Polska przegrywa z godnością

16.06.2024

Pierwszy akord reprezentacji Polski na EURO 2024 już za nami. 'Biało-Czerwoni’ na stadionie w Hamburgu podejmowali Holendrów. Mimo dobrej gry i wielu udanych fragmentów meczu, podopieczni Michała Probierza ostatecznie ulegli przeciwnikom z Beneluksu 1:2.

Probierz zaskoczył

Pierwsze niespodzianki dotyczące meczu Polska – Holandia miały miejsce przed rozpoczęciem pierwszej połowy. Ogromnie zaskoczył bowiem selekcjoner 'Biało-Czerwonych’, czyli Michał Probierz. Przed spotkaniem z Oranje większość kibiców i dziennikarzy było wręcz przekonanych, że kontuzjowanego Roberta Lewandowskiego zastąpi napastnik tureckiego Basaksehiru – Krzysztof Piątek. Ostatecznie jednak w podstawowej jedenastce ujrzeliśmy Adama Buksę, który na starcie zgrupowania według wielu był rozpatrywany jako dopiero piąty napastnik w hierarchii „dziewiątek”.  Urazy Milika, Lewandowskiego i Świderskiego doprowadziły jednak do tego, że zawodnik Antalyasporu na koniec wygrał wyścig z wyżej notowanymi kolegami.

To nie koniec zamieszania dotyczącego składu. W podstawowej XI wyszedł bowiem Taras Romanczuk, który w większości przedmeczowych tekstach i programach nie należał do faworytów, aby zagrać w pierwszym składzie podczas meczu otwarcia EURO. Decyzją Michała Probierza, która u wielu kibiców wywołała ogromne pokłady satysfakcji było postawienie od pierwszej minuty na Kacpra Urbańskiego.

Nerwowy początek Polaków

Od samego startu spotkania rozgrywanego w Hamburgu widać było dużą nerwowość w poczynaniach naszych zawodników. Już w pierwszych minutach rywale zdominowali 'Biało-Czerwonych’. Dało się nawet zauważyć, że przez pierwsze pięć minut spotkania nasi zawodnicy w ogóle nie dotknęli piłki. W szeregach defensywy Polaków ferment siał Cody Gakpo, który już w drugiej minucie spotkania prawie otworzyłby wynik meczu. Na nasze szczęście czujny w bramce pozostawał Wojciech Szczęsny, który w pierwszych fragmentach spotkania zdecydowanie był najjaśniejszym punktem reprezentacji Polski. U golkipera widać było – zresztą jak zawsze – duży spokój i panowanie nad sytuacją.

Buksa na otwarcie!

Pierwszą bramkę w tym spotkaniu strzelili jednak 'Biało-Czerwoni’! Od około dziesiątej minuty spotkania gra naszej kadry wyraźnie się uspokoiła i wreszcie zaczęliśmy stwarzać sobie sytuacje. Owocem tego fragmentu był gol Adama Buksy, który przy rzucie rożnym, w powietrzu zgubił jednego z najlepszych obrońców na świecie – Virgila van Dijka i głową skierował piłkę do siatki! Właśnie takiego otwarcie pragnęli wszyscy kibice. W tej sytuacji nie popisał się także Denzel Dumfries.

Gol Polaków otworzył mecz. Niekorzystna sytuacja dodała jednak skrzydeł Holendrom, którzy już po chwili zaczęli sobie stwarzać coraz to bardziej klarowne sytuacje. Bez problemów radził sobie jednak z nimi wspominany już Szczęsny. Co ciekawe, nerwowość wkradała się również w grę 'Oranje’. Potwierdzeniem takiej tezy może być sytuacja, gdy Adam Buksa wyprzedził van Dijka, co defensora Liverpoolu zmusiło do dość brutalnego faulu, za który portugalski arbiter Artur Soares Dias śmiało mógłby pokazać żółtą kartkę.

Błąd Zalewskiego, gol Holendrów

Strata, rykoszet, bezradny Szczęsny. Taki schemat niestety dość często powtarzał się na wielkich turniejach. Tym razem również nie obyło się bez tego charakterystycznego, niefortunnego zbiegu zdarzeń. Najpierw Holendrzy w dziecinny sposób stracili piłkę na rzecz Zalewskiego, i gdy wydawało się już, że 'Biało-Czerwoni’ wyjdą z kolejną interesującą kontrą, stał się koszmar naszej defensywy.

