 2024:

  1. NIEMCY
  2. SZKOCJA
  3. WĘGRY
  4. SZWAJCARIA
  5. HISZPANIA
  6. WŁOCHY
  7. CHORWACJA
  8. ALBANIA
  9. SŁOWENIA
  10. DANIA
  11. SERBIA
  12. ANGLIA
  13. POLSKA