Słynne mecze EURO: Turcja – Czechy 2008

02.06.2024

Nieprzekonująca dłuższymi momentami Turcja w ostatniej kolejce fazy grupowej mierzyła się z Czechami. Nasi południowi sąsiedzi podchodzili do starcia w Genewie z podniesioną głową, mimo że chwilę wcześniej przegrali z Portugalią. W końcu mieli do czynienia z drużyną na podobnym poziomie – Portugalia dopiero co dwie imprezy kończyła w strefie medalowej. Oto słynny mecz EURO Turcja – Czechy z 2008 roku. Mowa w końcu o największym underdogu austriacko-szwajcarskiej imprezy.

Okoliczności meczu

Turcja po raz pierwszy od wielu lat awansowała na turniej rangi mistrzostw Europy. Po raz ostatni dostąpiła tego jeszcze w poprzednim wieku, mowa jednak jedynie o cofnięciu się w czasie do roku 2000. Nie miała więc takiego długiego oczekiwania, co chociażby Polska po II wojnie światowej na kolejny mundial.

Złote czasy tureckiej piłki były niedaleką przeszłością. Turcja w latach 1996, 2000, 2002 grała na wielkich turniejach, ale na takie awanse musiała czekać aż 40 lat! Galatasaray wygrał Puchar UEFA, chwilę później Superpuchar Europy, w 2000 roku kadra wyszła z grupy na EURO, ogrywając w grupie Belgię, a wkrótce później Turcja Senola Gunesa dotarła do najlepszej czwórki mistrzostw świata w Korei i Japonii. Sukces ucieszył ten zapewne wielu postronnych kibiców – w końcu wielu do dziś pamięta, jak obrzydliwie przepychano w tym turnieju gospodarzy. Frank LeBoeuf miał stwierdzić wtedy, że nie wie skąd u Koreańczyków taka dyspozycja, w końcu rok wcześniej dostali od jego kolegów z kadry 5:0 i byli wolni, a nagle formą trafili (tak naprawdę tylko) na domowy turniej.

Przed eliminacjami do MŚ 2006 na stanowisko selekcjonera wrócił Fatih Terim. Mimo braku awansu na mistrzostwa świata, utrzymał swoją posadę. Terim nie mógł sobie pozwolić na to, aby Turcja po raz trzeci z rzędu nie awansowała na wielką imprezę, dlatego dokonano przebudowy kadry. Priorytetem stał się awans na EURO 2008. Turcja trafiła do grupy eliminacyjnej z Grecją, Norwegią, Bośnią i Hercegowiną, Mołdawią, Węgrami i Maltą.

Było to wyrównane zestawienie, a więc próg błędu wyglądał na minimalny. Najlepsza w grupie okazała się Grecja, która bronić miała sensacyjnie zdobytego tytułu w Portugalii. Bardzo ważnym spotkaniem okazało się wyjazdowe zwycięstwo w przedostatniej kolejce na Ullevaal z Norwegami w Oslo. Mimo dwóch spotkań do końca, dwóch punktów przewagi i bezpośredniego spotkania z Turkami u siebie, Norwegowie zaprzepaścili okazję na swój drugi awans.

Szczęściu Turkom dopomógł Hakon Opdal. Fatalnie ustawił się i przepuścił pod ręką strzał z ponad 30 metrów oddany przez byłego gracza Interu – Emre Belozoglu. W drugiej połowie z powietrza uderzył po dalszym rogu Nihat Kahveci i Norwegowie musieli przełknąć bardzo gorzką pigułkę. W ostatniej kolejce obie drużyny odniosły zwycięstwa i finalnie to Turcy w grupie wyprzedzili Skandynawów o punkt, jadąc na mistrzostwa Europy po raz trzeci w historii i po przerwie spowodowanej nieobecnością w 2004 roku.

