Słynne mecze EURO: Holandia – Włochy 2000

31.05.2024

Rozpoczynamy cykl pt. „Słynne mecze EURO” od starcia Holandia – Włochy z 2000 roku, w którym to Italia w niesamowity sposób przetrwała w osłabieniu półtorej godziny. Holendrzy po ćwierćfinale byli faworytem do zdobycia mistrzostwa Europy. Kiedy Włosi nie radzili sobie w obronie, a Gianluca Zambrotta wyleciał z boiska z czerwoną kartką w 34. minucie, to zwiastowało kolejny pogrom w półfinale. „Oranje” mogli to przegrać tylko sami ze sobą. No i przegrali… i to u siebie w Amsterdamie. 

Dlaczego „Oranje” byli faworytem EURO 2000?

To proste. Po pierwsze grali turniej na własnych boiskach. Po drugie w pierwszym meczu po wyjściu z grupy zmierzyli się z Jugosławią i to było jedno z najwspanialszych spotkań „Oranje” w historii mistrzostw Europy. To nie tylko sześć goli, ale i ogrom akcji. Sunęli z kolejnymi atakami. Przecież oni tu mogli strzelić śmiało z dziesięć sztuk, a nawet i lepiej. Jeszcze przed pierwszym golem Kluiverta w 24. minucie mieli kilka dogodnych okazji, ale na posterunku był Ivica Kralj. Dennis Bergkamp najpierw próbował technicznie uderzyć, ale nie dokręcił piłki i poradził sobie z nią golkiper. Potem z kolei strzelił za lekko słabszą lewą nogą. W sytuacji praktycznie sam na sam Edgar Davids przekopał nad bramką z 16 metrów.

Holendrzy non stop atakowali. Podłączał się nawet lewy obrońca Arthur Numan z Rangersów, ale show zrobił Patrick Kluivert, autor trzech trafień, choć w protokole pomeczowym miał przyznane… cztery. Finalnie uznano mu tylko hat-tricka i zapisano samobója Dejanowi Govedaricy. To o tyle ważne, że Kluivert mógł zostać pierwszym w historii mistrzostw Europy zawodnikiem, który zdobył cztery bramki. Grafika w trakcie spotkania pokazała przy nim cztery trafienia (szósta bramka podczas EURO 2000), a Boudewijn Zenden wskoczył mu na plecy, pokazał do trybun cztery palce, a później wskazał na kolegę z Barcy. Sędzia w protokole też miał zapisane, że napastnik załadował czteropak.

Decyzja na temat Kluiverta została podjęta później, dokładnie po przestudiowaniu przez grupę techniczną UEFA materiału telewizyjnego przedstawiającego bramkę pod kilkoma kątami. Zamiast przejść do historii jako pierwszy zawodnik, który strzelił cztery gole w meczu finałów mistrzostw Europy, Kluivert musiał zadowolić się podziałem z czterema innymi zdobywcami hat-tricków. Holendrzy zmiażdżyli silnych przecież rywali aż 6:1. To najwyższy wynik turnieju z 2000 roku. Nikt nie wygrał więcej, a była to przecież już faza pucharowa. Świat znów zachwycił się siłą i przebojowością podopiecznych Franka Rijkaarda.

Dwa ostatnie gole strzelił Marc Overmars, a i on mógł mieć hat-tricka, tylko źle nakrył piłkę przy uderzeniu z woleja. Davids rozdawał niezłe podcinki w tym ćwierćfinale i to kilkukrotnie. W ten sposób dograł asystę do Kluiverta, identycznie próbował do Overmarsa. Holendrzy strzelili sześć, a mogli więcej. Roy Makaay, który pojawił się na murawie, uderzył z główki tuż obok słupka. Gdyby tak zliczyć roboczo strzały „Oranje”, to byłoby ich śmiało koło 30.Biedny Kralj zaliczył kilka interwencji, a i tak wpuścił sześć sztuk. Zenden ośmieszał obronę i też co chwilę próbował strzelać. Słynący z posyłania bomb z 30 metrów Philipp Cocu uderzył z kolei w poprzeczkę. Cocu miał pecha, bo trafił też potem w słupek. Na szczęście piłka trafiła pod nogi Overmarsa i ten w 91. minucie ustalił wynik meczu na 6:1. DEKLASACJA. MIAZGA.

Wybitna ekipa

Holandia miała światowej sławy nazwiska na tamtym turnieju. Pokazała wielką siłę w ćwierćfinale, w którym to rozgromiła Jugosławię aż 6:1. Oto z kolei skład z półfinału z Italią i kluby, do jakich przynależeli konkretni piłkarze.

