EURO 2024: Belgia sensacyjnie przegrywa ze Słowacją!

17.06.2024

Największym szokiem w meczu Belgia – Słowacja nie był sam triumf Słowacji, ale styl w jakim go wywalczyła. W końcu bardzo rzadko zdarza się strzelić mniej goli niż rywal i wygrać mecz. Belgia strzeliła dwa, jednak oba musiał cofać VAR. Co najlepsze, oba strzelił ten sam piłkarz, który zawiódł w pierwszej połowie. Co by nie mówić o postawie jednych i drugich piłkarzy, musimy sobie powiedzieć jasno – to był niewiarygodnie ekscytujący i emocjonujący mecz!

Belgia skompromitowała się w pierwszej połowie

Obiektywnie patrząc, Belgowie bardzo dobrze weszli w ten mecz. Od początku naciskali słowackich rywali wysokim pressingiem, co poskutkowało paroma szybkimi akcjami. Najbliżej szczęścia był Lukaku w trzeciej minucie spotkania, ale po świetnym rajdzie Jeremy’ego Doku, trafił zaledwie w bramkarza i to mając „stuprocentową” sytuację na swojej nodze.

Lukaku swoją drugą niemalże „stuprocentową” okazję miał minutę później. Wyszedł na sytuację „sam na sam” z Martinem Dubravką, jednak nie dobiegł w porę do piłki i zaledwie wypuścił ją Trossardowi, który również tej sytuacji nie wykorzystał.

Stare piłkarskie porzekadło mówi, że niewykorzystane sytuacje się mszczą, co widzieliśmy ledwie kilka chwil później. Słowacja po fatalnym wznowieniu piłki z autu swoich rywali, przejęła piłkę i momentalnie przedostała się pod belgijskie pole karne. Ivan Schranz efektownie wycofał piłkę podeszwą do Juraja Kucki, który oddał strzał z okolic 10. metra. Koen Casteels co prawda wybronił strzał, ale wobec dobitki Schranza był już bezradny i Belgia musiała wyciągać piłkę z siatki. Po siedmiu minutach Słowacja prowadziła 1:0.

„Czerwone Diabły” nie zwiesiły broni po straconym golu i (mimo, że podłamane), to dalej próbowały szczęścia pod bramką reprezentacji Słowacji. Podopieczni Calzony wytrwali jednak kilkuminutowe ataki ekipy z Beneluksu i po tym czasie mecz stał się bardziej wyrównany, a nawet można by rzec, że toczył się z lekkim wskazaniem na „Sokoły”. W pewnym momencie reprezentanci naszych południowych sąsiadów tak szybko zyskiwali przestrzeń budując akcje, że nie wierzyliśmy, że to oni byli skazywani na porażkę przed meczem. Najbliżej szczęścia był Hancko, strzelając zza pola karnego po świetnej akcji, którą utworzył Kucka efektownie przyjmując sobie piłkę piętą.

Pierwsza połowa już do końca była pod dyktando Słowaków, gdzie to Belgia musiała grać defensywnie i pilnować się do ostatniego gwizdka tureckiego arbitra w pierwszych 45 minutach meczu. To było w pełni zasłużone prowadzenie, żaden tam fuks.

Połowa im. nieuznanych goli i niewykorzystanych sytuacji Belgów

„Belgia choćby miała jeszcze kilka lat na atakowanie rywali, i tak by nie strzeliła im goli” – takie słowa idealnie podsumowują drugie 45 minut w wykonaniu podopiecznych selekcjonera Domenico Tedesco. Od pierwszego gwizdka rozpoczynającego drugą połowę Belgia ruszyła na pole karne rywali. „Czerwone Diabły” łatwo przedzierały się w okolice bramki rywali, używając do tego najczęściej swojej niezawodnej linii pomocy z Kevinem De Bruyne na czele.

Piłkarze z Beneluksu najbliżej szczęścia byli 56. i 86. minucie. A co się wtedy wydarzyło? Belgowie, a właściwie Lukaku zdobyli bramki… no tylko, że żadna z nich nie została uznana! W pierwszej sytuacji napastnik Romy dobił piłkę na pustą bramkę Dubravki, jednak zrobił to będąc na minimalnym spalonym. W drugiej sytuacji to jednak już nie ciemnoskóry napastnik zawiódł, a Lois Openda, który nachodząc z piłką w stronę bramki „Sokołów”, pomógł sobie ją przyjąć ręką. Akcja została do tego momentu odwinięta i gola nie uznano.

Nie były to jedyne groźne sytuacje, na jakie pozwoliła sobie Belgia w drugiej połowie. Powiedzieć, że starała się o wyrównanie w tym meczu, to jakby nic nie powiedzieć. Słowacy naprawdę ciężko napracowali się w obronie, by dowieźć trzy punkty w tym starciu. Szczególnie widać to było, gdy Hancko wyjął piłkę z linii po strzale Bakayoko na „pustą” bramkę i przy tej ofiarnej interwencji nadział się na kolano kolegi.

Reprezentanci Belgii zdecydowanie zawiedli. Po takiej liczbie sytuacji bramkowych (16 strzałów w tym pięć celnych) ten jeden punkt wręcz „należał im się jak psu buda”. Jak jednak wiemy, w piłce nożnej od zawsze grała jakość, a nie ilość. W tym meczu się to idealnie sprawdziło. Słowacja, broniąc swojej bramki jak Częstochowy, wywiozła trzy punkty w starciu z (w teorii) najgroźniejszym rywalem w swojej grupie. Słowaccy kibice zdecydowanie mają dzisiaj powody do dumy i świętowania. A Romelu Lukaku włączył tryb pod tytułem „wielki turniej”. Poniżej jedna z jego „setek”.

Stworzyliśmy nasz przewodnik po EURO 2024:

  1. NIEMCY
  2. SZKOCJA
  3. WĘGRY
  4. SZWAJCARIA
  5. HISZPANIA
  6. WŁOCHY
  7. CHORWACJA
  8. ALBANIA
  9. SŁOWENIA
  10. DANIA
  11. SERBIA
  12. ANGLIA
  13. POLSKA
  14. HOLANDIA
  15. AUSTRIA
  16. FRANCJA
  17. SŁOWACJA
  18. BELGIA
  19. RUMUNIA
  20. UKRAINA
  21. CZECHY
  22. PORTUGALIA
  23. GRUZJA
  24. TURCJA