Lech wciąż w kryzysie. Koniec marzeń o mistrzostwie
Hit 32. kolejki PKO BP Ekstraklasy pomiędzy Lechem a Legią zdecydowanie nie zawiódł. Od początku spotkania piłkarze dostarczyli kibicom wiele emocji, jednak czy na pewno takich, jakich oczekiwaliśmy? Starcie „Kolejorza” z „Wojskowymi” długimi fragmentami przypominało bardziej kabaret. Ostatecznie z trzema punktami do Warszawy wróciła Legia, która pokonała gospodarzy 2:1, choć nie strzeliła w tym meczu ani jednego gola.
Absurdalny początek
Spotkanie 32. kolejki PKO BP Ekstraklasy od samego początku dostarczało wrażeń. Już w 6. minucie piłkę do siatki skierował Paweł Wszołek, jednak ostatecznie Legia nie wyszła na prowadzenie. Chwilę wcześniej Maciej Rosołek sfaulował Afonso Sousę, a sędzia Szymon Marciniak po analizie VAR anulował trafienie. Ta sytuacja powinna być sygnałem ostrzegawczym dla podopiecznych Mariusza Rumaka, jednak czas pokazał, że zawodnicy „Kolejorza” nie wyciągnęli żadnych wniosków.
Kolejną szansę na otwarcie wyniku „Wojskowi” mieli już osiem minut później. Barry Douglas we własnym polu karnym trafił łokciem w twarz Marca Guala, a Marciniak po kolejnej analizie VAR wskazał na ”wapno”. Do „jedenastki” podszedł ich etatowy wykonawca Josue, lecz Portugalczyk fatalnie uderzył, wobec czego problemów z interwencją nie miał Bartosz Mrozek.
W tym momencie wydawało się, że to już koniec problemów Lecha i od teraz zespół Mariusza Rumaka z każdą kolejną akcją będzie wyglądać coraz lepiej. Ale nic bardziej mylnego, bo po kolejnym zamieszaniu piłkę do własnej bramki skierował defensor „Kolejorza” Miha Blazic, a w końcówce 1. połowy samobója ustrzelił również Bartosz Salamon. Taki obrót spraw zdecydował, że zawodnikom z Poznania przy schodzeniu do szatni towarzyszyły gwizdy właściwie wszystkich kibiców zgromadzonych na ENEA Stadionie.
Bezradny Lech
Zespół „Kolejorza” postawą prezentowaną podczas meczu z Legią nie pokazał praktycznie nic dobrego. Oczywiście, warto docenić pięknego gola strzelonego przez Joela Pereirę, czy obroniony rzut karny przez Bartosza Mrozka, jednak czym są te pozytywy w morzu negatywów, które w meczu z Legią zobaczyli kibice na stadionie.
Podczas spotkania z „Wojskowymi” po raz kolejny zawiodła ofensywa, a podopieczni Mariusza Rumaka znów mieli ogromne problemy ze stwarzaniem sobie jakichkolwiek sytuacji. Zespół Lecha przez cały mecz oddał zaledwie trzy celne strzały, z czego realne zagrożenie dla Kacpra Tobiasza stanowiły praktycznie tylko uderzenia z dystansu Radosława Murawskiego oraz Joela Pereiry, po którym „Kolejorz” zdobył bramkę kontaktową.
Niewidoczne znów były największe gwiazdy Lecha Poznań, czyli Mikael Ishak oraz Kristoffer Velde. Norweg wyróżnił się w tym spotkaniu jedynie agresywnym zachowaniem po opuszczeniu murawy, kiedy wykrzyczał w kierunku operatora kamery ”f**k off”. Środek pola również nie wyglądał tak, jak powinien, a długimi fragmentami spotkania Murawski oraz Karlstroem pozostawiali Legionistom zbyt dużo przestrzeni do rozgrywania piłki, co przekształcało się w kolejne sytuacje gości.
Po meczu spytałem się Mikaela Ishaka o to, jaki mają jeszcze cel na ten sezon, skoro mistrzostwo jest już niemożliwe. Odpowiedź Szweda:
"Nie mam pojęcia. Jedyne co mogę powiedzieć, to przepraszam kibiców. Pomyślę o tym jutro." @wwwfutbolnewspl #LPOLEG pic.twitter.com/RmixYgjzao
— Mateusz Dukat (@DukatMateusz) May 12, 2024
Kibice dali upust emocjom
Porażka z Legią dla kibica Lecha zawsze jest twardym orzechem do zgryzienia. Tym razem jednak czara goryczy się przelała, bo sposób, w jaki Lech gra w tym sezonie śmiało zasługuje na miano skandalicznego. Najpierw kompromitacja w europejskich pucharach, zastąpienia Johna van den Broma Mariuszem Rumakiem, który od pięciu lat był poza ”karuzelą trenerską”, następnie narracja w stylu „idziemy po dublet”, a finalnie kompromitacja na obu polach. Mariusz Rumak zupełnie nie podołał zadaniu prowadzenia pierwszej drużyny Lecha, o czym mówił także na pomeczowej konferencji prasowej.