  • Bramkarz: Edwin van der Sar (Juventus)
  • Obrona: Paul Bosvelt (Feyenoord), Jaap Stam (Manchester United), Frank de Boer (FC Barcelona), Giovanni van Bronckhorst (Glasgow Rangers)
  • Pomoc: Marc Overmars (Arsenal), Philipp Cocu (FC Barcelona) Edgar Davids (Juventus), Boudewijn Zenden (FC Barcelona)
  • Atak: Dennis Bergkamp (Arsenal), Patrick Kluivert (FC Barcelona)

Mamy zatem aż czterech zawodników FC Barcelony, która w sezonie 1999/00 dotarła do półfinału Ligi Mistrzów, przegrywając tam dopiero w dwumeczu z Valencią trenera Hector Cupera. „Duma Katalonii” była wówczas bardziej holenderska niż hiszpańska, bowiem więcej istotnych zawodników pochodziło właśnie z kraju Beneluksu. Philipp Cocu rozegrał najwięcej meczów w sezonie (51) i jednocześnie miał też najwięcej rozegranych minut (4550). Odpowiadał głównie za destrukcję, ale potrafił strzelić kilka goli w sezonie. Gracze nr 4, 5, 7, 8 i 9 pod względem liczby rozegranych minut to także Holendrzy.

Michael Reizeger (nr 4) akurat z Włochami nie grał, a w Barcelonie pełnił ważną rolę podstawowego prawego obrońcy. Patrick Kluivert strzelił w całym sezonie 23 gole dla Barcy, a podstawowym golkiperem był Ruud Hesp, który nawet nie pojechał na EURO, bo tak duża była konkurencja w bramce. Frank de Boer to oczywiście podstawowy obrońca „Dumy Katalonii”, a Zenden z kolei był istotnym skrzydłowym, który napędzał akcje dryblingami. Może nie gwarantował wybitnych liczb, ale bywał efektowny i czarujący. Potrafił krótko prowadzić piłkę i w ten sposób zwodzić rywali. Na mistrzostwach był postrachem bocznych obrońców.

Jaap Stam osiągał sukcesy w Man United. Spędził tam zaledwie trzy sezony (od 1998/99 do 2000/01), a sir Alex Ferguson żałował go przez następne lata, bo rozstał się z nim… na parkingu. Odcisnął duże piętno na defensywie. Trzy sezony i trzy mistrzostwa to jego dorobek w Anglii. To jeszcze nie wszystkie wielkie gwiazdy, bo Overmars i Bergkamp grali w Arsenalu. „Nielatający Holender” (bał się lotów samolotem) miał już szacunek w Anglii. Overmars strzelił 13 goli i siał postrach na lewym skrzydle/ataku.

Dla Bergkampa sezon był rozczarowujący. Zimą wypadł na dwa miesiące z powodu kontuzji, a do siatki trafiał dużo rzadziej niż rok wcześniej. Dotarł świeżo do finału Pucharu UEFA, jednak bardziej imponujące było zdobycie mistrzostwa Anglii sezon wcześniej – w 1997/98 pod wodzą Arsene’a Wengera. „Profesor”, jak nazywali go gracze, zrobił prawdziwą transformację, zmienił całkowicie diety piłkarzom i początkowo narażał się na śmieszność. W końcu wszyscy mu zaufali, a sojusznika miał właśnie w Dennisie, który różnił się od „śmieszków” z Anglii. Był raczej cichy i skryty. Powiedzielibyśmy o nim nawet, że skrajnie introwertyczny. Skupiał się na boiskowych detalach i je analizował często aż do przesady. Grał elegancko i z klasą. Był kimś pomiędzy dziesiątką a dziewiątką.

Słynne mecze EURO – pięć spudłowanych jedenastek

Włosi nie byli w tym półfinale faworytem, lecz bardzo chcieli się odkuć. Sześć lat wcześniej zostali wicemistrzami świata i byli bardzo bliska złota. W 1996 roku na EURO trafili na świetne pokolenie Czechów, późniejszych finalistów. Karel Poborski, Pavel Nedved i koledzy pokonali Italię, która odpadła już w fazie grupowej. Mundial po mundialu pogrążyły ich rzuty karne, bo w 1998 znów musieli uznać wyższość rywali po jedenastkach. Tym razem jednak Roberto Baggio podszedł jako pierwszy i trafił. Spudłował za to gracz o podobnie brzmiącym nazwisku – Luigi di Biagio.

Znając cały kontekst przedmeczowy i kadrowo-gwiazdorski możemy przejść do tego, co interesuje nas najbardziej, czyli słynnego meczu, jakim był półfinał EURO 2000. Jeżeli my w Polsce przez wiele lat wspominamy niestrzelonego karnego Błaszczykowskiego, to proszę sobie wyobrazić, że Holendrzy wspominają aż pięć takich pudeł z półfinału EURO w 2000 roku. Gianluigi Buffon nie mógł wystąpić na turnieju, ponieważ złamał rękę na rozgrzewce przed sparingiem, zatem zastępował go Francesco Toldo. Wówczas bronił on we Fiorentinie. Ćwierćfinał z Holandią był dopiero jego 10. występem w narodowych barwach. Potem w karierze dobił do 28, lecz na zawsze zostanie zapamiętany z EURO 2000. To w zasadzie ikona tego turnieju. Ikona przez to, co zrobił z Holandią.