Czesi z kolei byli po dwóch zupełnie skrajnych dla siebie turniejach. Na EURO 2004 w Portugalii byli nawet stawiani za faworytów. Więcej o tamtej ekipie przeczytacie poniżej:

Słynne drużyny EURO: Czechy 2004

Dwa lata później – na mundialu w Niemczech – lepsza w grupie okazała się Ghana, która sensacyjnie odprawiła Czechów do domu. Wynik 2:0 dla graczy z Afryki był najniższym wymiarem kary. Stworzyli oni tam mnóstwo szans i rozbili w pył europejską ekipę.

Mecz Turcja – Czechy, czyli come back turnieju

Turcy byli po dwóch średnich w ich wykonaniu meczach – zdecydowanie lepsza Portugalia nie zostawiła złudzeń, ale Szwajcaria pozwoliła marzyć, że nie wszystko stracone. Turcja wygrała w doliczonym czasie w dobrze zapamiętanej z turnieju ulewie, kiedy to piłka zatrzymywała się na murawie na wodzie. Czesi wygrali mecz otwarcia po bramce Vaclava Sverkosa i przegrali ze świetnie dysponowaną tamtego dnia Portugalią, aktualnymi wicemistrzami Europy i czwartą drużyną świata.

Rachunek był zatem prosty – kto wygra, ten wywalczy awans. W przypadku remisu sytuacja wyglądała inaczej. Nowy punkt regulaminu mówił, że przy takiej samej liczbie punktów i bramek po meczach grupowych, o drugim miejscu w końcowej tabeli pierwszej fazy turnieju decydowałyby rzuty karne. A uwaga – bilans obu ekipy był identyczny. Celem obu drużyn było więc zwycięstwo.

Sędzią meczu był Peter Frojdfeldt ze Szwecji. Jak to wszędzie bywa, także i tutaj mieliśmy do czynienia z polskim akcentem – czwartym arbitrem tego meczu był Grzegorz Gilewski. Dla Frojdfeldta był to arbitralny gwiezdny czas – miesiąc wcześniej był sędzią głównym finału Pucharu UEFA pomiędzy Zenitem a Glasgow Rangers.

Skład Turków: Volkan Demirel, Hamit Altintop, Emre Gungor, Servet Cetin, Hakan Balta, Mehmet Topal, Mehmet Aurelio, Arda Turan, Tuncay Sanli, Nihat Kahveci, Semih Senturk

Skład Czechów: Petr Cech, Zdenek Grygera, Tomas Ujfalusi, David Rozenhal, Marek Jankulovski, Tomas Galasek, Libor Sionko, Marek Matejovsky, Jan Polak, Jaroslav Plasil, Jan Koller

W pierwszych minutach dość żywiołowo na bramkę Volkana Demirela ruszyli Czesi. Pierwszy kwadrans to próby Marka Matejovsky’ego, Libora Sionki, Tomasa Ujfalusiego oraz Jana Kollera. Wszystkie z nich były niecelne. Odpowiedział jedynie Tuncay Sanli, ale też obok bramki. W 35. minucie spotkania Jan Koller, a jakże inaczej, głową od poprzeczki skierował piłkę do bramki Demirela. Perfekcyjną wrzutkę do czeskiego dwumetrowca dorzucił Zdenek Grygera. Wynik ten oznaczał wyjście z grupy. Turcy w pierwszej połowie nie podejmowali groźnych prób, zostali stłamszeni przez piłkarzy znad Wełtawy. W strzałach było 10:5. Po raz drugi ze stałego fragmentu w tym meczu spod krycia urwał się Koller – tym razem było bliżej niż na początku spotkania.

W drugiej części meczu trochę się pozmieniało. Od jej początku do głosu doszli Turcy, których znakomita większość składu była złożona z piłkarzy wielkiej stambulskiej trójki, zwłaszcza Galatasaray. Miała miejsce choćby ekwilibrystyczna próba Nihata, podobna była do uderzenia Steve’a McManamana z finału Ligi Mistrzów w 2000 roku. Koller ciągle był podpięty do prądu, ale w szybkiej kontrze nie trafił nawet w bramkę Demirela.