To dla mnie największa trenerska i osobista porażka w karierze – mówił szkoleniowiec Lecha.
Fani „Kolejorza” jeszcze przed meczem pokazali swoje stanowisko wobec zarządu, trenera oraz piłkarzy. Podczas wyjścia zawodników zaprezentowali kartoniadę z wielkim napisem „WSTYD”. Co ciekawe, o treści kartoniady nie wiedział sam Lech, który przed meczem zachęcał kibiców do wcześniejszego przyjścia na stadion, by oprawa mogła zostać dumnie zaprezentowana.
— Klaudia (@klaudia301097) May 13, 2024
W trakcie spotkania najbardziej zagorzali kibice Lecha wielokrotnie pokazywali swoją niechęć do zarządu klubu oraz dyrektora sportowego Tomasza Rząsy, wykrzykując niewybredne hasła. Natomiast w okolicach 70. minuty na murawę ENEA Stadionu powędrowały race, które mało co nie trafiły bramkarza Legii Kacpra Tobiasza. W tym momencie mecz został przerwany przez Szymona Marciniaka, a zawodnicy do gry wrócili dopiero po kilku minutach. Po meczu fani drużyny z Poznania wezwali pod sektor drużynę Lecha, jednak kiedy gracze „Kolejorza” pojawili się, fani odwrócili się do nich plecami, demonstrując swoją frustrację i żal, który mają do niewalczących i ospałych zawodników.
Kibice Lecha z jasnym przekazem 👇 #LPOLEG pic.twitter.com/gZQRh6NvF7
— Mateusz Dukat (@DukatMateusz) May 12, 2024
Puchary się oddalają?
Obecna sytuacja Lecha Poznań w tabeli PKO BP Ekstraklasy wygląda dramatycznie. Na ten moment podopieczni Mariusza Rumaka znajdują się na odległym od pucharów, piątym miejscu w tabeli i w walce o eliminacje Ligi Konferencji Europy nie jest już zależny od siebie. Porażka z Legią sprawiła, że „Wojskowi” wyprzedzili Lecha w tabeli i wskoczyli na najniższy stopień podium. Jeśli w następnej kolejce Legia pokona w Grodzisku Wielkopolskim Wartę Poznań, a Lech przegra w Łodzi z Widzewem, ”Kolejorz” na kolejkę przed końcem sezonu straci matematyczne szanse na grę w eliminacjach europejskich pucharów.
Pytanie do Mariusza Rumaka po meczu z Legią. 👇 @wwwfutbolnewspl pic.twitter.com/BJzND5gsSu
— Mateusz Dukat (@DukatMateusz) May 12, 2024
Do końca sezonu ekipie Lecha rozegra jeszcze dwa mecze – za tydzień na wyjeździe z Widzewem Łódź oraz w ostatniej kolejce z Koroną Kielce, dla której może to być pożegnalny mecz z Ekstraklasą.
Ze stadionu w Poznaniu, Mateusz Dukat
fot. PressFocus
- CZECHY 2004
- HISZPANIA 2012
- HOLANDIA 2000
- DANIA 2020
- DANIA 1992
- GRECJA 2004
- FRANCJA 1984
- ŁOTWA 2004
- CZECHY 1996
- TURCJA 2008
- HOLANDIA 1988
- WALIA 2016
A także inny cykl pt. „Polskie turnieje EURO”:
- EURO 2008 – świetne eliminacje za Beenkahhera, a na turnieju parady Boruca, gol Rogera Guerreiro, pogrążający nas „Poldi”
- EURO 2012 – wielki turniej u siebie, wielkie nadzieje, i wielkie rozczarowanie, nigdy już tak łatwej grupy nie będzie…
- EURO 2016 – najlepszy występ reprezentacji Polski na wielkim turnieju w XXI wieku
- EURO 2020(1) – kapitalne eliminacje, zmiana trenera tuż przed turniejem i spore rozczarowanie
Tworzymy codziennie także nasz przewodnik po EURO 2024: