Isco zmartwychwstał i dokonuje cudów

14.05.2024

Żenujący koniec w Madrycie, katastrofa w Sevilli, ponad pół roku bezrobocia – wydawało się, że kariery Isco już nie da się uratować. I rzeczywiście, argumentów ku temu było sporo. Hiszpan w środowisku piłkarskim był martwy, by podnieść się niczym feniks z popiołów i znów czarować na boiskach La Liga. W tym sezonie otrzymał już 19 nagród zawodnika meczu i nie zamierza na tym poprzestać. To absurdalne wręcz liczby. 

Pasmo niepowodzeń

Isco trafił do Betisu po tym jak przez siedem miesięcy nie mógł znaleźć sobie klubu po rozwiązaniu umowy z lokalnym rywalem – Sevillą. Ostatnie lata kariery hiszpańskiego magika nie należały do najlepszych, delikatnie rzecz ujmując. Będąc mniej miłym trzeba powiedzieć wprost – kilka poprzednich sezonów to totalna katastrofa w wykonaniu wychowanka Valencii. Isco, który przychodził do Realu Madryt z łatką magika odchodził z niego jako niepotrzebna śrubka, która co najwyżej nie przeszkadzała w funkcjonowaniu maszyny, ale leżała gdzieś na ziemi. Sam żałował, że nie podjął takiej decyzji szybciej.

Fakt, że Isco aż do 2022 roku był zawodnikiem Realu Madryt może zawdzięczać tylko jednej osobie – Zizou. Zinedine Zidane ciągnął za uszy ofensywnego pomocnika jako szkoleniowiec „Królewskich” mimo sprzeciwu trybun. Hiszpan był kolejnym zawodnikiem, których kibice Realu określiliby mianem „fajnie było, ale idź już sobie”. Francuski trener wciąż dawał szanse swojemu podopiecznemu, pomimo tego, że ten ich nie wykorzystywał. Albo wykorzystywał jedną na pięć takich okazji.

Po zmianie trenera – kiedy na stanowisko trenera wrócił już Carlo Ancelotti – hiszpański pomocnik nie został odstawiony na boczny tor. Isco został wrzucony do kubła z niepotrzebnymi zabawkami, które tylko czekają aż ktoś je zabierze. Jego kontrakt wygasał z końcem sezonu 2021/2022 i Włoch nie miał żadnej korzyści z wystawiania upadłej gwiazdy. W pierwszym składzie u Carlo Ancelottiego wyszedł raz. Tylko dlatego, że Karim Benzema był kontuzjowany, a Vinicius Junior pauzował za żółte kartki. Isco nie grał nawet w Pucharze Króla – uzbierał łącznie 407 minut i kiedy odchodził, to fani odetchnęli z ulgą.

Trafił do czerwonej części Sewilli. Do przeprowadzki skusił go Julen Lopetegui, którego po dwóch miesiącach już nie było w klubie. Po kolejnych dwóch wyleciał również Isco, który pokłócił się z trenerem, dyrektorem sportowym Monchim i po 135 dniach rozwiązał kontrakt z klubem za porozumieniem stron. Przez pół roku był bezrobotnym, niby chciały go angielskie kluby, ale do poważnych rozmów nie dochodziło o czym wypowiedział się w wywiadzie dla „Marca.com„:

Po jednym z treningów w drodze do szatni przechodziliśmy obok siebie, złapał mnie za szyję. Odepchnąłem go, aż w końcu musiała rozdzielać nas ochrona. Oczywiście nie chciałem dłużej zostać w klubie pod żadnym pozorem, choć miałem bardzo dobre relacje z kolegami, a kibice traktowali mnie cudownie. Nikt nie odniósł się do tamtej sytuacji, nie przeprosił, nie ustosunkował się do szerzących kłamstw Monchiego, nie wspominając o jego agresji.

Stary przyjaciel wyciągnął pomocną dłoń

Isco był w takim momencie swojej kariery, że poważnie rozważał nawet ofertę od Unionu Berlin. Klub ten był wówczas jeszcze średniakiem Bundesligi – co prawda znajdował się w czołówce tabeli, ale ich rezultaty traktowano jako jednorazowy wyskok. Zdesperowany Hiszpan zgodził się na warunki kontraktu, ale do podpisania umowy nie doszło. Okazało się, że Union nie może zarejestrować pomocnika w rozgrywkach europejskich, a do tego kilkukrotnie zmieniał ustalone wcześniej warunki.

Na rynku transferowym nie znaczył nic. Poważnego zainteresowania jego usługami nie wyrażały nawet kluby arabskie, które chcą sprowadzić każdego. Isco w futbolu był martwy. On sam również zdawał sobie z tego sprawę. Udał się do specjalistów, przedefiniował swoje życiowe priorytety i sięgnął po pomocną dłoń. Pomocną dłoń, którą wyciągnął w jego kierunku Manuel Pellegrini. Chilijczyk znał Hiszpana doskonale – to pod jego okiem w Maladze wypłynął na szerokie wody.

Na dwa tygodnie przed startem ligi Betis ogłosił, że Isco zostanie nowym zawodnikiem klubu. Klub z zielonej części Sewilli kilka dni wcześniej opuściła gwiazda zespołu – pomocnik Sergio Canales. Wciąż kontuzjowany był też Nabil Fekir. Mimo to Isco nie był pierwszą opcją dla klubu. Betis próbował sprowadzić Giovaniego Lo Celso i Pablo Fornalsa, ale pustki w klubowej kasie zmusiły ich do podjęcia próby wskrzeszenia Hiszpana. Dosłownie, bo właśnie taką sceną ogłosili jego transfer.

Isco zmartwychwstał

Pewnie większość z was kojarzy taką postać mężczyzny, który był martwy, następnie zmartwychwstał i dokonywał cudów. Przekładając na język piłkarski i murawę kimś takim właśnie stał się Isco. 32-letni ofensywny pomocnik z miejsca został kluczowym elementem układanki Manuela Pellegriniego. Trener mu zaufał, powierzył mu odpowiedzialność za kreację gry, a Isco odpłaca mu się w każdym kolejnym spotkaniu. Pomocnik gra porywająco i czarująco.

Dotychczas Isco rozegrał dla Betisu 28 spotkań w lidze, w których zdobył osiem bramek i asystował przy pięciu. Wyniki jak na ofensywnego pomocnika dobre, ale czy wybitne? Raczej nie. Do statystyk pokroju Jamala Musiali czy Floriana Wirtza brakuje sporo. Mark Twain powiedział kiedyś, że istnieją trzy rodzaje kłamstw: kłamstwa, bezczelne kłamstwa i statystyki. W tym przypadku miał rację. Statystyki nie oddają tego, co daje zespołowi Isco. Według statystyk „fbref” zajmuje 3. pozycję w klasyfikacji wykreowanych sytuacji tuż za Iago Aspasem i Ilkayem Gundoganem. W przeliczeniu na 90 minut jest jednak liderem tej klasyfikacji.

W ostatnim meczu z Almerią hiszpański pomocnik otrzymał nagrodę nr 19 dla piłkarza spotkania w tym sezonie ligowym. Skomplikowane algorytmy matematyczne pozwalają nam wyliczyć, że został wybierany graczem meczu w 67% spotkań, w których uczestniczył. A przecież to nie jest tak, że Real Betis wygrywa mecz za meczem. „Los Verdiblancos” zajmują 7. miejsce w tabeli La Liga. Uczciwie trzeba jednak przyznać, że co najmniej część tych nagród dla ofensywnego pomocnika była mocno naciągana.

W hiszpańskim futbolu mamy do czynienia z czymś, co można określić nagrodą „za zasługi”. W przypadku wielu spotkań pomiędzy drużynami ze środka tabeli kiedy kilku zawodników rozegra spotkanie na podobnym poziomie, to często zdarza się, że ta nagroda trafia w ręce tego najbardziej znanego piłkarza. Należy jednak zaznaczyć, że wiele z tych nagród zawodnika meczu Isco otrzymał zasłużenie.

