Manchester City na pole position w wyścigu o mistrzostwo Anglii

14.05.2024
Ostatnia aktualizacja 16 maja, 2024 o 12:20

W zaległym meczu 34. kolejki Premier League Manchester City pokonał na wyjeździe Tottenham 2:0 po dublecie Erlinga Haalanda. Tym samym, do ostatniej kolejki ”Obywatele” przystąpią z pozycji lidera i z dwupunktową przewagą nad Arsenalem. Dla Tottenhamu zaś porażka ta oznacza wypisanie się z walki o Ligę Mistrzów.

Przełamać klątwę

Odkąd Tottenham w kwietniu 2019 roku przeniósł się na nowy obiekt, sześciokrotnie na Tottenham Hotspur Stadium mierzył się z Manchesterem City. Nie dość, że ”Obywatelom” dopiero przy szóstym podejściu udało się odnieść zwycięstwo na tym stadionie, to w dodatku wtedy też strzelili pierwszego gola na tym obiekcie (1:0 w meczu IV rundy tegorocznej edycji FA Cup).

Wszystkie pięć poprzednich meczów kończyło się zwycięstwami Spurs i to bez utraty bramki. Cztery z tych spotkań miały miejsce w Premier League i kończyły się one rezultatami 2:0, 2:0, 1:0 i 1:0 dla Tottenhamu. ”The Citizens” w Premier League wciąż nie zaznali smaku choćby zdobytej bramki, nie mówiąc już o zwycięstwie na tym obiekcie. Chcieli więc przełamać tę ligową klątwę.

”Nuda… Nic się nie dzieje”

Jako pierwszy z dwójki bramkarzy w tym spotkaniu wykazać musiał się Ederson. W 6. minucie Pierre-Emile Hojbjerg posłał dalekie podanie górą w kierunku prawego skrzydła, gdzie ustawiony był Brennan Johnson. Walijczyk poczekał na wbiegającego środkiem Rodrigo Bentancura i podał mu, kiedy ten znalazł się na skraju pola karnego. Urugwajczyk po chwili oddał mocny strzał lewą nogą, a Ederson odbił piłkę ponad poprzeczkę.

Raptem dwie minuty później po raz pierwszy tego wieczora gorąco zrobiło się pod bramką Tottenhamu. Rodri wypuścił prawym skrzydłem Kyle’a Walkera, a ten po wejściu z piłką w pole karne ”nawinął” Micky’ego van de Vena. Ruch ten sprawił, że do piłki dopadł Kevin De Bruyne, po czym oddał strzał. Van de ven mógł mówić o sporym szczęściu, bo po jego bloku futbolówka przeleciała tuż obok słupka.

Choć w 15. minucie goście mieli dwa z rzędu rzuty rożne, to piłkarze Tottenhamu stworzyli pod własną bramką większe zagrożenie niż ich rywale. Radu Dragusin niedokładnie zagrał w kierunku Pierre-Emila Hojbjerga i piłkę przechwycił Mateo Kovacić. Następnie niefortunnie interweniował Cristian Romero, który nastrzelił Rodriego, a kiks we własnym polu karnym popełnił Hojbjerg. Do uderzenia z odległości kilku metrów doszedł Phil Foden, lecz Spurs od utraty bramki uratował Guglielmo Vicario.

Pierwszy kwadrans mógł rozbudzić apetyty kibiców, jednak z czasem mecz ten przestał wyglądać, jakby Tottenham miał walczyć o Ligę Mistrzów, a Man City o mistrzostwo Anglii. Regularni obserwatorzy Premier League nie mogli być jednak zaskoczeni takim przebiegiem meczu. Wszak od kwietnia 2018 roku w starciach pomiędzy tymi drużynami, w których gospodarzem jest Tottenham nie padały więcej niż dwie bramki.