W 62. minucie Libor Sionko głęboko przerzucił piłkę w stronę pola karnego. Ze stryczka Sabriego Sarioglu, który wszedł w przerwie, urwał się Jaroslav Plasil i na wślizgu trafił do siatki. Na ostatnie pół godziny Emre Gungora zastąpił imiennik – Asik. Gungor zagrał z Czechami jedyny mecz na tym turnieju. To on nie przykrył Kollera przy bramce na 0:1. Wchodzący z ławki zawodnik bardzo szybko mógł się pożegnać z boiskiem – niedługo później po strzale Jana Polaka w słupek skiksował i machnął nogą tak, że zahaczył Czecha w głowę, bo tak ślamazarnie poradził sobie w całej sytuacji. Gdyby trafił go mocniej, to jest pewna czerwień. Około 10 minut później bezpardonowo wjechał w biorącego się do ataku z 40. metra Davida Rozehnala – wtedy to już musiało być „żółtko”.

Turcja nie rezygnowała i po nieudanej próbie Colina Kazima-Richardsa, udało się doprowadzić do gola kontaktowego. Hamit Altintop podał mocno po ziemi, piłka przeleciała przez całe pole karne i trafiła pod nogi Ardy Turana. Ten gol był jak niezbędny tlen dla piłkarzy znad Bosforu, ale trzeba było jeszcze dwukrotnie pokonać – nomen omen – Cecha. Golkiper Chelsea był o włos od wyjęcia tego strzału, ale finalnie poszedł on po jego palcach.

Wrzutki Altintopa były w drugiej połowie bardzo dobre – o włos nie zaliczył drugiej asysty, ale Servet Cetin uderzył głową obok słupka. Co się odwlecze, to nie uciecze. Nieatakowany przez nikogo w 87. minucie wrzucił z prawej strony w pole karne. Będący wówczas topowym w Europie bramkarzem, który rzadko popełniał błędy Petr Cech fatalnie wypuścił piłkę i wybiegający zza Ujfalusiego Nihat Kahveci, turecki towar eksportowy z początku wieku, skorzystał z prezentu, praktycznie podając piłkę do bramki. Przy tym wyniku, jak wyżej wymieniono (2:2), miały być rzuty karne. Będący po znakomitym sezonie w Villarreal Nihat (18 ligowych bramek w 34 spotkaniach) po raz kolejny nie zawiódł w narodowych barwach.

Dwie minuty później ponownie to Hamit Altintop podał do niepilnowanego Nihata, ten wykorzystał nieuwagę i przepięknie wycelował po dalszym słupku. Piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki. Petr Cech nie miał szans. Turcja wpadła w euforię, bo stał się cud! Nihat z dubletem w dwie minuty, Hamit z hat-trickiem asyst. Stało się w Genewie coś niewyobrażalnego. Jakby jeszcze tego było mało, Volkan Demirel nie wytrzymał emocji i odepchnął Jana Kollera – to oznaczało czerwoną kartkę i pauzę w ćwierćfinale. Do klatki wszedł… Tuncay Sanli, który błagalnie wzniósł modły, aby nic się już tam nie zmieniło.

Na 20 minut przed końcem meczu wydawało się, że jest już „po herbacie”. Turcy jednak swoją dawkę tego napoju wypili, uspokoili się i wzięli do roboty. Stał się cud i Turcja wyszła z grupy. Przez fazę grupową przebrnęła prowadząc w meczach raptem przez TRZY minuty. Przegrywała z kolei przez 107 minut: 53 minuty z Czechami, 29 z Portugalią i 25 ze Szwajcarią. Mając pół godziny ostatniego meczu w grupie musiała zdobyć trzy bramki. No i to się wydarzyło!

Turcja po wyjściu z grupy

Drużyna znad Bosforu w ćwierćfinale trafiła na drużynę Chorwacji. Piłkarze znad Bałkanów wsławili się rok wcześniej wielkim zwycięstwem na Wembley nad Anglikami – w bramce stał Scott Carson, który nadal jest czynnym bramkarzem, mimo prawie 17 lat od feralnego dla niego i kraju spotkania.

