Występy Polaków na EURO: EURO 2008

01.05.2024

Cóż to był za czas w historii polskiej piłki! Po wielu latach w końcu pojechaliśmy na EURO. Cudotwórcą stał się Leo Beenhakker, który wprowadził drużynę na turniej w 2008 roku. Na boiskach w Austrii i Szwajcarii naszej reprezentacji nie udało się jednak odegrać znaczącej roli.

Leo Beenhakker wprowadził nas na EURO

Holender pracę z reprezentacją Polski rozpoczął w lipcu 2006 roku – tuż po nieudanym dla nas mundialu w Niemczech. Od 1960 roku to był pierwszy i zarazem siódmy w historii zagraniczny szkoleniowiec naszej reprezentacji. Ten wybór wlał duże nadzieje w serca kibiców. W końcu człowiek, który miał w swoim CV trenowanie Ajaksu, Realu Madryt, czy też reprezentacji Holandii nie zostaje ot, tak selekcjonerem Polaków. Ówczesny prezes PZPN Michał Listkiewicz wiedział, że sporo ryzykuje. Przede wszystkim dlatego, że ewentualne niepowodzenie, w połączeniu z wysokim uposażeniem doświadczonego trenera światowej renomy, oznaczałoby wizerunkową katastrofę.

Eliminacje do EURO 2008 rozpoczęliśmy fatalnie od przegranej z Finlandią u siebie 1:3. Legendarny i niezwykle doświadczony Jari Litmanen niemal w pojedynkę ograł naszych piłkarzy, zdobywając dwie bramki. Były gracz chociażby Ajaksu czy Barcelony w momencie rozgrywania tego meczu miał już 35 lat na karku. Jedyną bramkę dla naszej kadry tego wieczoru zdobył Łukasz Garguła. Po tym meczu holenderski szkoleniowiec musiał coś zmienić. Karierę w reprezentacji w trakcie zgrupowania zakończyli Tomasz Frankowski i Mirosław Szymkowiak. W ich miejsce zaczęli grać młodzi ligowcy – Michał Pazdan i Tomasz Zahorski. Z Serbią lepszy był już wynik, gdyż udało się zremisować 1:1. Styl dalej pozostawiał wiele do życzenia. Lepsze momenty miały dopiero nadejść. Sam Beenhakker wspominał wtedy, że nie jest cudotwórcą, a budowanie drużyny miało potrwać.

Z czasem w pełni ukazywał się kunszt trenerski Leo Beenhakera. Holender znalazł odpowiedni styl gry i ludzi, którzy mieli odmienić grę kadry. Prawdziwym meczem założycielskim „Orłów” było starcie z Portugalią na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Dzięki dwóm bramkom Euzebiusza Smolarka udało się pokonać podopiecznych Luisa Felipe Scolariego 2:1. Jedynego gola dla gości strzelił wtedy Nuno Gomes w ostatnich minutach. To takie spotkanie, które każdy fan piłki wspomina z nostalgią, w końcu pokonaliśmy w nim czwartą drużynę mistrzostw świata i to nie jakimś fuksem, bo przecież Maciej Żurawski mógł podwyższyć na 3:0, tylko trafiłw słupek. W 61. minucie Polacy szli w trzech na Ricardo (!), ale spektakularnie to spartolił Grzegorz Rasiak. Były też inne akcje – mogliśmy prowadzić nawet z 5:0 i to byłby bardziej adekwatny rezultat. Miażdżyliśmy wielkich rywali.

Wyniki uzyskiwane nie tylko z Portugalią ustawiły nas w dobrym miejscu do awansu. Udało się dwa razy pokonać Belgów. W jednym ze spotkań Radosław Matusiak ośmieszył Daniela van Buytena. Innym kapitalnym spotkaniem Smolarka było to na stadionie Legii z Kazachstanem, gdy na pół godziny zgasło światło! Przed awarią przegrywaliśmy 0:1, a po niej Smolarek zapakował hat-tricka w 10 minut. Było też oczywiście spotkanie ze słynnym golem Jacka Krzynówka z Portugalią, choć właściwie… golem Ricardo, bo to od jego pleców odbiła się piłka. To były naprawdę piękne eliminacje w naszym wykonaniu z kilkoma kultowymi dla polskiej piłki momentami.