Holendrzy zaczęli z animuszem. Najpierw lobować próbował Philipp Cocu, chwilę później Dennis Bergkamp uderzył w słupek. Francesco Toldo nie miałby najmniejszych szans, ale dopisało mu szczęście. Okoliczności meczu sprzyjały gospodarzom. Lepiej być nie mogło. Włosi nie mogli sobie poradzić m.in. z przebojowym Zendenem, więc go faulowali, a może mówiąc perfidniej – kosili. Kartkę na nim zarobił i Zambrotta, a była to jego druga, więc Holandia od 34. minuty grała z przewagą jednego gracza. Włosi skupili się na murowaniu bramki i w regulaminowym czasie gry nie padła żadna bramka. Trzeba jednak im oddać, że potrafili się ogryzać. Kontra Marco Delvecchio była groźna, ale zamiast przyłożyć z lewej nogi z czystej pozycji, to „pokulał” piłkę do van der Sara.

W dogrywce także Delvecchio przegrał pojedynek z van der Sarem. To powinien być zdecydowanie gol. Holenderski golkiper kapitalnie wystawił w ostatniej chwili nogę. Włosi nawet lepiej grali w 10 niż w 11. Francesco Totti strzelił gola z… połowy boiska, ale arbiter Markus Merk chwilę wcześniej odgwizdał, że popchnął przeciwnika. Piłkarze Holandii fatalnie szansę na finał zaprzepaścili. Przede wszystkim zmarnowali oni dwa rzuty karne w podstawowym czasie. Pele zasiadający na trybunach tylko ironicznie się uśmiechał i nie mógł w to uwierzyć. Nie wychodziło im i zaczęli się denerwować, dopisywać sobie czarne scenariusze. To było zwiastunem ich późniejszych kłopotów.

Podczas konkursu jedenastek bohaterem okazał się Francesco Toldo. Obronił dwa strzały, a Jaap Stam fatalnie przestrzelił swoją próbę, uderzając w kosmos. W starciu z drużyną ”Azzurrich” Holandia wykorzystała zaledwie jeden karny, którego strzelił Kluivert. Mimo to był wściekły, kipiał wręcz i zastanawiał się… dlaczego nie wykorzystał tego w podstawowym czasie? Włochy wygrały w karnych 3:1 i tym samym zakończyły marzenia ”Oranje” o sukcesie na swojej ziemi. Holandia tego wieczoru zmarnowała pięć jedenastek na sześć prób. Dramat! Takie starcie musiało się znaleźć w cyklu „Słynne mecze EURO”.

Spudłowane jedenastki:

  • Frank de Boer w 39. minucie – obronił Toldo
  • Patrick Kluivert w 62. minucie – strzał w słupek
  • Frank de Boer w konkursie karnych – obronił Toldo
  • Jaap Stam w konkursie karnych – przekopał nad poprzeczką
  • Paul Bosvelt w konkursie karnych – obronił Toldo

Jedynego karnego strzelił Patrick Kluivert, ale w ogóle się nie cieszył. Zadawał sobie zapewne pytanie – dlaczego nie tego w drugiej połowie? Ten półfinał to koszmar dla każdego holenderskiego kibica. Turniej u siebie, doskonały ćwierćfinał z Jugosławią, idealne okoliczności w półfinale, grając w półtorej godziny (z dogrywką) w 11 na 10, dwa rzuty karne w podstawowym czasie i… totalna klapa. Dlaczego również to wyjątkowy mecz? Bo Włosi przełamali klątwę rzutów karnych, po których przegrywali na dwóch poprzednich mundialach (finał 1994 i ćwierćfinał 1998).

Stworzyliśmy nasz przewodnik po EURO 2024:

  1. NIEMCY
  2. SZKOCJA
  3. WĘGRY
  4. SZWAJCARIA
  5. HISZPANIA
  6. WŁOCHY
  7. CHORWACJA
  8. ALBANIA
  9. SŁOWENIA
  10. DANIA
  11. SERBIA
  12. ANGLIA
  13. POLSKA
  14. HOLANDIA
  15. AUSTRIA
  16. FRANCJA
  17. SŁOWACJA
  18. BELGIA
  19. RUMUNIA
  20. UKRAINA
  21. CZECHY
  22. PORTUGALIA
  23. GRUZJA
  24. TURCJA