Gorące info
Chcesz reklamować się na naszym profilu? Zapraszamy do współpracy.

Ruch wciąż w grze o utrzymanie. Kolejny katastrofalny mecz Lecha

Napisane przez Maciej Bartkowiak, 03 maja 2024

Będący ”na musiku” Ruch Chorzów w przypadku porażki z Lechem Poznań zostałby pierwszym spadkowiczem w sezonie 2023/24. Podopieczni Janusza Niedźwiedzia wciąż są jednak w grze o utrzymanie, bowiem wykorzystali katastrofalną dyspozycję ”Kolejorza” i wygrali 2:1. Na ten moment ”Niebiescy” tracą do bezpiecznej strefy trzy punkty.

Lata świetlne od ostatniej wizyty

Ostatnia wizyta Lecha Poznań na Stadionie Śląskim miała miejsce 19 maja 2009 roku. Wtedy to Lech wygrał Puchar Polski, pokonując w finale 1:0 właśnie Ruch, który dopiero kilka tygodni wcześniej przejął Waldemar Fornalik. Gola na wagę ostatniego – jak się później okazało – triumfu ”Kolejorza” w tych rozgrywkach strzelił Sławomir Peszko. Poza Peszką, w zespole Lecha występowali tacy zawodnicy, jak Robert Lewandowski, Rafał Murawski, czy Ivan Turina, od którego śmierci 2 maja minęło już 11 lat.

Był to ostatni w historii finał Pucharu Polski rozegrany w ”Kotle Czarownic”, bowiem jesienią tego samego roku rozpoczęła się przebudowa obiektu. Podobnie, jak 15 lat temu, na trybunach Stadionu Śląskiego zasiadło 25 tys. widzów. Kibiców z Poznania tym razem było jednak znacznie mniej, bo do Chorzowa wybrała się ok. 300-osobowa grupowa.

Dominacja Ruchu, fatalne 45 minut Lecha

Gdyby ktoś włączył to spotkanie w 20. minucie, nic by nie stracił. Ruch był w tym meczu ”na musiku”, bowiem porażka oznaczała matematyczny spadek z Ekstraklasy. Gospodarze nieco przeważali, lecz z ich strony brakowało żadnych konkretów. Lech dopiero w 21. minucie po raz pierwszy zdołał się odgryźć.

Radosław Murawski wywalczył piłkę w środku pola, rozpoczynając tym samym atak swojego zespołu. Po chwili Mikael Ishak zagrał prostopadle do Filipa Szymczaka, a ten nie zdecydował się na uderzenie w pierwsze tempo, lecz zszedł jeszcze do lewej nogi. Decyzja ta okazała się błędna, bowiem Szymon Szymański zdążył ustawić się na linii strzału i go zablokować.

Minęły raptem trzy minuty, a Ruch zaprezentował mityczną polską szkołę ”centrostrzału”. Patryk Stępiński otrzymał podanie od nieatakowanego Miłosza Kozaka i z prawego skrzydła dośrodkował na pole karne. W kierunku piłki ruszył Daniel Szczepan, a ta najpierw odbiła się od obramowania bramki, a następnie od pleców napastnika Ruchu. W dość kuriozalny sposób Szczepan dołożył 10. trafienie w tym sezonie Ekstraklasy.

Chorzowianie prowadzeniem długo się nie nacieszyli, bo już po trzech minutach do wyrównania doprowadził Mikael Ishak. Chwilę wcześniej Tomasz Wójtowicz w głupi sposób zahaczył we własnym polu karnym Jespera Karlstroema, a sędzia Tomasz Musiał wskazał na ”wapno”. Do piłki podszedł kapitan Lecha i mocnym strzałem pokonał Dante Stipicę. Chorwat nawet nie drgnął i jedynie odprowadził piłkę wzrokiem.

Był to jedyny celny strzał, jaki Lech oddał w pierwszej połowie. Gospodarze drugi mecz z rzędu mogli do szatni z prowadzeniem. Kilkadziesiąt sekund przed końcem pierwszej połowy Nika Kvekveskiri na własnej połowie stracił piłkę na rzecz Filipa Starzyńskiego, a ten po chwili z prawego sektora wstrzelił ją na pole karne. Choć Soma Novothny miał na plecach Antonio Milicia, zdołał dopaść do uderzenia prawą nogą. Węgier posłał jednak piłkę nad poprzeczką.