Chorwacja miała swój pierwszy turniej z takimi piłkarzami jak Luka Modrić oraz Ivan Rakitić. Los jednak z nich zadrwił. Najpierw po golu Ivana Klasnicia w 118. minucie Turcy wyrównali wynik meczu CZTERY minuty później. Do dziś to najpóźniej strzelony gol w historii EURO. Finalnie obaj z przyszłych wielkich pomocników spudłowali swoje karne. Żadnego z nich nie obronił Rustu Recber – oni zwyczajnie nie trafili w światło bramki! Do kompletu były bramkarz Barcelony wyjął uderzenie Mladena Petricia, bohatera z Wembley i było pozamiatane dla nich w alpejskim turnieju.

Po raz drugi niezawodny okazał się Semih Senturk. Taki gol to koszmar dla dziennikarzy. Michał Pol przed laty wspominał, że bramki Semiha… nie widział. Pisząc pomeczówkę, był pewny, że tłum ciągle cieszył się po bramce Klasnicia i de facto awansie Chorwatów do najlepszej czwórki. Okazało się jednak, że to błąd – zaraz rozpocząć miały się rzuty karne. Rustu Recber w ćwierćfinale zaczął od początku. przed EURO był jedynką, od początku turnieju bronił jednak Demirel. Turcja jednak nie straciła na tym za dużo. A mogła… właściwie wszystko. Rustu miał ogromne szczęście, bo przy golu Klasnicia poszedł „na grzyby” i omal nie zawalił awansu.

Mecz z Niemcami to z kolei bramka Turków jako pierwsza w meczu – jedyny taki przypadek na boiskach Austrii i Szwajcarii. Autorem był Ugur Boral, który debiutował w imprezie od pierwszej minuty. Z racji zawieszeń i urazów nie zagrało mnóstwo piłkarzy:

  • Volkan Demirel – podstawowy bramkarz, który pauzował za czerwoną kartkę z Czechami z fazy grupowej
  • Tuncay Sanli – podstawowy pomocnik, który pauzował za żółte kartki; dotychczas grał wszystko od deski do deski
  • Arda Turan – podstawowy lewy napastnik, młoda gwiazda, pauza za żółte kartki; autor bramek z Czechami i Szwajcarią
  • Emre Aşık – stoper, który w trakcie turnieju wbił do podstawowego składu na skutek kontuzji Gökhana Zana; pauza za ŻK
  • Nihat Kahveci – wicekapitan, bohater meczu z Czechami; kontuzja uda pod koniec dogrywki z Chorwatami
  • Servet Çetin – podstawowy stoper, kontuzjowany po fazie grupowej, w play-off już nie grał
  • Emre Belözoğlu – kapitan, podstawowy ŚPO, kontuzjowany już po pierwszym meczu z Portugalią, w pozostałych nie grał

Niemcy wyrównali i wyszli na prowadzenie za sprawą Schweinsteigera i Klose. Swój spryt po raz kolejny wykorzystał jednak Semih i wyrównał w 86. minucie. Trzy minuty później akcja Philippa Lahma skończyła się nokautem dla Turków, bo golem przed samym końcem spotkania, gdy powoli nastawiano się na dogrywkę. Boczny defensor idealnie odnalazł się jako wolny elektron, który zbiegł z lewego skrzydła. Nie upilnował go Sabri Sarioglu, który zaliczył powrót im. Przemysława Płachety, podobnie jak w kwestii bramki Plasila z opisywanego tu meczu. Na tym skończyła się piękna turecka bajka w Alpach.

Fatih Terim i Semih Senturk – triumf tureckiej odwagi

Terim wykazał się sporą odwagą co do wyboru kadry na austriacko-szwajcarski turniej. Pominął on w powołaniach Hakana Sukura. Mający bałkańskie korzenie znakomity napastnik, ogłoszony też najlepszym tureckim piłkarzem w historii – strzelec pięciu goli w eliminacjach – nie dostał zaproszenia do gry tamtego lata. Nie otrzymał okazji na godne pożegnanie się z kadrą narodową. Ostatni mecz zagrał w 2007 roku. Dziś legenda mieszka w Stanach Zjednoczonych, ma swoją szkółkę piłkarską w Kalifornii i żyje „na wygnaniu”. W ojczyźnie jest traktowany jako persona non grata. Dużo zrobiła w tej kwestii polityka, a konkretnie polityczna nienawiść do swoich wrogów przez Recepa Tayyipa Erdogana, prezydenta kraju.