„Świecę”, (jak wysoką piłkę określa się w żargonie piłkarskim) w sam środek boiska posłał gracz AS Romy, a kilka sekund po tym zdarzeniu strzał zza pola karnego zdołał oddać Cody Gakpo. Uderzenie nie wydawało się aż tak silne, można było nawet domyślać się, że zostanie on z łatwością wybroniony przez Szczęsnego. Rykoszet zmylił jednak polskiego bramkarza, przez co futbolówka znalazła swoją drogę do siatki. Gakpo oraz atakujący wraz z nim Nathan Ake nie mieli wokół siebie żadnego zagrożenia ze strony polskiej pomocy.

Udowodnili niedowiarkom

Przed pierwszym gwizdkiem wielu wątpiło w to, czy zawodnicy bez dużego doświadczenia na poziomie piłki reprezentacyjnej uniosą ciężar występu w tak istotnym meczu. Chodzi tutaj oczywiście o Kacpra Urbańskiego i Tarasa Romanczuka. Pierwszy, zaledwie dwudziestoletni zawodnik włoskiej Bologni wielokrotnie próbował pojedynków 1 na 1, a w jego grze nie widać było żadnej negatywnej zachowawczości, czy co gorsza strachu.

Występ Romanczuka także śmiało można zaliczyć do udanych. Polak o ukraińskich korzeniach szczególnie zabłysnął w sytuacji, gdy popisał się świetnym wślizgem, który uniemożliwił Holendrom wyjście z groźną kontrą. Zawodnik Jagiellonii Białystok często był górą w pojedynkach z takimi tuzami europejskiego futbolu jak Xavi Simons, czy Cody Gakpo.

Niewykorzystane sytuacje się mszczą

Niby frazes, a jednak aktualny jak nigdy wcześniej. Druga połowa długimi fragmentami należała do 'Biało-Czerwonych’. Pięknymi podaniami popisywał się Jakub Moder, a blisko strzelenia gola byli Karol Świderski i Adam Buksa. W pewnym momencie mogło się nawet wydawać, że Oranje nie stwarzali żadnego zagrożenia, które mogłoby skarcić naszą reprezentację. Prawda okazała się jednak zgoła inna, bo w 82. minucie pod naszą bramką idealnie odnalazł się Wout Weghorst, który lewą nogą strzelił gola na 2:1. Były napastnik United wszedł na murawę parę minut wcześniej.

Od tego czasu podejmowaliśmy jeszcze pewne próby zdobycia wyrównującej bramki. Najbliżej zwieńczenia dzieła był Jakub Piotrowski, który w 88. minucie z łatwością wbiegł z piłką w pole karne Holendrów, mijając świetnie dysponowanego dziś Tijjaniego Reijndersa. Ostatecznie jednak żadna z tych prób nie skończyła się golem i z Hamburga wyjeżdżamy bez punktów.

Z Austrią „o wszystko”

Porażkę z Holendrami ciężko uznać za udany wynik. Na ten moment w tabeli Biało-Czerwoni nie mogą dopisać ani jednego „oczka” w tabeli, co oznacza, że 21 czerwca na Olimpiastadion w Berlinie zagramy znany już z wielkoturniejowej przeszłości reprezentacji Polski „mecz o wszystko”. Nic nie jest jednak jeszcze stracone i trzeba mieć nadzieję, bo Polacy zagrali jeden z najlepszych turniejowych meczów w swojej historii. Pamiętajmy, że na mistrzostwach Europy wiele zespołów wychodzi z grupy mając na koncie zaledwie jedno zwycięstwo, bo większość zespołów z trzecich miejsc wchodzi do fazy pucharowej.

fot. PressFocus

Stworzyliśmy nasz przewodnik po EURO 2024:

  1. NIEMCY
  2. SZKOCJA
  3. WĘGRY
  4. SZWAJCARIA
  5. HISZPANIA
  6. WŁOCHY
  7. CHORWACJA
  8. ALBANIA
  9. SŁOWENIA
  10. DANIA
  11. SERBIA
  12. ANGLIA
  13. POLSKA
  14. HOLANDIA
  15. AUSTRIA
  16. FRANCJA
  17. SŁOWACJA
  18. BELGIA
  19. RUMUNIA
  20. UKRAINA
  21. CZECHY
  22. PORTUGALIA
  23. GRUZJA
  24. TURCJA