Ponownie ciekawie zrobiło się dopiero 33. minucie, kiedy Brennan Johnson ściął z piłką z prawego skrzydła i po wejściu w pole karne uderzył w kierunku bliższego słupka. Niemałe problemy miał Ederson. Chciał złapać piłkę ”do koszyczka”, lecz ostatecznie ją ”wypluł”, a Tottenham otrzymał rzut rożny. Tuż przed przerwą do głosu doszedł jeszcze Manchester City. Kevin De Bruyne zagrał prostopadle do ustawionego z lewej strony pola karnego Phila Fodena, ten ”miękko” zacentrował, a do uderzenia dopadł Erling Haaland. Strzał Norwega został jednak zablokowany, podobnie, jak dobitka Bernardo Silvy, którą tuż przed bramką głową wybił Dragusin.

Klątwa przełamana

Już minutę po przerwie Manchester City mógł wyjść na prowadzenie. Piłkarze Spurs znów fatalnie wznowili grę od własnej bramki, w efekcie czego futbolówkę w bocznym sektorze przechwycił Manuel Akanji. Bernardo Silva nie sięgnął piłki, lecz do uderzenia dopadł De Bruyne. Vicario znów stanął na wysokości zadania, odbijając piłkę po tym mocnym strzale do boku. Po dwóch minutach odpowiedzieli gospodarze. Pape Matar Sarr wypuścił prawym skrzydłem Johnsona, a ten ”płasko” wstrzelił piłkę na pole karne. Do futbolówki ruszył niewidoczny w pierwszej połowie Heung-Min Son, lecz dobrze zachował się Ederson, który wybiegł do przeciwnika i zablokował jego próbę strzału.

Wreszcie, po 411 minutach Manchester City strzelił pierwszego gola w Premier League na Tottenham Hotspur Stadium. Phil Foden ruszył z piłką lewym skrzydłem, a mający już żółtą kartkę na koncie Rodrigo Bentancur wolał nie ryzykować wykluczeniem z gry i nie zatrzymał Anglika. Ten zaś wstrzelił piłkę do środka, którą zgarnął Bernardo Silva, po uprzednim minięciu się z nią dwóch piłkarzy Spurs. Portugalczyk zagrał prostopadle do De Bruyne, a ten z wysokości linii końcowej wstrzelił ją do środka, gdzie znajdował się Haaland. Norweg z bliskiej odległości wpakował piłkę do pustej bramki i zdobył 26. bramkę w tym sezonie Premier League.

Niedługo później, na przestrzeni zaledwie kilku minut doszło do dwóch groźnych incydentów. Najpierw w 57. minucie Sarr skrobnął po ”achillesie” De Bruyne, za co obejrzał żółtą kartkę. Belg przez długi czas zwijał się z bólu, lecz na szczęście wrócił do gry. W 62. minucie piłkę na pole karne wstrzelił Dejan Kulusevski, a ruszający w jej kierunku Cristian Romero staranował Edersona. Brazylijczyk potrzebował czasu, by pozbierać się po tym zderzeniu, ale ostatecznie dał sygnał, że wszystko jest w porządku. Guardiola wolał jednak nie ryzykować i zdecydował się wpuścić Stefana Ortegę. Ederson najpierw wpadł w szał, a chwilę później prawdopodobnie się rozpłakał, bowiem kamery pokazały, jak Matheus Nunes próbuje go pocieszyć.

Ortega zaś nie musiał długo czekać, by móc się wykazać. W 71. minucie Kulusevski przebił się w polu karnym przez defensorów City i oddał uderzenie na bliższy słupek. Niemiec powiększył jednak obrys swojego ciała i zatrzymał strzał swojego rywala. Kilka minut później obserwowaliśmy niemal kopię tej sytuacji, kiedy Kulusevski przedarł się przez Rubena Diasa, ale jego strzał z ostrego kąta znów obronił Ortega. Te dwie interwencje wydają się jednak niczym w porównaniu do tego, co Ortega zrobił w 86. minucie. Johnson wywarł presję na Manuelu Akanjim, a ten popełnił błąd i stracił piłkę. Po chwili Heung-Min Son stanął ”oko w oko” z Ortegą, ale to Niemiec wyszedł z tego pojedynku zwycięsko.