– Gratuluję także moim piłkarzom. Jeszcze nie przeanalizowałem strat.(…). Przez ostatnie lata ciężko pracowaliśmy, by zasłużyć na ten półfinał. (…). Moim zawodnikom zawsze powtarzam, by się nie poddawali, by walczyli o realizację celu i nie bali się, że przegrają. Sądzę, że tą drużynę stać na więcej. Chciałbym, by do zdrowia wrócili kontuzjowani, ale i bez nich jesteśmy wyjątkową drużyną powiedział po meczu z Chorwacją Terim. Dodał on też, że gdyby to Chorwacja awansowała do najlepszej czwórki – tak samo by na to zasłużyła.

 

Co łączy półfinał EURO 2008 z wygranym w 2000 roku Pucharem UEFA przez Galatasaray? Osoba Fatiha Terima. Najwybitniejszy turecki trener dokonał dwóch cudów. Owszem, blisko przełomu wieków miał w swojej kadrze magika jakim był Gheorghe Hagi. Owszem, u rywali to nie był prime Thierry Henry, ale wygrany puchar kontynentalny w wykonaniu drużyny spoza najbardziej znanych i najlepszych pięciu lig Europy to obecnie rzadkość, a wtedy było to jeszcze możliwe. Warto tu wspomnieć późniejsze dwa triumfy Porto, zwycięstwa Szachtara czy Zenitu.

A jak odmienił życie ten turniej głównemu z bohaterów, Semihowi? Mówi Krzysztof Gerlak, od ponad 15 lat fan tureckiej piłki:

Wyjechał jako bohater i ulubieniec w żółto-granatowej części Stambułu, a wrócił jako ulubieniec całego kraju. To EURO dało mu status niemal legendy, bo pamięta się o tym i często wspomina. Ponadto z charakteru to spokojny, ułożony, skromny gość, pracowity, bo talentu jakiegoś mega nie miał, ale nadrabiał pracą i sercem. Nigdy nie narzekał, godził się z rolą dżokera, z której świetnie się wywiązywał. Fani na Sukru Saracoglu go uwielbiali, bo prawie nigdy nie zawodził. To był człowiek, w którego żyłach płynęła krew granatowo-żółta, wolał zostać i być rezerwowym niż gdzieś odejść. No i też nigdy przesadnie nie odstawał na tle zagranicznych piłkarzy, napastników. Był pewniakiem do tego stopnia, że jak nie szło, to była ogromna pewność, że Semih wejdzie i strzeli – i tak też bywało.

Warto tu dodać, że wielu piłkarzy tej kadry było szanowanych i to bez względu na przynależność klubową. EURO 2008 uczyniło z nich jednak bohaterów narodowych. To była przepiękna przygoda, którą z chęcią przeżyliby jeszcze raz, choćby z Ardą Gulerem czy Kenanem Yildizem na niemieckich boiskach już w czerwcu.

Stworzyliśmy nasz przewodnik po EURO 2024:

  1. NIEMCY
  2. SZKOCJA
  3. WĘGRY
  4. SZWAJCARIA
  5. HISZPANIA
  6. WŁOCHY
  7. CHORWACJA
  8. ALBANIA
  9. SŁOWENIA
  10. DANIA
  11. SERBIA
  12. ANGLIA
  13. POLSKA
  14. HOLANDIA
  15. AUSTRIA
  16. FRANCJA
  17. SŁOWACJA
  18. BELGIA
  19. RUMUNIA
  20. UKRAINA
  21. CZECHY
  22. PORTUGALIA
  23. GRUZJA
  24. TURCJA

Wspominamy również słynne mecze mistrzostw Europy:

  1. Holandia – Włochy, EURO 2000
  2. Portugalia – Anglia, EURO 2004