Rewanż z Belgią w listopadzie 2007 roku przeszedł do pięknej historii polskiej piłki. Dzięki kolejnym w tych eliminacjach bramkom Smolarka, wygraliśmy 2:0 i stało się – byliśmy już pewni gry na EURO 2008 na kolejkę przed końcem. Tylko Eduardo (10) oraz David Healy (11) zdobyli więcej bramek niż „Ebi” (9). Nasza grupa A zawierała aż osiem reprezentacji, zatem trzeba było rozegrać 14 spotkań. Oto wyniki „Biało-czerwonych”:

  • Polska – Finlandia 1:3
  • Polska – Serbia 1:1
  • Kazachstan – Polska 0:1
  • Polska – Portugalia 2:1
  • Belgia – Polska 0:1
  • Polska – Azerbejdżan 5:0
  • Polska – Armenia 1:0
  • Azerbejdżan – Polska 1:3
  • Armenia – Polska 1:0
  • Portugalia – Polska 2:2
  • Finlandia – Polska 0:0
  • Polska – Kazachstan 3:1
  • Polska – Belgia 2:0
  • Serbia – Polska 2:2

Nie do uwierzenia, że ani za czasów Kazimierza Górskiego, ani za Jacka Gmocha, ani też za Antoniego Piechniczka nie zagraliśmy na mistrzostwach Europy. Trzeba jednak pamiętać, że w latach 60. i 70. awans uzyskiwały zaledwie cztery ekipy, a dużo bardziej prestiżowe były wtedy igrzyska olimpijskie, z których przywieźliśmy nawet złoto. Musiał przyjść gość zza granicy, który wleje w nas zachodnią mentalność. Pokaże też środki, dzięki którym będzie można coś osiągnąć.

Kadra na EURO 2008

Polscy kibice do dziś z pewnością pamiętają moment ogłoszenia kadry przez Pawła Janasa na mundial w 2006 roku. Niepowołanie wtedy Jerzego Dudka, Tomasza Kłosa i Tomasza Frankowskiego do dziś jest obiektem drwin ze strony kibiców. Wybory Leo Beenhakkera na turniej w Austrii i Szwajcarii już nie były tak zaskakujące, choć pojawiły się zaskakujące nazwiska.

Na turniej pojechali w większości ci, którzy dali nam historyczny awans. Uznanie trenera zyskało wielu doświadczonych piłkarzy jak np.: Euzebiusz Smolarek, Mariusz Lewandowski, Maciej Żurawski, Artur Boruc i Jacek Krzynówek. Do tego doszło kilka „wynalazków” trenerskich w osobie, chociażby Wojciecha Łobodzińskiego, Adam Kokoszki, Tomasza Zahorskiego i Łukasza Piszczka. Ten ostatni zresztą miał w ogóle nie zagrać na EURO. Został jednak awaryjnie powołany wobec kontuzji Jakuba Błaszczykowskiego. Zahorskiego polska piłka zapamięta głównie z beznadziejnego sam na sam z Chorwacją na samym EURO, gdy otrzymał szansę.

Do Austrii i Szwajcarii pojechał też Roger Guerreiro. Urodzony w Sau Paolo Roger był wtedy gwiazdą Legii Warszawa. Od stycznia 2008 roku walczył o Polski paszport, który miał mu dać możliwość reprezentowania naszej kadry na Euro. W kwietniu 2008 roku postanowieniem prezydenta Lecha Kaczyńskiego 26-letni wówczas Roger dostał polski paszport. Był drugim po Olisadebe zagranicznym piłkarzem, który zadebiutował w”biało-czerwonych” barwach. Debiut piłkarza nastąpił w maju 2008 roku w towarzyskim spotkaniu przeciwko Albanii. Jak się później okazało, Roger Guerreiro napisał wielką kartę w historii polskiej piłki.

Na nadziejach się skończyło

Po słabym występie na mundialu w Niemczech, awans na mistrzostwa Europy miał być swego rodzaju „katharsis” dla Polski. Nadzieje na dobry wynik były wielkie, choć przecież kadrę mieliśmy jedną z najsłabszych, biorąc pod uwagę kluby, w których występowali nasi gracze – np. Żurawski z Larissy, Smolarek z Racingu Santander, Paweł Golański ze Steauy. Aż 10 piłkarzy powołanych było z polskiej ligi. To dziś nie do pomyślenia! Na ławce trenerskiej jednak mieliśmy kogoś z przeszłością w samym Realu Madryt. Za nami były świetne eliminacje. Po raz kolejny jednak na nadziejach się skończyło. W drodze losowania trafiliśmy do grupy z Niemcami, Chorwacją i Austrią.

Znowu na wielkim turnieju przyszło się nam mierzyć z zachodnimi sąsiadami – już drugi raz z rzędu. Dwa lata wcześniej na mundialu przegraliśmy w meczu grupowym 0:1. Potem to właśnie z Niemcami zagraliśmy w pierwszym swoim historycznym spotkaniu na EURO. Dobrze na prawym skrzydle pokazywał się Łobodziński. Król Artur, jak był pieszczotliwe nazywany, popisał się fenomenalną paradą po strzale Michaela Ballacka, ale był bezradny wobec strzałów Lukasa Podolskiego. Przy drugim golu błąd popełnił Paweł Golański, bo był prawonożnym obrońcą grającym na lewej obronie i próbował wybijać lepszą nogą. Urodzony w Gliwicach zawodnik po bramkach tonował jednak swą radość, a drugą zdobył naprawdę ładną z woleja. Wszystko przez szacunek do miejsca, skąd pochodzi.