Lech nie wyszedł na drugą połowę

Novothny krótko po przerwie miał kolejną dobrą okazję na gola w drugim meczu z rzędu. Szymon Szymański wyszarpał piłkę Filipowi Szymczakowi na połowie Lecha i natychmiast zagrał do Węgra. Novothny błyskawicznie obrócił się z piłką i oddał ”płaski” strzał w kierunku dalszego słupka. Futbolówka przeleciała jednak obok bramki.

Mało brakowało, a w 60. minucie Lechici wpakowaliby piłkę do własnej bramki. Miłosz Kozak dośrodkował na pole karne z rzutu rożnego, a Bartosz Salamon doskoczył do główki, przedłużającym tym samym zagranie na dalszy słupek. Tam znajdował się Radosław Murawski, od którego piłka przypadkowo się odbiła, lecz czujność zachował Bartosz Mrozek.

Do trzech razy sztuka? Na pewno nie w przypadku Somy Novothny’ego. W 74. minucie z lewego sektora na pole karne dośrodkował Tomasz Wójtowicz i choć Antonio Milić wybił piłkę, Kristoffer Velde nie zebrał jej, bowiem się poślizgnął. Futbolówkę zgarnął Patryk Stępiński i rozrzucił grę na prawe skrzydło, skąd na pole karne zacentrował Maciej Sadlok. Do uderzenia dopadł Novothny, a kapitalnym refleksem popisał się Mrozek, który sparował piłkę nad poprzeczkę.

Wydawało się, aż Ruch po raz drugi wyjdzie na prowadzenie. Kolejna dogodna do tego okazja nadarzyła się w 82. minucie, kiedy najpierw Michał Feliks wkręcił w ziemię Jespera Karlstroema, a po przebitce wystawił piłkę Filipowi Starzyńskiemu. ”Figo” oddał uderzenie sprzed pola karnego, a piłka przeleciała tuż obok słupka.

Poznaniacy w drugiej połowie otrzymali wystarczająco dużo ostrzeżeń, z których nie wyciągali żadnych wniosków. Raptem kilkadziesiąt sekund później Starzyński szarpnął z piłką do przodu, po czym rozrzucił grę do Tomasza Wójtowicza. Ten dośrodkował piłkę na pole karne z prawego skrzydła, a Michał Feliks strzałem z powietrza pokonał Bartosza Mrozka. Feliks potrzebował zaledwie pięciu minut na wpisanie się na listę strzelców.

Lech podłącza Ruch do tlenu

Po 31. kolejce Lech może tracić do prowadzącej w tabeli Jagiellonii nie tylko siedem punktów, ale może nawet spaść na piąte miejsce. Tak się stanie w przypadku remisu Śląska oraz zwycięstw Legii i Rakowa. Ruch zaś wciąż jest w grze o utrzymanie, bowiem strata do bezpiecznej strefy zmalała do siedmiu punktów. Chorzowianie muszą teraz czekać na – nomen omen – ruch Radomiaka, Warta i Puszczy. Przy scenariuszu, że te trzy drużyny wygrają swoje mecze, Ruch i tak pożegna się z Ekstraklasą.

Po raz pierwszy od 24 lutego 2012 roku Lech Poznań przegrał z Ruchem Chorzów. Porażka 0:3 kosztowała wówczas posadę Jose Marię Bakero, a Hiszpana zastąpił Mariusza Rumaka. Czy po kolejnym wstydliwym występie sytuacja odwróci się o 180 stopni i to Rumak zostanie zwolniony?

fot. PressFocus

Może zaciekawi Was odrobina nostalgii! Zerknijcie na nasz cykl ”Słynne drużyny EURO”:

  1. CZECHY 2004
  2. HISZPANIA 2012
  3. HOLANDIA 2000
  4. DANIA 2020
  5. DANIA 1992
  6. GRECJA 2004
  7. FRANCJA 1984
  8. ŁOTWA 2004
  9. CZECHY 1996
  10. TURCJA 2008
  11. HOLANDIA 1988
  12. WALIA 2016

A także inny cykl pt. „Polskie turnieje EURO”:

  1. EURO 2008 – świetne eliminacje za Beenkahhera, a na turnieju parady Boruca, gol Rogera Guerreiro, pogrążający nas „Poldi”
  2. EURO 2012 – wielki turniej u siebie, wielkie nadzieje, i wielkie rozczarowanie, nigdy już tak łatwej grupy nie będzie…
  3. EURO 2016 – najlepszy występ reprezentacji Polski na wielkim turnieju w XXI wieku