Zasłużył na powołanie do kadry

Na dzisiaj nie ma lepszego ofensywnego pomocnika w La Liga od Isco. Hiszpan jest jedną z tych postaci, które przez lata określilibyśmy mianem „klasycznej dziesiątki”. Przez to nie do końca pasował do formacji jaką preferowali trenerzy Realu Madryt w późniejszym okresie jego pobytu w stolicy Hiszpanii, a następnie w Sevilli, która też zazwyczaj grała bez typowego ofensywnego pomocnika. Manuel Pellegrini przez większość swojej kariery trenerskiej wykorzystywał formację 4-2-3-1, w której jest zakochany, wobec czego Isco pasuje to jego stylu gry jak ulał i rozgrywa najwięcej minut od wielu lat – pomimo kontuzji mięśnia, przez którą pauzował miesiąc.

  • 2011/2012 (Malaga) – 73%
  • 2012/2013 (Malaga) – 89,6 %
  • 2013/2014 (Real Madryt) – 58,2%
  • 2014/2015 (Real Madryt) – 68,3%
  • 2015/2016 (Real Madryt) – 53,4%
  • 2016/2017 (Real Madryt) – 47,8%
  • 2017/2018 (Real Madryt) – 52%
  • 2018/2019 (Real Madryt) – 34,6%
  • 2019/2020 (Real Madryt) – 34,6%
  • 2020/2021 (Real Madryt) – 26,2%
  • 2021/2022 (Real Madryt) – 9,4%
  • 2022/2023 (Sevilla FC) – 23,4%
  • 2023/2024 (Real Betis) – 73%

Kapitalny sezon w wykonaniu Isco wzniecił głosy o ewentualnym powołaniu do reprezentacji Hiszpanii. Wychowanek Valencii ostatnie spotkanie w barwach „La Furia Roja” rozegrał w 2019 roku i od tego czasu w oczach selekcjonerów nie zasługiwał na powołanie. Obecnie, według kibiców, brak powołania na EURO 2024 byłby skandalem. Trudno się z tym nie zgodzić. Sam piłkarz zapytany o to jak będzie spędzał wakacje odparł, że w planach ma miesiąc miodowy, ale wykupił ubezpieczenie od rezygnacji. To oczywiście na wypadek, gdyby Luis de la Fuente zadzwonił z radosną wiadomością.

Nie tak dawno Isco otrzymał nagrodę dla piłkarza miesiąca kwietnia i każdym kolejnym spotkaniem udowadnia, że na swoją szansę zasługuje. Tak dobrego 32-latka nie mieliśmy możliwości obserwować od dawna. Niech „Magia” (jak nazywali go koledzy w Realu Madryt) czaruje nas jak najdłużej. Takich zawodników La Liga potrzebuje.

fot. PressFocus

Może zaciekawi Was odrobina nostalgii! Zerknijcie na nasz cykl ”Słynne drużyny EURO”:
  1. CZECHY 2004
  2. HISZPANIA 2012
  3. HOLANDIA 2000
  4. DANIA 2020
  5. DANIA 1992
  6. GRECJA 2004
  7. FRANCJA 1984
  8. ŁOTWA 2004
  9. CZECHY 1996
  10. TURCJA 2008
  11. HOLANDIA 1988
  12. WALIA 2016


A także inny cykl pt. „Polskie turnieje EURO”:

  1. EURO 2008 – świetne eliminacje za Beenkahhera, a na turnieju parady Boruca, gol Rogera Guerreiro, pogrążający nas „Poldi”
  2. EURO 2012 – wielki turniej u siebie, wielkie nadzieje, i wielkie rozczarowanie, nigdy już tak łatwej grupy nie będzie…
  3. EURO 2016 – najlepszy występ reprezentacji Polski na wielkim turnieju w XXI wieku
  4. EURO 2020(1) – kapitalne eliminacje, zmiana trenera tuż przed turniejem i spore rozczarowanie


Tworzymy codziennie także nasz przewodnik po EURO 2024:

  1. NIEMCY
  2. SZKOCJA
  3. WĘGRY
  4. SZWAJCARIA
  5. HISZPANIA
  6. WŁOCHY
  7. CHORWACJA
  8. ALBANIA