Po raz kolejny przed nami stanął znany scenariusz. Mecz otwarcia, mecz o wszystko i mecz honor. Aby zachować nadzieję na awans do ćwierćfinału, musieliśmy uzyskać korzystny wynik w meczu z Austrią. To wtedy do historii przeszedł Roger Guerreiro.

Nie dość, że bramka, jaką zdobył, była jego pierwszą dla Polski, to jeszcze też historyczną dla naszej kadry na mistrzostwach Europy. Wszystko to też stało się w zupełnie niespodziewanym momencie, bo Austriacy przez 30 minut otłukiwali naszą bramkę. Grał właściwie sam Artur Boruc, obrońcy wyglądali tragicznie. Dopiero po bramce nasz zespół się nakręcił i pobudził i był bliski podwyższenia wyniku. Gdy wydawało się, że uda nam się zwyciężyć, to na pomoc gospodarzom przyszedł wówczas legendarny sędzia Howard Webb. Anglik w samej końcówce podyktował kontrowersyjnego karnego, którego chyba pamięta każdy. Wtedy jeszcze nie było VAR-u. Koniec końców spotkanie zakończyło się remisem 1:1. Trzeba jednak uczciwie dodać, że gol Rogera padł ze spalonego.

Starcie z Chorwacją na koniec fazy grupowej nie miało już takiej dramaturgii. Gol Ivana Klasnica zniwelował nasze marzenia o awansie do dalszej fazy turnieju. Świetną okazję zmarnował Tomasz Zahorski i to tyle. Po remisie z Austrią każdy kibic reprezentacji Polski był wściekły, nawet… Lech Kaczyński komentujący to spotkanie na gorąco. Ostatecznie to Niemcy i Chorwaci awansowali do ćwierćfinałów.

Co się stało?

Dlaczego na EURO nie udało się nam wygrać nawet meczu? Przecież na mundialach w Korei czy Niemczech ogrywaliśmy USA i Kostarykę. W Austrii i Szwajcarii widzieliśmy kres możliwości taktycznych Leo BeenhakKera. W eliminacjach szalał Euzebiusz Smolarek, Jacek Krzynówek był najlepszym pomocnikiem. Latem 2008 roku już jednak nie było za różowo. W zasadzie to jedynym graczem, który zasługiwał w tamtym momencie na wyróżnienie był Artur Boruc. Nasz bramkarz był na boiskach Austrii i Szwajcarii w fenomenalnej formie. Jego parady uchroniły nas przed kompromitacją, głównie w meczu z Austrią.

Co by jednak nie powiedzieć – nie mieliśmy wtedy w kadrze takich talentów jak np. Robert Lewandowski, Piotr Zieliński lub Sebastian Szymański. W szczególności nie posiadaliśmy w środku pola żadnego tzw. playmakera, rozgrywającego, mózgu zespołu. W ówczesnej kadrze trenera Beenhakkera brakowało też czegoś, czym Polska zwykle stała – szybkich skrzydłowych. Tym kimś był w zasadzie tylko Wojciech Łobodziński. Zagrał na wszystkich meczach na EURO 2008, Leo bardzo mu ufał. „Łobo” trochę poszarpał na prawej stronie z Niemcami, ale ogólnie raczej nie dał się zapamiętać jak chociażby Ireneusz Jeleń dwa lata wcześniej.

Najgorzej wyglądała nasza linia defensywy. Doświadczeni już graniem za granicą Michał Żewłakow i Jacek Bąk nie gwarantowali bezpieczeństwa z tyłu. Fatalnie w meczu z Austrią grał Mariusz Jop. Marcin Wasilewski i Paweł Golański mieli zebrać cenne doświadczenie, choć sami nie zagrali lepiej w poszczególnych meczach niż ich koledzy.

EURO 2008 to był też swego rodzaju początek gorzkiego okresu. Leo Beenhakker, który w pewnej chwili był uważany za cudotwórcę, nagle pogrzebał cały swój dobytek. Eliminacje do mundialu w RPA były w naszym wykonaniu fatalne. Holender po meczu ze Słowenią został zwolniony. Same okoliczności tej decyzji były równie skandaliczne, jak cały mecz. Ówczesny prezes PZPN Grzegorz Lato zrobił to publicznie przy mediach zaraz po meczu.

Na lepsze momenty Polska musiała jeszcze poczekać kilka lat. Dokładnie do EURO 2016, w którym to doszliśmy do ćwierćfinału. To jednak temat na zupełnie inną opowieść.

Zerknijcie także na nasz inny cykl pt. „Słynne drużyny EURO”:

  1. CZECHY 2004
  2. HISZPANIA 2012
  3. HOLANDIA 2000
  4. DANIA 2020
  5. DANIA 1992
  6. GRECJA 2004
  7. FRANCJA 1984
  8. ŁOTWA 2004
  9. CZECHY 1996
  10. TURCJA 2008
  11. HOLANDIA 1988
  12. WALIA 2016