Tuż przed upływem podstawowego czasu gry wszelkie nadzieje Tottenhamu na odrobienie strat pogrzebał jednak Pedro Porro. Hiszpan w łatwy sposób został minięty przez Jeremy’ego Doku i tuż przed bramką zahaczył skrzydłowego City. Chris Kavanagh nie miał wątpliwości i wskazał na ”wapno”, a do rzutu karnego podszedł Haaland. Jak to na niego przystało, pewnie wykonał ”jedenastkę” i ustrzelił pierwszy wyjazdowy dublet w Premier League od 12 listopada 2023 roku.

Manchester City na pole position

Po raz pierwszy w historii Manchester City strzelił gola i wygrał ligowy mecz na Tottenham Hotspur Stadium. Przed ostatnią kolejką podopieczni Pepa Guardioli wskoczyli na pozycję lidera i mają dwupunktową przewagę nad Arsenalem. ”Obywatele” są więc o krok od napisania historii i zostania pierwszą drużyną, która czwarty rok z rzędu zdobędzie mistrzostwo Anglii.

W ostatniej kolejce Man City zmierzy się u siebie z West Hamem, a Arsenal będzie gościł na Emirates Stadium Everton. Aby to ”Kanonierzy” zostali mistrzem Anglii muszą po pierwsze pokonać Everton, ale też liczyć na potknięcie Manchesteru City. W przypadku równej liczby punktów to Arsenal zostanie mistrzem, bowiem ma minimalnie lepszy bilans bramkowy, który wynosi +61. Bilans bramkowy ”The Citizens” wynosi zaś +60.

Tottenham zaś definitywnie wypisał się z walki o Ligę Mistrzów. Traci bowiem na kolejkę przed końcem pięć punktów do Aston Villi. To oznacza, że ”The Villans” po raz pierwszy w historii zagrają w Lidze Mistrzów i zarazem po raz pierwszy od sezonu 1982/83, kiedy to te rozgrywki nosiły jeszcze nazwę Pucharu Europy Mistrzów Krajowych. Tottenham nie może być nawet pewny gry w Lidze Europy. Szóste Newcastle traci do niego sześć punktów, a ma jeszcze do rozegrania dwa mecze – z Man United i Brentfordem. ”Sroki” mają lepszy bilans bramkowy od Tottenhamu, który na ten moment wynosi +18. W przypadku Spurs jest to zaś +10. Potknięcie się na finiszu wydaje się jednak mało prawdopodobne, bo Tottenham w ostatniej kolejce zmierzy się z absolutnie najgorszą drużyną ligi – Sheffield United.

fot. screen Viaplay

Może zaciekawi Was odrobina nostalgii! Zerknijcie na nasz cykl ”Słynne drużyny EURO”:

  1. CZECHY 2004
  2. HISZPANIA 2012
  3. HOLANDIA 2000
  4. DANIA 2020
  5. DANIA 1992
  6. GRECJA 2004
  7. FRANCJA 1984
  8. ŁOTWA 2004
  9. CZECHY 1996
  10. TURCJA 2008
  11. HOLANDIA 1988
  12. WALIA 2016


A także inny cykl pt. „Polskie turnieje EURO”:

  1. EURO 2008 – świetne eliminacje za Beenkahhera, a na turnieju parady Boruca, gol Rogera Guerreiro, pogrążający nas „Poldi”
  2. EURO 2012 – wielki turniej u siebie, wielkie nadzieje, i wielkie rozczarowanie, nigdy już tak łatwej grupy nie będzie…
  3. EURO 2016 – najlepszy występ reprezentacji Polski na wielkim turnieju w XXI wieku
  4. EURO 2020(1) – kapitalne eliminacje, zmiana trenera tuż przed turniejem i spore rozczarowanie


Tworzymy codziennie także nasz przewodnik po EURO 2024:

  1. NIEMCY
  2. SZKOCJA
  3. WĘGRY
  4. SZWAJCARIA
  5. HISZPANIA
  6. WŁOCHY
  7. CHORWACJA
  8. ALBANIA